Rozdział II

27 3 20
                                    

No to muszę radzić sobie sama... Jak zwykle z resztą. Gdybym tylko sprawdziła to przed wyjściem, ale nie, ja musiałam zapomnieć...

Pstryknęłam palcami, to zawsze mi pomagało, gdy czegoś nie wiedziałam. I teraz też. Wow.

- W 12, na drugim piętrze w lewym skrzydle. - powiedziałam szybko.

- Dzięki. -powiedział chłopak. Mrugnął do mnie i odszedł w kierunku, który mu przed chwilą określiłam.

Caroline i ja po chwili poszłyśmy za nim. Dziewczyna nie odezwała się aż doszłyśmy do sali i przyjrzałyśmy się liście uczniów.

- Nie ma mnie tu. - ze strachem zauważyła Caroline.

- To na pewno jakaś pomyłka. - starałam się ją pocieszyć.

- Nie wydaje mi się. - Odparła smutna dziewczyna. - przecież nie mogę być w klasie bez mojej BFF. To byłby jakiś koszmar.

- Jakoś to załatwimy. - dodawałam jej otuchy.

- Iss, pogódź się z tym, że liceum przejdziemy w różnych klasach.

- Nie mam najmniejszego zamiaru się z tym godzić.

- Mogę wam w czymś pomoc? - odezwał się damski głos za nami.

- Ni.. - zaczęła moja przyjaciółka, ale jej przerwałam.

- Tak. Mam pytanie, kto ustalał listy uczniów?

- Pan dyrektor. A jest jakiś problem?

- Rozdzielił mnie i moją najlepszą przyjaciółkę.

- Przykro mi, ale decyzja dyrektora w tej sprawie jest ostateczna. - odpowiedziała mi stanowczo nauczycielka.

- To się jeszcze okaże. Gdzie znajdę jego gabinet?

- Trzecie drzwi po lewo w tamtym korytarzu. - wskazała ręką kierunek. Od razu poszłam w tamtą stronę. Zapukałam do drzwi i, nie czekając na odpowiedź, weszłam do środka.

Niemal natychmiast poraził mnie blask popołudniowego słońca, który wpadał przez przeszkloną ścianę gabinetu. Wszędzie leżały teczki z aktami, na regałach  ściennych, na stoliku kawowym, na skórzanej kanapie, no dosłownie wszędzie. Przy białym, nowoczesnym biurku siedział mężczyzna w średnim wieku. Gdy weszłam dziwnie się na mnie spojrzał.

- W czym mogę pomóc?

- Chcę prosić o przeniesienie jednej uczennicy do klasy 1c.

- To niemożliwe. - odpowiedział.

- Czemuż to?

- Pobierz podjęta przeze mnie decyzja jest ostateczna.

- Może ujmę to inaczej, żądam przeniesienia Caroline Rooge do klasy 1c.

- Dlaczego miałbym wykonać twoje żądanie? -od początku go nie lubiłam, ale teraz to już przegiął (kłania się młoda i bogata egoistka😂).

- Ponieważ, jeśli pan tego nie zrobi, mój tatuś odetnie szkole dopływ kasy, a jest jej głównym sponsorem.

- To kogo dokładnie mam przenieść? - od razu zmienił zdanie. Nie powiem, trochę mnie to rozbawiło.

- Caroline Rooge.

- Zaraz spróbuję to zmienić. Ale nic nie obiecuję.

- Trzymam pana za słowo.
- A teraz proszę o natychmiastowe opuszczenie mojego gabinetu. Do widzenia.

- Do (nie)widzenia. - odpowiedziałam i natychmiast wyszłam. Ruszyłam w kierunku sali numer 12.

Weszłam do środka i zaczęłam kierować się do wolnej ławki z tyłu sali pod oknem [to moje poprawne stylistycznie zdanie 😂].

Gdy byłam w połowie drogi czyjaś ręka chwyciła mój nadgarstek i pociągnęła mnie w dół. Byłam taka zaskoczona, że nawet nie zareagowałam. Po chwili siedziałam na krześle pod lustrującym mnie spojrzeniem obcego mi chłopaka.

Chociaż, gdy dobrze mu się przyjrzałam dostrzegłam podobieństwo między nim, a moim przyjacielem z dzieciństwa, Dave'm (zdj na górze).

Ale to nie możliwe, on był przecież gdzieś w Zanzibarze, gdzie wyjechał z rodzicami gdy miałam jakieś 12 lat. Ale dość wspomnień.

- Kim jesteś i co ty wyprawiasz?! - szepnęłam do niego. Nic nie powiedział tylko się uśmiechnął. Nastała niezręczna cisza. Dopiero po chwili raczył mi odpowiedzieć:

- Nie poznajesz mnie? - powiedział jakby ze smutkiem. - To ja, Dave.

Łzy napłynęły mi do oczu. Zamknęłam chłopaka w serdecznym uścisku. Dave odwzajemnił przytulasa.

- Skąd ty się tu wziąłeś? - zapytałam niedowierzając.

- Mojego ojca znowu przenieśli. Tym razem podobno na stałe. - ojciec chłopaka pracował jako sanitariusz.

- Cieszę się że wróciłeś. - powiedziałam.

- Ja też się cieszę. - uśmiechnął się. Po chwili odsunął mnie od siebie i przyjrzał mi się badawczo.

- Coś nie tak? - zapytałam zdziwiona. - Tusz mi się rozmazał? - mówiąc to odruchowo sięgnęłam do torebki, żeby wyjąć lusterko, ale Dave złapał moją rękę uniemożliwiając mi to.

- Wyładniałaś. - stwierdził. Słysząc to zaśmiałam się. Spojrzał na mnie zdziwiony.

- Myślałam że coś się stało. A ty mi tu z takim tekstem wyjeżdżasz. - powiedziałam. Dave tylko przewrócił oczami.

- Myślałem że dziewczyny lubią komplementy. - odparł zrezygnowany.

- Tak, ale twój świadczył o tym, że kiedyś byłam brzydka. - zrobiłam smutną minkę.

- Nie prawda. - próbował się bronić. - Byłaś ładna, ale teraz jesteś wręcz piękna. - zarumienieniłam się na te słowa.

Próbowałam zakryć czerwień moich policzków włosami, ale Dave mi przeszkodził odgarniając je do tyłu.

- Nigdy nie ukrywaj swojej twarzy. - powiedział poważnie. - Rozumiesz?
Kiwnęłam głową na 'tak'.

W tym momencie do sali wszedł nasz wychowawca - pan Daquin. Jest to niski staruszek z kępą siwych włosów na głowie. Z tego, czego się dowiedziałam to mimo swojego wieku (a wygląda na grubo po 60) ma w sobie dużo energii, a ponadto na każdy komentarz świetną ripostę.

- Drogie dzieciaki! - zwrócił się w stronę klasy. - Właśnie się dowiedziałem, że w poniedziałek jedziemy na wycieczkę integracyjną.

~Że co?! Już w poniedziałek?! Jest piątek!~

- A na ile jedziemy? - zapytał jakiś głos z tyłu sali.

- Na tydzień. - odparł nauczyciel.

**************

Hejoo
Na razie to tyle. Mam nadzieję, że jest okej. Wszelkie uwagi w komentarzach albo na pv. Długo mnie nie było, ale NA RAZIE jestem :*
ZuziaP17

Tajemnica tajemnicOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz