Zgubiłam koronę Rozdział 1

25 2 3
                                    

Siedziałam w swoim pokoju rozmyślając. Jutro moje królestwo miało wydać bal, jego celem było to, abym poznała kilka książąt i księżniczek z sąsiednich rodzin królewskich. Prawdę mówiąc bardzo się ekscytowałam tym, że poznam tyle osób, ale zaś z drugiej strony bałam się, że mym wybrankiem okaże się ktoś kto nie będzie odwzajemniał moich uczuć. Nigdy nie byłam zakochana, więc nie wiem jakie to uczucie. Czytałam tylko w książkach, że miłość to coś pięknego, lecz wyczytałam też jest coś takiego jak miłość nie odwzajemniona. Polega ona na tym, że tylko jedna strona jest zainteresowana. Podobno uczucie złamanego serca strasznie boli. Nie chciałbym go zaznać.
- Księżniczko Anno Luizo - usłyszałam głos jednego z moich służących Jerry'ego.
- Tak Sebastianie? O co chodzi?
- Twój ojciec Cię potrzebuje.
- Rozumiem, zaraz do niego przyjdę.
Jerry wyszedł, a ja wstałam z łóżka i poprawiłam moją sukienkę. Miała błękitny kolor. Jej dół był rozkloszowany, zaś góra przypominała golf, a materiał dochodził aż pod moją szyję.
Skierowałam się w stronę głównej sali. Przystanęłam przed wejściem aby poprawić włosy, a następnie weszłam.
- Witaj Anno.
- Witaj Ojcze.
- Jak wiesz jutro w królestwie odbywa się bal, chciałbym, żebyś na tą uroczystość ułożyła jakiś wiersz.
- Rozumiem, postaram się to zrobić.
- Dziękuję, tyle chciałem. Możesz wracać do swojego pokoju.
Po chwili siedziałam przy biurku myśląc nad doborem słów. W końcu udało mi się stworzyć to o co prosił mnie Tata.

Materializm VS Miłość

Potrzebujesz korony? 

A sukienki? 

Mieszkać może w pałacu?

 Potrzebujesz Tylko księcia

bez błękitnej krwi 

Wystarczy żebyś była 

księżniczką jego.

Nie obchodziło mnie to, że się nie rymował, ważne było to, że w końcu stworzyłam coś sama. Dochodził wieczór, a ja niecierpliwiłam się balu coraz bardziej. Przebrałam się w piżamę nocną i poszłam spać.
Następnego dnia rana czułam to napięcie panujące w całym zamku, kucharki krzątały się po zamku i przygotowywały różne potrawy. Jako, że kiedy wstałam dochodziła godzina 13:00, a bal rozpoczynał się o 16:00 miałam bardzo miało czasu. W szybkim tempie wykonałam wszystkie poranne czynności i wróciłam do pokoju. Otworzyłam szafę. Postanowiłam ubrać czarną sukienkę. Była długa, bardzo długa, ale także strasznie piękna. Kiedy służące pomogły mi się ubrać, poprosiłam, żeby mnie uczesano. Moje kruczoczarne włosy związano w kok, a twarz pomalowano.

Byłam gotowa

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Byłam gotowa. Ruszyłam schodami do sali balowej, gdzie było już pełno gości. Kiedy weszłam, oczy wszystkich skierowały się ku mnie.
-Witajcie tu wszyscy zebrani. O to moja córka. Księżniczka Anna Luiza. Teraz odczyta ułożony przez siebie wczoraj wiersz.
Zaśmiałam się nerwowo i odczytałam moje dzieło na głos. Po powiedzeniu ostatniego słowa ludzie zaczęli bić mi brawo. Zarumieniona podeszłam do stołu z przekąskami.
- Witaj Księżniczko - usłyszałam męski głos, a następnie poczułam silne dłonie na mojej tali.
- Witaj... - odpowiedziałam przerywając, ponieważ kiedy się obróciłam zorientowałam się, że nie znam tego mężczyzny.

- Książę William - uśmiechnął się do mnie.

Zmierzyłam go wzrokiem. Umięśniona sylwetka, postawione prawdopodobnie na żelu, brązowe włosy, szare, hipnotyzujące oczy, mały zgrabny nos, wąskie usta i najpiękniejszy uśmiech jaki widziałam. To był po prostu ideał. 

- No więc William, czym się zajmujesz? - zapytałam szczerząc moje białe ząbki.

- Aktualnie poszukuję godnej reprezentowania mojego królestwa damy, ale chyba moje poszukiwania właśnie dobiegły końca- powiedział niskim głosem, na co moje policzki zrobiły się czerwone, niczym dorodny burak.

- A dlaczego to poszukiwania się zakończyły? - zapytałam, a moje kolana się ugięły.

- Ponieważ moja wybranka stoi przede mną - powiedział i zalotnie się uśmiechnął, a jego dłoń powędrowała na mój policzek.

-Chodźmy na balkon- oświadczyłam, łapiąc go za rękę i kierując w stronę wyjścia.

Wyprowadziłam William'a w miejsce gdzie nikt nas nie widział. Oparłam się o poręcz balkonu, a chłopak przybliżył się do mnie. Nasze twarze dzieliło tylko kilka centymetrów. Czułam jego oddech na swojej skórze. Czułam zapach jego perfum. Zapach przy którym nie umiałam się skupić i myśleć. Nagle zapragnęłam, żeby przestały nas dzielić nawet centymetry. On chyba pomyślał o tym samym, bo jego usta znalazły się na moich w tej samej sekundzie. Na początku całowaliśmy się delikatnie. Lekko muskając się ustami. Jego ręce znalazły się na mojej tali, a on przyciągnął mnie do siebie. Moje ręce owinęły mu się na karku, a palce wplotły się w jego włosy. Z czasem nasze wargi zaczęły ze sobą współpracować, całowaliśmy się coraz namiętniej. A ja chciałam żeby ten pocałunek trwał wiecznie. Delikatnie przejechałam językiem po jego wargach. Odpłacił mi tym samym po czym wsunął język w moje rozchylone wargi. I nagle oderwaliśmy się od siebie. Oboje ciężko oddychaliśmy. Spojrzałam w jego szare oczy, gdzie widziałam tylko obojętność. Zdziwiona otworzyłam usta. Już chciałam zapytać czy było aż tak źle, ale nie zdążyłam. William odszedł, nie mówiąc ani słowa. Zostałam sama, obróciłam się w stronę gwiazd, świeciły jasno. Westchnęłam głęboko i wtedy ją ujrzałam, leciała z prędkością światła. Moja mama kiedy byłam jeszcze mała, a ona żyła opowiadała mi, kiedy jedna z nich spada należy pomyśleć życzenia, więc tak zrobiłam.

- Chciałabym...

Autorką użytego w opowiadaniu wierszu jest Patrycja Wydurska. 

Zgubiłam koronęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz