- Chciałabym... - przerwałam, ponieważ pod wpływem czegoś lub kogoś wypadłam z balkonu, na szczęście nie był on wysoko, więc wątpię, żeby coś wielkiego mogło mi się stać.
Leżałam w krzakach, jako, że była to róża, w moje nogi powbijały się kolce. Przyzwyczajona do wygód nie przyszło mi nawet do głowy żeby samemu się stamtąd ruszyć. Jednak mijały minuty, a nikt się nie zjawiał. W końcu zrezygnowana spróbowałam się podnieść, nie wychodziło mi to jednak najlepiej. Po paru próbach stałam już na nogach, w których było pełno raniących moje nogi kolców. Usiadłam na pobliskiej ławce i zaczęłam je wyciągać, zobaczyłam, że moja czarna sukienka jest cała potargana i to w ten sposób, że zrobiła się z niej miniówka, sięgająca do nie całej połowy ud. Ten kto zepchnął mnie z tego balkonu srogo pożałuje. Ściągnęłam obcasy i ruszyłam w stronę bramy, gdzie co jakiś czas chodzili strażnicy. Przy wejściu był olbrzymi słup, a na nim ulotki. Postanowiłam się im poprzyglądać póki żaden z moich opiekunów mnie nie zobaczy. Czytałam wszystko po kolei, aż w końcu natrafiłam na coś bardzo ciekawego.
"Ogłaszam, że dnia 15 lipca (sobota) odbędą się eliminacje na żonę księcia William'a Meriss'a. Dopuszczone będą tylko kobiety z biednych rodzin, księżniczki z innych królestw nie są mile widziane. Proszę więc o przybicie młodych panien, wszystkie zostaną przyjęte, a spośród tych wszystkich sam książę wybierze 25 najlepszych i najpiękniejszych. Te które zostaną wybrane, przez dokładnie 1 miesiąc będą żyły w zamku. Po 25 rundach, gdzie dziewczyny pokażą swój wdzięk i kobiecość zostanie wyłoniona jedna najlepsza z najlepszych i to właśnie ona zostanie żoną księcia, a do tego wszystkiego otrzyma sporą sumę pieniędzy."
- William Meriss - zapytałam siebie samą w myślach. Przecież to ten brunet z którym się całowałam.
Skrzywiłam się na samą myśl, że ten kretyn mnie okłamał. Mówił, że właśnie znalazł damę godną swojemu sercu. Kłamał.
- Hej, co ty tu robisz - usłyszałam rozzłoszczony głos strażnika.
- Ahh....no w końcu. Myślałam, że będę tu czekać wieczność. Proszę zanieś mnie do pielęgniarki-poprosiłam grzecznie blondyna.
- A kim ty jesteś żebym miał Cię zanosić do królewskiego lekarza?
- No jak to kto - powiedziałam poddenerwowana- Księżniczka Anna Luiza.
- Księżniczka Anna nie jest ruda - zaśmiał się mężczyzna.
- No chyba wiem, że ma kruczoczarne włosy, bo nią jestem - zaśmiałam się sarkastycznie.
- Powiem Ci dziewczyno tak, za podszywanie się za księżniczkę grozi kara więzienia. A ty nią nie jesteś. Anna Luiza, nigdy by nie wyszła nigdzie w takiej brzydkiej, potarganej sukience i rozmazanym makijażu. Jeszcze raz powtórzę, ty jesteś ruda, a nie czarna. A teraz skoro wszystko wyjaśnione to wynocha mi stąd.
Spojrzałam na moje włosy, rzeczywiście były rude. Wystraszona wrzasnęłam. Musiałam podjąć szybką decyzję, czy poprosić o zawołanie mojego ojca i o to żeby mnie rozpoznał, czy może po prostu sobie pójść i następnego dnia przyjść do królestwa księcia William'a i wygrać eliminacje, a następnie zostać jego żoną. Rozum wrzeszczał "Zawołaj tatę", a serce "Idź do niego". Westchnęłam i odeszłam w stronę miasta.
- To od teraz jestem wieśniaczką.
- Zwykłą dziewczyną - poprawiła mnie kobieta idąca obok mnie.
Obróciłam się w jej stronę. Kruczoczarne, spięte w koka włosy, długa czarna sukienka, taka jak moja. I twarz, moja twarz. Ona mnie udawała.
- Ty suko! To ty zepchnęłaś mnie z balkonu! - rzuciłam się na nią.
- Takie słownictwo księżniczce nie przystoi.
Zdenerwowana odeszłam, wiedziałam, że nie mam czego tu szukać. Poszłam w stronę zamku William'a. Po drodze zakupiłam sobie nową, białą, długą i zwiewną sukienkę. Umyłam się, próbując zmyć rudy odcień,jednak zamiast tego ten zamienił się w kasztanowy. Westchnęłam i usiadłam na moście. Tam właśnie postanowiłam spędzić noc. Do zamku zostało pół dnia drogi. Jeśli wystarczająco wcześnie wstanę to zdążę na eliminacje.
Następnego dnia, obudziłam się kiedy było jeszcze ciemno. Wstałam otrzepałam moją sukienkę, ułożyłam włosy i ruszyłam w dalszą drogę. Patyki i ostre kamienie przecinały moje nagie stopy. Miałam nadzieję, że książę nie zwróci na to uwagi. Moje zmęczenie było ogromne, nie byłam przyzwyczajona do aż takiego wysiłku fizycznego. Zazwyczaj to moi służący przynosili mi jedzenie i wszystko robili za mnie. No, właśnie nic nie jadłam od wczoraj popołudniu, czyli około jednej doby. Mój brzuch błagał o jedzenie, a wysuszone gardło o picie.
Zostało niecałe 5 minut do rozpoczęcia eliminacji. Zaczęłam biec szybko, jak najszybciej potrafiłam. W końcu wparowałam zdyszana do zamku, gdzie były już ustawione dziewczyny w równym rzędzie.
- O...jeszcze jedna - powiedziała wysoka kobieta o długich, blond włosach- zdążyłaś na ostatnią minutę- zwróciła się do mnie.
- No dobrze, ustaw się obok reszty - książę William wręczył mi małą, okrągłą, białą tarczę z numerkiem 57. Jego mina cały czas wyrażała obojętność, a z oczu biło pewnością siebie.
Skinęłam głową i ustawiłam się obok brunetki o wychudzonej sylwetce i wystających kościach policzkowych. Skrzywiłam się na jej widok. Nie miałam pojęcia jak można być tak wychudzoną. Kiedy ona ostatnio jadła? Chyba z tydzień temu. Przełknęłam ślinę, przypominając sobie, że jeśli nie wygram tych wyborów to skończę tak samo, lub jeszcze gorzej.
- No dobrze, więc zaczynamy - zaproponowała jak mi się wydawało królowa.
- No więc, jako pierwsza przejdzie do finału - przerwał William, rozglądnął się po nas wszystkich i odchrząknął- numer 15 i 28.
Z tłumu wyłoniły się dwie blondynki, obie obrzydliwie wychudzone. Jedna z nich miała na sobie bluzkę, która przykrywała jej tylko biustonosz, przyglądnęłam się jej uważniej. Żebra odstawały na tyle, że spokojnie można by było włożyć w nie ręce. Skrzywiłam się, a moje dłonie zaczęły się pocić, ponieważ zostawały wywoływane następne numery, ale żadnym z nich nie był 57.
- Teraz ostatni numerek - uśmiechnął się książę i rozejrzał po dziewczynach, które mu pozostały- żeby wybrać będę musiał coś sprawdzić.
Rozejrzałem się dookoła. Wystraszona, przełknęłam nerwowo ślinę.
- Wszystkie macie się tu i teraz rozebrać, a ja wybiorę dzięki temu ostatnią kandydatkę.
Otworzyłam buzię ze zdziwienia. Chyba książę William nie do końca jest zrównoważony psychicznie. Kilka z kobiet pokręciło przecząco głową i wyszło. Odetchnęłam głęboko wiedząc, że nic innego mi nie pozostaje, zdjęłam swoją sukienkę, pozostając w samej bieliźnie. Kiedy reszta dziewcząt zrobiła to samo William zaczął się przechadzać wokół nas, przyglądając się nam. Po chwili stanął na przeciw, wyciągnął rękę w moją rękę, nie wiedząc czego się spodziewać cofnęłam się o krok. Mina chłopaka uległa zmianie, zagościł na niej gniew.
- Myślisz, że możesz się mi przeciwstawiać - szepnął mi do ucha - jesteś zwykła wieśniaczką i mogę z tobą robić co mi się podoba.
Miałam ochotę krzyczeć i płakać jednocześnie, ale nie jestem zwykłą dziewczyną, jestem księżniczką. Gdyby mój ojciec zobaczył w tym momencie co wyprawia książę, zabił by go osobiście, jednak mojego taty tutaj nie ma i nigdy już go przy mnie nie będzie. Moje życie na zawsze uległo zmianie i teraz nie będzie takie proste.
- Wybieram numer... - wyrwał mnie z zamyśleń ostry głos mężczyzny.
CZYTASZ
Zgubiłam koronę
RomanceKsiężniczka Anna Luiza organizuje bal. Jej ojciec chce znaleźć dla niej idealnego partnera. Dziewczyna poznaje księcia William'a. Zakochuje się w nim. Później dowiaduje się, że jej kochanek nie chce mieć żony księżniczki i organizuje konkurs na part...