Dzwonek telefonu rozbrzmiewał w korytarzu willi Cobblepota.
- Helga, czy mogła byś odebrać ten telefon?! To pewnie ten kretyn od alkoholu, powiedz mu, że jak znowu wpieprzy mi się do klubu z tym gównianym Gin'em zamiast Whiskey, to moi ludzie wcisną mu te zgrzewki w dupę!
Oswald był dziś wyjątkowo nie w humorze, niedosyć, że Falcone mógł manipulować jego życiem robiąc to z niekrytą przyjemnością, to jeszcze po jego głowie wciąż krzątał się ten cholerny Ed.
-Helga!
Nic. Brak jakiejkolwiek odpowiedzi ze strony gosposi.
- Gdyby nie fakt, że jako jedyna potrafisz gotować i idealnie dobrać krawat, to już dawno byś wisiała na ścianie jako ozdoba.-
Mrukną do siebie pod nosem i westchnął ciężko.Zdjął nogi ze stołu i wstał z fotela. Po jego stopach przeleciał zimny przeciąg co spowodowało cichy zgrzyt śnieżnobiałych zębów. Delikatnie zdezorientowany ruszył w stronę źródła dzwonienia.
- Co do diabła?!
Pingwin przekroczył próg holu prawie wchodząc przy tym w kałużę ciemno bordowej cieczy w której aktualnie leżała, nieżywa już, kobieta. Na jej lewej skroni zauważyć można było ranę postrzałową.
- Nie dosyć że cicha, to jeszcze jaka precyzyjna... Muszę sobie taką sprawić. -Nie mógł nadziwić się mężczyzna.
Wpatrywał się w trupa jeszcze przez kilka sekund, aż zorientował się, że telefon przestał dzwonić.
Otwarte na oścież okno, było powodem zimnego przeciągu. To przez nie, włamał się zabójca.
- Ale tak poza tym magicznym tłumikiem, to ja nie zabijam Ci służby łysy dziadu.- Oswald wiedział, że sprawcą był Victor Zsasz. Sługus i wieloletni przydupas Falcona. Tylko on zna takowe, jakże imponujące sztuczki. Ten teatrzyk miał zapewne pośpieszyć Pingwina, w podjęciu decyzji na temat tego czy zabić, czy zostać zabitym?
- No trudno, teraz jestem zmuszony kierować tym miastem w brzydkich krawatach. Butch, posprzątaj to!
Telefon.
Tym razem Cobblepot odebrał telefon bez zbędnych przeszkód. Nie licząc trupa na kaflach.
- Czego!- krzykną z dezaprobatą, do słuchawki. Przez chwilę, słyszy tylko szum czyjegoś oddechu, zaraz po nim głos. Cudowny, niski i ciepły. Tak dobrze mu znany głos, a w jego tle cichy pomruk melancholijnie współgrających ze sobą instrumentów smyczkowych. Jego serce przyśpieszyło, oddech na parę sekund utknął w piersiach, a po jego ciele przeszedł gorący dreszcz.
- Oswaldzie, przyjedź do mnie o 22.Głos Nygmy nie był taki jak zawsze, stanowczy, dyplomatycznie perfekcyjny. Teraz był kruchy, przepełniony smutkiem. Przez chwilę Pingwinowi wydawało się nawet, że usłyszał nutę goryczy.
Oswald próbował coś powiedzieć, jakkolwiek potwierdzić jego słowa, jednak odpowiedział mu tylko cichy pisk sygnału zakończonego połączenia.
- Przyjadę.^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Rodacy, jako, że miałam małą przerwę bo postanowiłam poprawić moje wyniki i wrócić do treningów, szykuję przeprosinową scenę "specjalną" nie wiem jak mi wyjdzie ale postaram się ją dopieścić.
Jeszcze raz sorki❤
CZYTASZ
Głuptas | Riddler x Pingwin [Zawieszone]
FanfictionCo stanie się, jeśli szalona miłość zostanie postawiona przed brutalnym wyborem?