Tak dziś jest ten dzień... Dokładnie dwa lata temu miałaś wpadek, w swoje urodziny... Prawda że super prezent, prezentem twoim była ślepota. Tak, w wyniku wypadku straciłaś wzrok, jedynym ratunkiem był przeszczep ale nie znaleziono jeszcze odpowiedniego dawcy. Była tez możliwość że sama odzyskasz wzrok, ale na to są minimalne szanse. Tego dnia była też rocznica śmierci twojej rodziny, w wypadku zmarła twoja mama i siostra. Ojciec zostawił was jak miałaś dwa latka. Pod swoje skrzydła wzięła cię siostra taty, była dla ciebie jak druga matka. Po za tym że była starsza tylko o 3 lata. Nie mieszkałaś w Polsce tylko w Korei. Twoja ciotka była bizneswomen, wiecie papierkowe sprawy. W Korei zarabiała więcej, miała dość pieniędzy na wasze utrzymanie i prywatnych nauczycieli. Nie chodziłaś normalnie do szkoły, rzadko co wychodziłaś z domu. Ciocia wynajęła ci także opiekunko/pokojówkę która miała ci pomagać kiedy jej nie było w domu. Nie chciałaś wstawać tego dnia, odechciało ci się wszystkiego. Leżałaś sobie bezsilna w łóżku, nie wiedziałaś która godzina. Czekałaś aż twoja ciocia przyjdzie i pomoże ci się ubrać jak człowiek. Próbowałaś już sama to zrobić ale tak jakoś ci nie wychodziło. Najczęściej kończyło się tym że wyglądałaś jak najgorszy lump. Niektóre czynności umiałaś zrobić już sama, bynajmniej starałaś się. Po wypadku wszyscy nie wiadomo czemu odwrócili się od ciebie. Mówili że to nie ma sensu, skoro i tak się przeprowadzasz. Takich właśnie miałaś "przyjaciół", nic nie wartych. Często zastanawiałaś się ja to jest znów, wszystko widzieć. Wyjść na dwór podziwiać przyrodę, spojrzeć komuś prosto w oczy... Tak na prawdę nie wiesz jak wszystko wygląda, nie wiesz w jakim jesteś otoczeniu, nie wiesz jak wyglądają otaczający cię ludzie, nie wiesz jak sama wyglądasz... To właśnie twoje życie, pełne niewiedzy.
- ______ wstałaś już? - to była twoja ciocia.
- Tak, czekałam na ciebie.
- Dobrze. - chyba się uśmiechnęła. - Dziś cię gdzieś zabiorę, powiedz co chcesz założyć? - spytała.
Podniosłaś się do sadu, ale zrobiłaś to chyba za szybko bo dostałaś silnego bólu głowy. Zawsze tak miałaś.
- Nie wiem, coś zwykłego. Może być koszula w kratę i leginsy. - odpowiedziałaś trzymając się za głowę.
- Trzymaj. - poczułaś jak kobieta kładzie ci ciuchy na kolanach. - Przebierz się a ja zaraz przyjdę z tabletkami.
Usłyszałaś tylko zamykające się drzwi. Westchnęłaś tylko i powoli się rozebrałaś. Musiałaś wszystko dokładnie dotykać żeby nie założyć tył na przód. Tak wyglądał prawie twój każdy dzień tylko dziś. Ciotka chciała cię gdzieś zabrać.Wiedziałaś w końcu to są twoje urodzin, i w jednym śmierć rodziny i utrata wzroku. Tak... __ ___________ (data twoich urodziny) to przeklęty dzień. W końcu jakoś się ubrałaś, miałaś nadzieję że wszystko jest w porządku.
- Już jestem, trzymaj. - kobieta wcisnęła ci dwie małe pastylki do ręki i kubek, podajże z wodą. Bez żadnego gadania
połknęłaś tabletki.
- Gdzie idziemy? - spytałaś, ciekawa byłaś gdzie kobieta cię zabierze.
- Niespodzianka. Możemy już iść na dół?
- Tak. - odpowiedziałaś krótko, kobieta wzięła cie pod ramię i wyszłyście z pokoju. Pamiętałaś już że przed wami są schody, ale zawsze słyszałaś to:
- Uwaga, schody.
- Pamiętam.
Była to codzienność. Ciotka zawsze bardzo bała się o ciebie, byłaś jej oczkiem w głowie. Kobieta niestety nie mogła mieć dzieci, więc spadłaś jej jak z nieba. Chciała dla ciebie jak najlepiej, troszczyła się o ciebie jak o własne dziecko,którego nie miała. Zawsze mówiła że przypominasz jej twojego ojca jak był mały. Dużo o nim ci mówiła, jaki był kiedyś. Nikt ta naprawdę nie wie gdzie jest.