9. Wodna wojna.

1.3K 155 93
                                    

Napięcie, które jakiś czas temu pojawiło się na sali, teraz buzowało na boisku, siejąc chaos i zamęt w głowach siatkarzy. Po czołach i ciele spływały każdemu kropelki potu, a napięte mięśnie dawały o sobie znać już od kilku minut. Mimo to żaden z chłopaków nie rozluźnił się. Żaden nie zmienił pozycji. Każdy, zarówno z Karasuno jak i Nekomy, był w stu procentowej gotowości.

Gwizdek.

Kuroo porzucił piłkę, po czym wyskoczył do niej i zaserwował mocno, mając nadzieję, że przedmiot dotknie podłogi.

— Moja! — krzyknął Daichi, odbierając serw dołem. Piłka odbiła się od jego rąk, po czym poszybowała w stronę rozgrywającego. Kageyama nawet nie spojrzał na osobę, do której zamierzał podać. Zanim piłka dotknęła rąk Tobio, Hinata był już po właściwej stronie boiska. 

Szybkie podbicie, wyskok, idealne wybicie piłki w boisko.

Okrzyki zwycięstwa Karasuno.

Zadowolone uśmiechy zabójczego duetu.

— Yay, Sho-nii! — Miyako oczarowana podbiegła do licealisty. Jej oczy świeciły się niczym dwa małe diamenciki, wyrażając pełną ekscytację i podziw dla chłopaka. — Naprawdę umiesz latać!

— Ano umiem — zaśmiał się rudzielec, wycierając spoconą twarz w koszulkę.

Ten mecz był totalnym szaleństwem. Żadna z drużyn nie chciała odpuścić chociażby jednego punktu, przez co ich liczba przekroczyła trzydzieści. Koniec końców to Karasuno udało się zyskać przewagę dwóch punktów i wygrali.

Wygrali z Nekomą.

Mimo że był to tylko trening, siatkarze skakali ze szczęścia.. Oczywiście w duchu. Fizycznie nie mieli na to siły.

— Nie cieszcie się tak! Odkujemy się jutro! — krzyknął Kuroo, mimo to sam uśmiechnął się zadowolony. Karasuno zaczęło robić postępy. Śmietnikowe wojny nareszcie nabierały ciekawych obrotów, a kogo by to nie cieszyło?

— Ne, Sho-nii, naucz mnie latać! — siedmiolatka uniosła ręce w górę, okręcając się raz wokół własnej osi.

— Może nie teraz...

— Jesteśmy po ciężkim meczu, Miyako — Sugawara poczochrał dzieciaka po głowie. — Musimy odpocząć.

— Odpoczynek jest do bani — mruknęła siedmiolatka. - Braciszek też zawsze chce odpoczywać jak wraca ze szkoły.

— No widzisz? Widocznie twój braciszek też ciężko trenuje.

— Już nie trenuje.

Na ponury ton Miyako, między siatkarzami zapadła niezręczna cisza. Nikt nie wiedział co powiedzieć. Nie chcieli palnąć jakiejś gafy, przez którą dzieciak mógłby się rozpłakać...

— Nie będę ryczeć — powiedziała, jakby czytając chłopakom w myślach. — Jestem na obozie i też muszę ciężko trenować. Zostanę lepsza od braciszka! I wtedy będzie chciał ze mną grać!

— Tak właściwie, jak masz na nazwisko, Miyako-chan? — zainteresował się nagle Ennoshita. Kageyama nadstawił ucha, zaciekawiony. Odkąd zobaczył dziewczynkę, nie mógł oprzeć się wrażeniu, że już ją gdzieś widział. Tylko nie wiedział gdzie.

— Nie powiem — zaśmiała się, wystawiając zabawnie język. — To ta~jem~ni~ca! Ale mój braciszek was zna. I jego głupi kolega też was zna i was nie lubi.

— Nie lubi? — zdziwił się Noya.

— Dlatego, że jesteście fajni. A on nie lubi ludzi fajniejszych od siebie... Chociaż nie — zaśmiała się nagle. — Lubi mojego braciszka. Niestety. 

Little Red Monster|| HAIKYUU!! ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz