~3~

62 8 16
                                    

O równej 20 przyszli moi rodzice, którzy byli po pracy. Chcąc uniknąć trudnej rozmowy, skierowałam się do swojego pokoju. Gdy już byłam na schodach usłyszałam głos mamy wołający mnie do kuchni.
Cicho wzdychając zwróciłam się ku dołu schodów i z nich zeszłam. Weszłam do pomieszczenia i usiadłam na tym samym krześle, na którym siedziałam rano przy rozmowie z tatą. Mama, która siedziała przy stole, dotknęła swoją dłonią mojej i spojrzała na moją twarz. Tata, który chwile wcześniej był oparty o blat, wyszedł z kuchni nic nie mówiąc. 
-Liv.. zdajesz sobie sprawę z tego, że tata jest zawiedziony całą zaistniałą sytuacją? - jej wyraz twarzy dawał wrażenie, że jest smutna. Moi rodzice niestety są tymi, którzy wymagają więcej niż przeciętni rodzice. Chcą, aby ich dziecko było jak najlepiej przez nich wychowane i aby dawało dobry przykład swoim dzieciom. Bywają surowi ale kocham ich. To przecież moi rodzice.
-Mamo..-zbliżyłam się do niej abym mogła powiedzieć jej całą prawdę - proszę cię, tylko nie mów tacie -powiedziałam i na te słowa przytaknęła. W skupieniu słuchała tego co mówię.
Powiedziałam jej o wszystkim łącznie z Dylan'em. Po wszystkim przytuliła mnie mocno i dziękowała za szczerość. Po zakończonej rozmowie przyszłam do taty i usiadłam obok niego.
-Tato...przepraszam, że tak wyszło, wiem, że nie powinnam ale...
-Już nic się nie stało. Wszystko dobrze - przerwał mi i mnie przytulił.
Uśmiechnęłam się do niego i wstałam z kanapy. Uznałam, że się umyję i pójdę spać. 
Z racji, że los chciał abym nie mogła zasnąć, udało mi się dopiero o 4 nad ranem.
*
*
*
Na następny dzień, czyli piątek, znów nie zastałam rodziców w domu, ponieważ wstałam równie  późno jak wczoraj, bo o 13:22.

Nie powinnam chodzić tak późno spać, ale no cóż.

Postanowiłam się szybko ogarnąć. Po skończonych czynnościach zeszłam do kuchni. 
W połowie schodzenia usłyszałam głos telewizora, co było absurdalne, dlatego, że byłam sama. Po cichu stawiałam kolejne kroki, aż udało mi ujrzeć salon. Myślałam, że zejdę na zawał. 
Na mojej kanapie siedziała osoba. Myślałam, że to ktoś kompletnie mi nieznajomy, lecz tylko mi się tak zdawało. Przebywała tam moja najlepsza przyjaciółka - Malia. 
Szybkim krokiem udałam się w jej kierunku.
-Chcesz żebym zmarła na zawał? - stanęłam przed telewizorem tak, aby zasłonić jej widok i wymachiwałam rękami na wszystkie strony.
Przyjaciółka spojrzała się na mnie i powitała ciepłym uśmiechem.

-Oh, postanowiłam cię odwiedzić, a ty chcesz mnie zabić? - zaczęła się śmiać na co ja też zareagowałam śmiechem.
-Spokojnie, nie jestem tym psycholem, który pobił tych chłopaków- uśmiechnęłam się i siadłam obok niej.
-Co masz zamiar z tym zrobić? 
-Jak to co? No nic, policja się tym zajęła. Poza tym nie było mnie tam - kręciłam włosami i patrzyłam na nią w skupieniu.
-Ale.. czy ty czasem ich nie znasz? - jej wyraz twarzy przybrał rodzaj dociekliwości.

W tym momencie mocno walnęłam ręką o czoło. 

-Ahh, Boże. Jaka ja jestem głupia. No jasne, że znam, ale tylko Dylan'a McRae - gdy to powiedziałam, Malia wstała aż z kanapy uradowana i szeroko się uśmiechała.
-No więc jedziemy do szpitala! - zwróciła się w kierunku drzwi frontowych cała w skowronkach.
-Ty jesteś norm.....-chciałam mówić dalej, ale głośne pukanie do drzwi rozniosło się po całym domu.
Malia zrobiła krok w tył, a ja zerwałam się z kanapy i ruszyłam w kierunku drzwi.
Gdy je otworzyłam, nikogo przed nimi nie było. Jedynie jedna, mała, biała kartka leżąca na wycieraczce. Podniosłam ją i zamknęłam drzwi przekręcając zamek. Moja przyjaciółka była również zaciekawiona, więc podeszła do mnie i zaczęłyśmy czytać. Treść mnie mocno wystraszyła i spowodowała we mnie niepokój. 


"BĘDZIESZ KOLEJNA, SUKO :)"

Za nic nie wiedziałam kto jest nadawcą, ale wiedziałam o co chodzi. Moja przyjaciółka również sprawiała pozór wystraszonej.

-Jedziemy do Dylan'a - powiedziałam i od razu wyszłyśmy. 
*
*
*
15 minut później znalazłyśmy się na miejscu. Jak się okazało, Dylan leżał w sali nr 135. Windą wjechałyśmy na 2 piętro i przechadzałyśmy się wśród korytarzy, aby znaleźć tą jedną salę. 

Znalazłyśmy ją, więc weszłyśmy nie zastanawiając się. 
Moim oczom ukazał się leżący, okropnie poobijany, cały w bandażach Dylan, a na łóżku obok jak się domyślam jego przyjaciel - James, który spał i miał mniej obrażeń ale za to jak się mogłam domyślić,  miał złamany nos. 

Gdy chłopak odwrócił głowę w moją stronę od razu na jego twarzy pojawił się uśmiech i wyciągnął rękę w moim kierunku mówiąc przy tym "Hej Liv". Od razu podeszłam do jego łóżka i przysunęłam krzesełko na którym usiadłam, a następnie złapałam go za rękę, którą wcześniej do mnie wyciągnął. 

-Jak się czujesz? - spytałam wyraźnie zmartwiona. 
-Lepiej... - odezwał się ochrypniętym głosem. 
Na jego brzuchu dostrzegłam bandaż, a na nim sporą ilość krwi. Mocno mnie to zmartwiło.
-Co ci się stało w brzuch? - spytałam nie odrywając wzroku od rany. 

-Dostałem nożem, to nic wielkiego - głaskał swoim kciukiem moją rękę opiekuńczo. 
Spojrzałam na Malię dając jej znak, aby zostawiła nas na chwile samych. Przyjaciółka tylko przytaknęła i wyszła na korytarz.
-Dylan... - spojrzałam w jego oczy - powiesz mi co się stało?
Uśmiech który mu towarzyszył nagle zniknął, a chłopak odwrócił wzrok w stronę okna. 
-Pobiłem się z pewną osobą, miałem powody. Na razie to pozostanie dyskretne, a wkrótce się o wszystkim dowiesz - tym razem się odwrócił w moją stronę i patrzył głęboko w moje oczy.
Postanowiłam nie rozpoczynać awantury, więc tylko przytaknęłam, a on przyciągnął mnie do siebie jednocześnie mnie przytulając i głaskając moje włosy.

-Właściwie, co cię tu sprowadza? - mówił ciepłym głosem tym samym nie przerywając czynności. 
-Martwiłam się i pomyślałam, że miło ci będzie jeżeli cię odwiedzę. Poza tym, w wiadomościach się dowiedziałam o zdarzeniu - powiedziałam na co on mnie mocniej przytulił. 
Po kilku minutach oderwaliśmy się od siebie, a ja z tylnej kieszeni wyciągnęłam kartkę, która znalazła się pod moimi drzwiami i pokazałam ją Dylan'owi ze zmartwieniem i strachem malowanym na twarzy. Chłopak ponownie złapał mnie za rękę i był lekko poddenerwowany. 
-Czy.. mogę zachować tą kartkę? - spytał, na co ja stanowczo przytaknęłam - nie bój się, obronię cię malutka.... 



--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No i jest rozdział 3, teraz tylko pisać 4. 


Wszyscy Zaczynaliśmy Jako Nieznajomi || herman tømmeraasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz