[Rozdział pierwszy]

444 36 24
                                    

,,Decyzja oswojenia niesie w sobie ryzyko łez''
              Antoine de Saint-Exupéry

Odkąd pamiętam, zawsze byłam inna od swoich rówieśniczek. Ubierałam się w spodnie i luźne koszulki. Nienawidziłam gryzących, różowiutkich sukieneczek, które powinnam  nosić, jak twierdzili moi rodzice. W przedszkolu wolałam bawić się z chłopakami. Na początku byli zdziwieni, że dziewczynka lubi samochodziki i klocki, a nie lalki Barbie, ale w końcu mnie zaakceptowali i uznali za
,,swoją''. W sumie, chyba raz podeszłam do dziewczyn, żeby przyłączyć się do ich zabawy
i zobaczyć, co one takiego widzą w tych lalkach, ale skończyło się na tym, że oderwałam jednej
z Barbie plastikowe kończyny. Strasznie nudzila mi się zabawa w rodzinę, więc wymyśliłam sobie wtedy historię, w której okazało się, że Ken zdradzał Sally (tak dziewczynki nazywały lalkę) i kiedy ona dowiedziała się
o tym, została zamordowana przez Krysię (drugą laskę Kena). Cóż, już jako mała dziewczynka byłam bardzo mądra. Naszą wychowawczynię to martwiło
i zawsze gdy mama odbierała mnie z przedszkola, długo ze sobą rozmawiały. Moja rodzicielka nie była zadowolona zachowaniem córeczki
i jednocześnie martwiła się tym, że nie jestem jak reszta dziewczynek bo bawię się
w spidermana zamiast urządzać ślub lalkom. Jednak
w podstawówce, gdy miałam 11 lat, wszyscy mężczyźni zaczęli napawać mnie obrzydzeniem. Za dziewczynami też zbytnio nie przepadałam, ale trafiały się takie, które już od pierwszego spojrzenia że tak powiem, hmmm... Przypadały mi do gustu. Nie rozumiałam tego ani trochę. W szkole nie rozmawiałam o tym z nikim, bo bałam się komukolwiek o tym powiedzieć. Zresztą i tak nie miałabym komu się zwierzać.
Z jednym wyjątkiem, ale staram się wymazać tę osobę z pamięci. Inni wyczuwali chyba, że jestem jakaś dziwna. W szóstej klasie kupiłam sobie pierwsze glany
i zaczęłam słuchać dobrej muzyki, która jest tylko darciem mordy, i nie da się jej słuchać według większości ludzi włączając w to moich rodziców. Tak  oto stałam się ,,szatanistką* jedzącą koty i noszącą buty clowna''. W gimnazjum poznałam Jennifer, do której czułam ,,to coś''. Właśnie dziś, 23 listopada, po dwóch latach ignorowania mojego istnienia zwróciła na mnie uwagę...

Siedziałam jak zawsze sama na okropnie zimnych schodach prowadzących do szatni. Z otępienia wyrwał mnie przeszywąjacy dźwięk dzwonka zwiastujący rozpoczęcie kolejnej lekcji.
- Nosz kurwa! - krzyknęłam ze złości i trzasnęłam ołówkiem o ziemię. Spojrzałam na prawie skończony rysunek. Od tygodnia męczyłam się z jednym małym szczegółem. Usta. Pocałunek. Nie mam pojęcia, czemu rysuję akurat to. Nie wiem...
- Ale super rysujesz! - usłyszałam nad sobą znajomy głos. Uniosłam głowę i ku mojemu zdziwieniu zobaczyłam Jennifer. Wzięła do ręki mój ołówek i sprawnym ruchem dorysowała brakujące linie. Ze zdziwieniem kierowałam swój wzrok to na dziewczynę, to na skończony rysunek.
- No na co się tak gapisz? Mam coś na twarzy czy co? - zaśmiała się. Tak pięknie się śmiała. Zarumieniłam się, kiedy uświadomiłam sobie, o czym myślę.
- Robisz się czerwona - zauważyła. Kurna.
- Jakoś taka mało rozmowna jesteś. Jennifer Fuliner - podała mi rękę.
- Wiem jak się nazywasz - za późno ugryzłam się w język. Cholera! Przypał już przy pierwszej rozmowie. Rzadkie wymiany zdań z kimkolwiek dają o sobie znać.
-  Tiffany Yernis - odpowiedziałam nadal zdumiona tym, że jedna
z popularniejszych lasek w szkole właśnie z własnej woli ze mną gada i nie jest na lekcjach, jak każda grzeczna dziewczynka. Uścisnęłam jej delikatną dłoń.
- Grasz na jakimś instrumencie, czy coś trenujesz? - zadane pytanie zaskoczyło mnie. Znów.
- Gram na gitarze i trenowałam kiedyś sztuki walki. Ale skąd...- nie zdążyłam nawet dokończyć.
- Gdy uściskałaś mi dłoń, zrobiłaś to dość mocno a poza tym twoja skóra na palcach jest twarda i szorstka. Zawsze chciałam grać na gitarze...- jej wzrok zrobił się nagle rozmarzony. Po chwili potrząsnęła głową i skierowała na mnie swoje piękne, herbaciane oczy. Miała długie, ciemno-blond włosy wspaniale podkreślające kolor jej źrenic. Nie jedna modelka zazdrościłaby jej figury.Usmiechnęła się do mnie.
- Znów jesteś czerwona. Ale mniejsza o to. Chciałabyś gdzieś wyjść? Już dłużej w tej budzie nie wytrzymam.- powiedziała całkiem poważnie. Zawsze myślałam, że Jennifer to dobra uczennica, wzorowa córka, znana i lubiana. Coś w stylu plastic is fantastic. Tymczasem okazuje się, że to całkiem fajna osoba, którą coraz bardziej lubię. Po raz drugi w tym dziwacznym dni podała mi rękę i pomogła wstać z podłogi. Pozbierałam swoje rzeczy, niedbale wrzuciłam wszystko do torby
i podeszłam do dziewczyny, która przez cały czas przypatrywała mi się z zaciekawieniem. Była ode mnie trochę wyższa. I ten  zapach... Mmm... Cynamon i chyba kawa...  ,,Przestań!''- skarciłam się w myślach. Jednak nie powstrzymałam się. Objęłam Jennifer i mocno ją przytuliłam. Pachniała tak cudownie.
- Chciałabym ci bardzo podziękować. Pierwszy raz od... Od bardzo dawna ktoś szczerze ze mną rozmawia. Dziękuję... - wyszeptałam muskając ustami jej ucho. Wtuliłam twarz w jej bluzkę. Oczy mnie piekły. Poczułam, że łzy ciekną mi po policzkach. Nie! Czemu akurat teraz? Cholera! Dobra, łzy stoop! Moim ciałem zaczął wstrząsać niekontrolowany szloch. Sama nie wiedziałam, czemu się rozpłakałam. Chyba za długo już trzymałam w sobie te wszystkie narastające emocje. Zdziwiła mnie reakcja dziewczyny. Pewnie ktoś inny na jej miejscu szybko by mnie odepchnął i uciekł, jednak ona z lekkim wachaniem mocniej mnie do siebie przytuliła i zaczęła gładzić moje plecy ręką, jakby chciała dodać mi otuchy. Robiła to tak ostrożnie, jakbym miała zaraz rozpaść się w jej ramionach.
- Spokojnie... Już cię nie zostawie... Słyszysz? Już się mnie nie pozbędziesz! Lepiej zastanów się, z kim się zadajesz! - zaskoczyła mnie. Bardzo. Po chwili mój płacz zamienił się w śmiech. Oby dwie stałyśmy tak przytulone i śmiałyśmy się w najlepsze. Musiałyśmy wyglądać jak skończone idiotki.
- Jenni!- usłyszałam za sobą głos, którego z żadnym innym nie mogłabym pomylić.
- Wreszcie cię znalazłem! - znienawidzony przeze mnie chłopak Jennifer John, przystanął na chwilę widząc nas nadal przytulających się do siebie.
- Co ty tu robisz debilko?! Obściskujesz się z tą szmatą?! Ja pierdole! Co ty odwalasz?! Powinnaś być teraz na lekcjach!- podszedł do Jennifer i trzasnął ją w twarz. Siła uderzenia była tak duża, że dziewczyna upadła na ziemię.Dłużej już nie wytrzymałam.
- Ty dupku! - krzyknęłam i ruszyłam na Johna z pięściami. Prawy sierpowy i kopniak z wyskoku. To wystarczyło, by idiota runął na ziemię ledwo przytomny. Dyszałam ciężko ze złości. Z nosa sączyła mu się krew a na policzki miał straszne otarcie. Glany to nie spisywana broń, której możesz użyć w obronie własnej lub czyjejś. Jak widać kupa mięśni przeciw małej ale szybkiej przeciwniczce w tak wspaniałych i szlachetnych butach, na nic się nie zda. Pochyliłam się nad żałośnie wyglądającym chłopakiem.
- Jeśli jeszcze raz dotkniesz ją lub choćby zbliżysz się do niej obiecuję, zabiję cię ciulu. - syknęłam przez zaciśnięte zęby. Zmoczył się ze strachu. Cofam moje poprzednie słowa. Jednak da się wyglądaç jeszcze żałośniej. Miałam ochotę się roześmiać. Zapomniałam o tym, że Jennifer wciąż jest tu obecna. Popatrzałam w  stronę dziewczyny. Na jej twarz powoli wypełzal mściwy uśmieszek.
- Zrywam z tobą kupo gówna - splunęła John'owi prosto w twarz. Zachowanie dziewczyny znów mnie zadziwiło. Myślałam, że będzie na mnie zła. Co jak co, ale leżał przed nami jej były chłopak. Największe ,,ciacho'' w szkole. Poczułam jak Jennifer łapaie mnie za ramię i zaczyna ciągnąć do szatni głośno się śmiejąc.

*Szatanista - nie martw się, mam jeszcze jakieś resztki mózgu (chyba), i wiem, że pisze się satanista. Po prostu większość tępiących styl Tiffany tak się wyraża (nie pytajcie mnie).

                    ~~~~~~~~~

Wow. Serio to opublikowałam? Chyba mnie powaliło *-*. Nie wiem co z tego gówna wyjdzie, ale postaram się ;-; Wątpię czy komuś będzie się chciało to czytać, ale od razu ostrzegam, że jestem mega leniwa. Jeśli za długo nie będę pisać znaczy że mam kryzys
i potrzebuję kogoś kto mnie okrzyczy. Pilnujcie mnie!
Dzięki za przeczytanie!!! Jeśli są jakieś błędy bardzo przepraszam.

Mudai_

NigdyWhere stories live. Discover now