Rozdział 8

394 34 6
                                    

Maxon's POV:

Pierwsze spotkanie z kandydatkami. A co jeśli żadna mi się nie spodoba? Jeżeli nie będę chciał wyjść za żadną? Odrzuciłem od siebie te myśli. W końcu trzeba być optymistą i wesoło patrzeć na świat. Na pewno jakaś mi się spodoba. Jestem tego pewien. Z moich rozmyślań wyrwało mnie pytanie do drzwi.

- Maxonie chciałem ci tylko przypomnieć, żebyś zrobił sobie listę z pytaniami do kandydatek - powiedział doradca.

No właśnie lista. Jak mogłem o tym zapomnieć. Muszę wziąć się do pracy, bo spotkanie już za godzinę.

- Dziękuję Alex.

Chłopak uśmiechnął się, lekko się ukłonił i wyszedł. Wziąłem pierwszą lepszą kartkę z biurka, długopis i zacząłem zapisywać pytania. Zwykłe, najzwyklejsze pytanie, dzięki którym choć trochę będę mógł poznać kandydatki. Były to głównie pytania o zainteresowania, hobby i takie tam.

W końcu nadszedł czas na zejście na dół. Wziąłem kartkę z pytaniami, swój notatnik i zgłoszenia kandydatek. Wszystko zostało zaplanowane i dopięte na ostatni guzik. Nagle idąc po korytarzu zobaczyłem coś świecącego w kącie. Wziąłem to do ręki. Okazało się, że to jakiś naszyjnik. Najwyraźniej któraś z dziewczyn musiała go zgubić. Postanowiłem, że oddam im na rozmowie.

Gdy wszedłem do pokoju odłożyłem notatnik, zgłoszenia i pytania na stół, zapamiętując pierwsze trzy.

Pierwszą kandydatką była niejaka Ashley Brouillette z Allens, Trójka. Wyglądała na sympatyczną. Jednak była jak dla mnie zbyt nieśmiała i sztywna. Nie mój typ. Gdy wyszła skreśliłem jej imię w notatniku i postawiłem X na zgłoszeniu.

Kolejne spotkania przebiegały podobnie. Jedne były gorsze, drugie lepsze. Pytałem się każdej kandydatki o naszyjnik. Jak dotąd żadna się do niego nie przyznała. Za każdym razem zapisywałem uwagi w notatniku, skreślałem imiona, stawiałem krzyżyki i znaki zapytania.

Kolejną kandydatką była Celeste Newsome, Dwójka. Wysoka, świetna figura, długie czarne włosy, zabawna, flirciarska. Całkiem przyjemnie mi się z nią rozmawiało. Jako iż moją pasją była fotografia, a ona była modelką, znaleźliśmy wspólny temat do rozmów. Dlatego przegadałem z nią aż ponad 20 minut.

Drugą dość interesującą dziewczyną była Marlee Tames, Czwórka. Czarodziejka tryskała energią. Była otwarta, przyjacielska, miła i niebrzydka. Jak na razie z nią i z Celeste najlepiej mi się rozmawiało. Całkiem ok była także Kriss Ambers, Trójka.

W końcu przyszedł czas na ostatnią kandydatkę - Americe Singer, Piątkę. Czyli to do niej należał naszyjnik. W oczy rzuciły mi się jej rude włosy. Wyróżniały ją od innych kandydatek. Gdy usiadła nie mogłem przestać wpatrywać się w jej śliczne zielone oczy. Ale stop Maxon. Nie daj się, aż tak ponieść emocją.

- Witaj moja miła Americo - powiedziałem z uśmiechem.

- Nie nazywaj mnie tak, proszę. Nie jestem twoją miłą. Nie jestem niczyją miłą.

Przyznam, że ona zaczynała mi się coraz bardziej podobać. Instrygowała mnie. Jeszcze żadna dziewczyna nie kazała mi przestać mówić na nią moja miła.

Sięgnąłem do kieszeni i wyciągnąłem  naszyjnik. Położyłem go na dłoni i wyciągnął ją ku niej. Gdy chciała go zabrać, zacisnąłem dłoń w pięść i cofnąłem rękę. Wpadłem na genialny plan.

- Nie tak prędko moja miła.

Spojrzała na mnie zabójczym wzrokiem.

- Nie mów do mnie moja miła - wycedziła - a teraz oddawaj mój naszyjnik.

- Widzisz Americo, jeśli chcesz odzyskać naszyjnik przyjdź dziś o 23:00 do ogrodów będę tam na ciebie czekał.

Chciałem spędzić z nią po prostu trochę więcej czasu niż te 10 minut, które już minęły.

- Dobrze - powiedziała niechętnie - Ale jak przyjdę do tych ogrodów to oddasz mi naszyjnik tak?

Przytaknąłem. Nie sądziłem, że się na to zgodzi. Najwidoczniej ten wisiorek musiał być dla niej bardzo ważny. Powiedziałem, że niestety nasz czas minął i że widzimy się na kolacji, a potem w ogrodach. Uśmiechnęła się i wyszła. Zmieniam zdanie, jak dotąd najlepsza była America.

Po kolacji miałem wybrać, które kandydatki mają opuścić pałac. Wiedziałem, które mam zamiar wyrzucić. Bałem się, że to nie będzie takie proste.

Przez całą kolację patrzyłem i myślałem o Americe. Cholera, trzeba przygotować coś na to nasze spotkanie w ogrodach. Na śmierć bym zapomniał. Dziewczyna jadła dość zachłannie. Zdałem sobie sprawę, że w końcu jest piątką i nie ma pewnie na co dzień takiego jedzenia. 

Gdy zobaczyłem, że wszystkie kandydatki skończyły jedzenie, wstałem.

- Dziewczyny, które teraz wyczytam niech udadzą się do Komnaty Dam - powiedziałem, ponieważ nie chciałem robić scen przy wszystkich.

Następnie wyczytałem 8 kandydatek. Nagle w jadalni zapanował chaos. Dziewczyny kłóciły się po co mają zostać i tym podobne. Potem poszedłem do Silvi i prosiłem, żeby odwołała wszystkie jutrzejsze zajęcia. Miałem zamiar spędzić trochę czasu z kandydatkami, mimo że moją faworytką była America. Kobieta niechętnie się zgodziła, tłumacząc tym, że musi przygotować dziewczyny do piątkowego Biuletynu. W końcu wszyscy się rozeszli.

Poszedłem do Komnaty Dam chcąc to załatwić jak najszybciej, by móc zając się przygotowaniami do wieczornej "randki". Wszedłem szybko do pomieszczenia i zamknąłem drzwi.

- Jak wiecie to są eliminacje, więc ktoś kiedyś musi odpaść - powiedziałem - poprosiłem abyście zostały, ponieważ z przykrością muszę powiedzieć, że dziś wypadło na was. Jutro z rana opuszczacie pałac.

Ich reakcje były różne. Jedne płakały, inne błagały mnie o szansę. Lecz ja swojej decyzji nie zmienię. Oznajmiłem, że do każdej z nich przyjdzie Silvia i wyjaśni wszystkie rzeczy dotyczące wyjazdu. Następnie wyszedłem.

Pora zająć się przygotowaniami. Nie mam pojęcia, dlaczego tak bardzo się staram. Ta dziewczyna zawróciła mi w głowie. Ostatnio czułem się tak z ..., a zresztą nie warto o niej wspominać. Zszedłem do kuchni, by poprosić o przygotowanie jakiś przekąsek, ponieważ postanowiłem, że zrobię mini piknik. Podpytałem trochę i dowiedziałem się, że America najbardziej lubi słodkości. Dlatego kucharze mieli przygotować dla nas coś słodkiego. Następnie poszedłem zorganizować jakiś koc czy coś na czym można by było usiąść. Na całe szczęście udało mi się znaleźć. Do spotkania została jeszcze niecała godzina, więc poszedłem do pokoju się odświeżyć. Po odświeżeniu postanowiłem wszystko przyszykować w ogrodach i pójść po dziewczynę. Jeszcze nie całe 10 minut. Akurat zdążę. Wcześniej jeszcze spytałem o numer jej pokoju. Stanąłem przed drzwiami pokoju 221 z różą w ręku. Naprawdę nie wiem co się ze mną dzieje. Ale trudno. Nie czas teraz o tym myśleć. Chcę spędzić miło czas i poznać trochę tę czarodziejkę. Zapukałem do drzwi i czekałem, aż ktoś je otworzy.

Co sądzicie o rozdziale? Podobała wam się perspektywa Maxona? Postanowiłam nie dodawać rozdziałów gdy będzie ileś tam głosów. Rozdziały, więc będą pojawiać się regularnie co 1-2 dni. Do następnego.

Czarodziejskie RywalkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz