M C K E N Z I E
Trzaskanie drzwiami, słońce rażące w oczy i jazgot psa sąsiada, który jak co dzień oznajmił mi, że jest ósma rano i przyjechał listonosz z nowym dziennikiem- kolejny dzień właśnie miał się zacząć. No, chociaż kolejny zdawał się być nieco wyolbrzymionym określeniem- każdy mój dzień był niemalże lustrzanym odbiciem poprzedniego.
Pierwszą rzeczą, która przyciągnęła moją uwagę była dość głośna wymiana zdań dochodząca z parteru- takie rzeczy się u nas nie zdarzały, toteż tym mocniej mnie to zainteresowało. Założyłam kapcie i jak najciszej się dało ruszyłam ku schodom. Rozmowa toczyła się w kuchni, toteż przystanęłam może pół metra od wejścia i wsłuchałam się uważniej.
Bardzo szybko zorientowałam się z kim rozmawiał mój brat- była to moja guwernantka, Clarissa. Zazwyczaj przychodziła do nas, zależnie od mojego planu zajęć, między dziesiątą a jedenastą, a dziś pojawiła się niewiele po ósmej- dziwne.
– Czemu mówisz mi o tym dopiero teraz? – zagrzmiał Chris, a ja instynktownie odsunęłam się kawałeczek. Nie byłam przyzwyczajona do takiego tonu; rzadko bywał na tyle zły, by go przyjmować – Ty wiesz ile będę mieć teraz problemów?
– Postaw się na moim miejscu.– odparła nieco przyciszonym głosem – Dowiedziałam się o tym wczoraj wieczorem, dziesięć godzin później jestem tu i od razu ci o tym mówię, chyba szybciej się nie dało.
– Ale to nie może poczekać z tydzień? – warknął
– Po co?
– Po to, żebym mógł w tym czasie znaleźć kogoś na twoje miejsce. To, że ty możesz wyjechać w przeciągu godziny nie znaczy, że ja w tyle samo znajdę nową nauczycielkę dla McKenzie. Zresztą pomyślałaś o niej? No i jak ja jej o tym powiem?
– Mac jest taka mądra; zrozumie, że nie miałam innego wyboru. Ten wyjazd może uratować i moje małżeństwo i męża, naprawdę mi na tym zależy. – odparła, a w jej głosie wyraźnie dało się posłyszeć smutek. Zbierało jej się na płacz.
– Wypłatę wyślę dziś popołudniu, przelew powinien być jutro rano. – westchnął Chris – Chcesz się pożegnać z Mac? Wydaje mi się to lepszą opcją, aniżeli wyjazd się bez słowa.
– Przyjdę około dziesiątej trzydzieści, wtedy powinnyśmy zacząć lekcje, także pożegnam się, powiem o co chodzi, wyjaśnię wszystko. – mruknęła – Mimo wszystko pracę z nią będę zawsze dobrze wspominać, a tobie dziękuję za tę możliwość, Chris.
– Nie masz za co dziękować.– odparł, po czym oboje ruszyli w stronę drzwi, a ja czym prędzej udałam się do swojego pokoju i zdecydowałam, że będę zachowywać się, jak gdyby nigdy nic.
Cholernie zdziwiło mnie to, co właśnie usłyszałam. Byłam niesamowicie zżyta z Clarissą- to była jedyna z moich dotychczasowych guwernantek, z którą udało mi się zawiązać swego rodzaju więź- mogłam z nią rozmawiać nie tylko na tematy około szkolne i zawsze była gotowa mi pomóc. Mogę powiedzieć, że zastępowała mi mamę wtedy, kiedy było trzeba.
Strasznie będzie mi jej brakować.
– Nie śpisz? – do mojego pokoju nagle wparował Chris, po czym spojrzał na mnie zdziwiony – Coś wcześnie, jak na ciebie.
– Obudziłam się przed chwilą, pies sąsiada był dzisiaj wyjątkowo głośno.
Blondyn usiadł na brzegu mojego łóżka po czym wsparł się o wezgłowie i zaczął wykręcać palce we wszystkie możliwe strony, jednocześnie zagryzając wargę- przez takie pierdoły strasznie ciężko było mi uwierzyć, że Christopher był już dorosły i w pełni samodzielny. Nigdy nie był dobry w załatwianiu trudnych i „dorosłych" problemów.
CZYTASZ
perfect enemy [już w księgarniach]
RomancePo wielkiej rodzinnej tragedii, której nikt by się nie spodziewał, siedemnastoletnia McKenzie będzie miała okazję sprawdzić, czy powiedzenie 'prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie' ma przełożenie na prawdziwe życie. opis od wydawcy: Był ideal...