Pani Znieczulica

101 16 23
                                    

Pani Znieczulico, może uznać to pani za niestosowne, ale ja wierzę w Pani namacalność. Jest Pani tak rzeczywista, mógłbym przysiąc, że jest pani żywą osobą z krwi i kości. Jak to jest, proszę Pani, że tak często Panią widuję, zwyczajnie spacerując miastem? Kiedy o Pani myślę, jestem w stanie wyobrazić sobie cały Pani życiorys, taka Pani jest silna. Da pani wiarę? Nie? To może niech Pani przystanie na chwilę, weźmie sobie krzesełko, jest o tam, w rogu pokoju, i wysłucha Pani mojej pozycji. O tak, niech Pani posadzi to krzesełko, gdzie tylko Pani chce, byle by było Pani wygodnie. Może to chwilę zająć, sama Pani rozumie. Przez tą chwilę niech skupi Pani uwagę wyłącznie na mnie, nie na tych biednych ludziach wokół, dobrze? To drobna tylko przysługa, jaką może Pani wyświadczyć społeczeństwu.

Szczerze powiedziawszy, uważam, że z początku musiała Pani być niczym taki mały, bezbronny noworodek. Machała Pani rączkami i nóżkami, próbując złapać kontakt ze światem. Kiedy ujrzała Pani swoją rodzicielkę, zaczęła Pani krzyczeć. Nie, nie z powodu podniecenia. Była Pani oburzona, że musi Pani użerać się z tym inkubatorem jeszcze przez długie lata, chociaż wtedy Pani tego nie wiedziała. Pani po prostu to czuła, ot co. Brzydziły Panią niezrozumiałe, słodkie słówka, jakie grupka należącą do Pani "rodziny" wciąż kierowała w Pani kierunku. Nawet, jeśli nie miała Pani zębów, starała się Pani sprawiać rodzicielce ból podczas karmienia Pani piersią. Nie zważała Pani na liczne stroje, czy zabawki, jakie Pani dostawała. Zawsze z krzykiem upominała się Pani tylko o więcej i więcej. Przecież Pani zasługiwała już wtedy na wszystko, mimo że nic szczególnego Pani nie uczyniła. Im bardziej Pani rosła, tym bardziej dostrzegalna była Pani nieczułość i niewdzięczność. Co Panią obchodziło, że Tatusia bolała głowa? Pani musiała obejrzeć tą konkretną bajkę w tej konkretnej chwili, a że Tatę będzie bardziej głowa boleć, to fajnie, będzie się z czego dodatkowo pośmiać. Z obojętnością spoglądała Pani na pochwały w Pani kierunku, gdy zaczynała Pani raczkować, a następnie samodzielnie chodzić. Pani pierwszym słowem było "daj" następnie rozwinięte do "spadaj", a owe dwa zwroty były naprawdę przydatne w Pani młodym życiu. Wszystko musiała mieć Pani na zawołanie, bezwarunkowo! Nie było innej opcji, gdyż skończyłoby się to płaczem, jakiego mało. Wszyscy wówczas okazywali Pani współczucie, którym Pani się brzydziła, i zaczynała krzyczeć, aż uprzednia potrzeba nie zostanie zaspokojona. Co to dla Pani?

Mimo, że Pani "siła" nie oddziaływała na dorosłych w innej formie, niż zaspokajanie Pani potrzeb i zachcianek, była już Pani ma tyle rozbudowana, aby udzielić się i innym dzieciom. Stało się to jasne już w przedszkolu, kiedy tylko ktoś odważył się odebrać Pani chociażby pojedynczego, granatowego klocka, z małej, plastikowej wieżyczki. Taka osoba w "nagrodę" dostawała o wiele więcej klocków. Rzucała Pani w nią całym swoim zapasem, aby następnie wyżyć się na owej, twierdząc, że zniszczyła ona Pani budowlę. Nie tak było? Muszę przyznać, że pod tym względem była Pani obdarzona nieprzeciętną hojnością. No, ale to nie wszystko, proszę Pani! Gdy taki Pani rówieśnik zaczynał płakać, obrażała go Pani i śmiała się z niego, zachęcając do tego inne dzieci. Dzieci są naiwne, a Pani doskonale o tym wiedziała. Wystarczyło, aby bez konkretnych powodów powiedziała Pani "Nie rozmawiaj z Kasią, Kasia jest be" i owy Pani kolega, czy owa Pani koleżanka przez parę tygodni nie rozmawiała z Kasią, bo przecież Kasia jest be. Po co zadawać się z kimś, kto jest be?

O ile w przedszkolu takie zagrywki zupełnie wystarczyły, tak w szkole musiała się Pani bardziej postarać. Należy jednak zacząć od początku, a więc od tego, że nowy, a dla Pani pierwszy, rok szkolny nie wywoływał w Pani ale to żadnego stresu, a jedyne podniecenie, jakie Pani odczuwała związane było z możliwością utworzenia nowych, bardziej rozwiniętych intryg. Czuła się Pani niczym wysłannik do rozsiewania nieczułości, tak, jakby to zasilało Pani energię życiową. Tak właściwie jest, prawda, Pani Znieczulico? Potraktuję Pani wypowiedź, a raczej jej brak, jako przytaknięcie. Dziwnie Pani milcząca, wie Pani? Nie słuchała Pani wypowiedzi starszych uczniów, czy przygotowanych specjalnie dla pierwszaków wierszyków. Nie obchodziły Pani powitania dyrektora, nauczycieli, czy innych przedstawicieli grona pedagogicznego. Swojego wychowawcę zlustrowała Pani od góry do dołu, uznając, że jest on przeciętniakiem, nie godnym Pani uwagi. Łatwy cel na przyszłość, i tyle. Dokładnie wiedziała Pani, co powiedzieć, kiedy każą się Pani przedstawić. Zaprezentowała się Pani jako miła, pomocna dziewczynka, lubiąca kolorowe bajki i gazetki z serii "The Dogs" z dołączonym małym pluszakiem przedstawiającym miniaturkę rasy będącej gwiazdą danego wydania. Świetna przykrywka, nie sądzi Pani? Szczególnie, że w późniejszym miała Pani już kilka psów i kotów. Parę zostawiła Pani w lesie, inne oddała Pani do schroniska, posunęła się Pani nawet do oddania ich do pseudo hodowli, po prostu się Pani znudziły. Ale to nie był jeszcze ten etap Pani życia, Pani znieczulico. W tych czasach można było jedynie posadzić Panią o karmienie chomika produktami spożywczymi, na których nie piłował sobie ząbków, przez co te za bardzo rozrośnięte rozcinały mu wargi podczas jedzenia, bądź też zasuszanie kaktusów. Na większe zwierzątka przyszła pora później. Tak czy siak, dzieci Panią pokochały. Uważały Panią za swojego mini mędrca, który znał opinię każdego na temat każdego. Nieliczni, którzy za Panią nie przepadali byli wyśmiewani. Nie musiała Pani się starać, i tak dostawała Pani najlepsze oceny, a inne dzieci oddawały Pani dobre słodycze ze sklepiku. Doprawdy, nigdy nie zrozumiem, co też one w Pani widziały. Zaszczepiła w nich Pani to ślepe podążanie za modą, i tym, co "fajne", co nie zawsze oznaczało "dobre". Jeśli ktoś nie radził sobie dobrze ze sportem, był dziwny. Jeśli się nie wygłupiał podczas lekcji, też był dziwny. Miał zainteresowania, lub umiejętności odległe od tych, które pani lubiła? Nudny dziwak! Z takiego tylko drzeć łachy na szkolnych korytarzach. Tworzyła też Pani fałszywe przyjaźnie, życie w cieniu, pierwsze obawy. Jest Pani ucieleśnieniem lęków i fobii, jakie w sobie trzymamy. To Pani pozwalała "lepszym" wykorzystywać "gorszych". Już w etapie postawówki była Pani przewodnikiem "fałszywych" i utrapieniem "prawdziwych", a to tylko się rozwijało. Zatruła Pani nasz gatunek jeszcze w czasie jego kształtowania, tylko pogratulować!

Wraz z wiekiem nastoletnim, wzniosła Pani bunt. Jako, że Pani "wyznaczniki" rozplotły się daleko, i w młodzieży ciężko było znaleźć kogoś, kto nie miałby w sobie chociaż podstaw Znieczulicy, nie było to dla Pani nic trudnego. Dzieci na całe dni zamykały się w pokojach, uważając czas spędzony z rodziną za marnotractwo. Dorosły to wróg, szczególnie, jeśli to nauczyciel. Działało to też w drugą stronę. Co rodziców obchodzą twoje problemy? Mają swoje! Zrozumiesz, jak dorośniesz. Nie, nauczyciel nie rozumie, że obie strony barykady to ludzie. Napiszecie to jutro, olać pracę klasową, do której się przygotowujecie! To były tylko pojedyncze sytuacje, jakie zaszczepiła Pani w ludzkości. Idąc głębiej, dostrzeżemy jednak coś jeszcze. Zaburzenia emocjonalne, ucieczki z domu, samookaleczanie... To też Pani dzieło. Jest Pani sadystką, ale myślę, że nie muszę tego Pani przypominać. Jeśli ktoś coś zbuduje, Pani zrobi wszystko, aby to zniszczyć, nie dba Pani o cenę. Rozwali Pani rodzinę, pozabija jej członków, jeśli to konieczne. A zresztą, czy to ważne, czy to konieczne? Byle człowiek stał się niewrażliwy na otaczający go świat. Byle został sam, i miał tylko Panią. Niezły z Pani Narcyz.

Przechodząc już do dorosłych kwestii, ostatnio często Panią widuję. Jest Pani niemal wszędzie. Widzę Panią, w tych wszystkich ludziach, którzy zobaczywszy nieprzytomnego staruszka uznają go za pijanego. W dzieciakach Pierwszego Świata, zapatrzonych w telefony. W płytkich relacjach, które są, bo są, byleby nieść korzyści. W oczach porzuconych zwierząt na ulicy. Mogę Panią rozpoznać w każdym małżeństwie dla spadku, w którym jedna strona wierzy, że uczucie, jaką obdarowuje ją druga jest prawdziwe. Ostatnio spotkałem się z Panią niemal osobiście, acz w drobnym szczególe. Widziałem, jak podchodzi Pani do wolontariusza na zbiórce, i zabiera Pani od niego ulotkę, aby następnie wrzucić ją na jego oczach do kosza. To drobiazg, który co najwyżej zdenerwował wolontariusza, nie umniejsza to jednak Pani ignorancji. Żyje Pani w luksusach, kiedy inni cierpią. Gdy biedne dzieci, jak i przedstawiciele starszych grup wiekowych cieszą się kromką suchego chleba, Pani wyrzuca homara do kosza po może trzech gryzach, mówiąc, że minął Pani kaprys. Kpi Pani ze wszelkiej samorealizacji. Wspiera Pani natomiast choroby i smutek. Niedolę ludzi, zwierząt i roślin. Nie budzi w Pani niepokoju płacz dziecka, nie czuje Pani współczucia względem osoby niepełnosprawnej, starszej, czy schorowanej. Śmieszy Panią, gdy starsze, lub też samotne osoby ubolewają nad brakiem kontaktu ze strony ich potomstwa. Dzieci z ciężkimi chorobami to dla Pani chleb powszedni, nic zwykłego. Co zabawne w swej ironii, dorośli przyjmują panią do siebie z równą łatwością, co przedszkolaki. Nazbyt głęboko Pani w nich siedzi, aby śmiali się Pani sprzeciwiać. To Pani własna destrukcja.

Nie doczekała Pani jeszcze podeszłego wieku, ja jednak czekam, aż Pani owy osiągnie z upragnieniem i wręcz tęsknotą. Czekam, aż poczuje Pani słabość, i straci Pani zaufanie wśród ludzi. Aż Empatia wyniszczy Panią do reszty, nie pozostawiając po Pani niczego. Czekam na moment, gdy to względem Pani zabraknie współczucia, a wszyscy wokół spluną Pani w twarz. Jakże zabawnie byłoby widzieć, jak odwiedza Panią karma, Pani Znieczulico. Jak ciężar Pani win przygniata Panią z każdej strony. Może wystąpić on w każdej formie, szanowna Pani. Może zalać Panią deszczem tłuczonego szkła, lub utopić w kwasie, nie będę wybrzydzał. Przyznam więc to teraz otwarcie. Życzę Pani długiej, bolesnej śmierci. Czekam, aż zginie Pani w męczarniach. Do tego czasu nie będę się już z Panią użerał. Mam dość niszczenia siebie, i ludzi wokół siebie. Do zobaczenia w piekle, Pani Znieczulico. Niech Bóg Panią pokara.

~*~

Witam, witam, i ponownie: Nie pytajcie!
Tak, znowu wpadło mi do głowy przy zasypianiu. Tak, zarwałam nockę. Nie, nie jestem śpiąca.

Jak wam się podoba tego typu content? Co myślicie o Pani Znieczulicy, i jakie są wasze uczucia jej względem?

Pamiętajcie, że jest to postać Satyryczna, i bardzo ją wyolbrzymiłam. Nikt nie jest jednoznacznie dobry, czy też zły, a nasza "Pani Znieczulica" mniej, lub bardziej drzemie w każdym z nas.

Zachęcam do oceny w komentarzach, pozytywnej, bądź negatywnej, jak i pozostawiania swoich głosów.

Życzcie mi zdrowia, chora na ferie, to ja być nie zamierzam >.<

Pani Znieczulica [One Shot]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz