Powietrze było tu zawsze takie czyste. Praktycznie nie było czuć tu spalin. Rzadko kiedy przejeżdżały tędy auta, ponieważ była to okrężna i dłuższa droga. Uwielbiałem ten błogi spokój. Zawsze mogłam posiedzieć w ciszy. Ludzie, którzy mieszkają w centrum nigdy nie zaznają takiego stanu jak ja, czy mój tatulek.
Moje oczy prowadziły mnie wzdłuż drogi, ale serce rządało bym szła przez las. W mojej głowie roiło się tysiące myśli. Czułam jak krew płynie w moich żyłach coraz szybciej. Nigdy nie miałam takiego dziwnego uczucia. Wszystko co kiedyś wydawało mi sie nie do usłyszenia, teraz słyszę. Miałam nadzieje że to tylko stres wprawia mnie w halucynacje czy w inne rzeczy. Starałam się otrząsnąć z tego snu. Niestety okazało sie to rzeczywistością. Zrobiło mi sie gorąco. Krople potu pojawiły mi sie na zmarszczonym czole. Wyjęłam szybko swój telefon. Spojrzałam w swoje odbicie. Nie było takie jak zawsze. Oczy kasztanowe zmieniały odcień na żółty. Panikowałam coraz bardziej. A jeśli ktoś mnie zobaczy w takim stanie? Zadzwonią na policję czy do jakiegoś wariatkowa. Najbliższym miejscem do ucieczki był.. Las. Nie odwracając się za siebie ruszyłam za instynktem.
Wiatr rozwiewał moje brązowe włosy na lewo i prawo. Jak ja mogłam przez nie widzieć? Nigdy tak szybko nie biegłam jak teraz. Mijałam drzewo za drzewem, krzak za krzakiem, korzeń za korzeniem. Wiedziałam że w końcu się to stanie, potknęłam się i wpadłam na... najpiękniejszą polanę jaką widziałam w życiu. Czerwone maki mieszały się z żółtymi mleczami. Przerażenie zaczynało przemieniać się w szczęście. Strach na twarzy zmienił się w promienny uśmiech. Poczułam jak kły zahaczają mi o dolną wargę. Co ze mną było nie tak? Teraz tym się nie przejmowałam. Zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się w naturę. Niby miałam zamknięte receptory wzroku, ale wszystko widziałam! Uszy, nos pokazywały mi łąkę lepiej niż ślepia. Z lewej strony czułam zająca zajadającego trawę, z lewej róże ocierające się o siebie ostrymi kolcami.
Otworzyłam oczy. Próbowałam wstać na nogi, ale nie mogłam! Spojrzałam w dół. Nie miałam stóp, tylko obrośnięte sierścią łapy! Czym ja do cholery jestem?! Dopiero teraz przypominało mi się spotkanie z nieznajomym. Czy on mnie zaczarował, a może zmutował?! Z moich ust nie wydobył się kobiecy głos, tylko szczek, warknięcie, jak kto woli. Zaczęłam się kręcić po polanie. Jak ja wrócę do domu?
CZYTASZ
Mutacja
FantasíaKiedyś wilki były potęgą. Nagle wyginęły, jakby dostały skrzydeł i zniknęły w dalekich czasach. Może jednak wciąż tu są, tylko nabrały ludzkiej postaci?