Rozdział 4

604 49 1
                                    

  Przez chwilę Harry po prostu stał w całkowitej ciemności, opierając się o drzwi. W końcu przesunął dłoń w prawo i wymacał kontakt. Zapalił lampy i spojrzał na zadbany pokój. Zamrugał zaskoczony. Znajdował się w całkiem ładnym pomieszczeniu. Urządzono w stylu minimalistycznym. Miał ładną szafę, sofę przy regale z książkami oraz stolik przed nią. Łóżko miało biały baldachim i eleganckie zasłonki. Podszedł do niego i musnął palcem organzę. Nie spodziewał się takiego czegoś. Czarodzieje zazwyczaj jej nie lubią. Rozejrzał się i podszedł do łazienki. Szybko wziął prysznic i ubrał zwykły podkoszulek.

Wślizgnął się do łóżka i opadł głowa na poduszkę. W sumie nie powinien był robić tego, co zrobił. Ale miał dość słuchania jak Ginny krzyczy na niego i dzieci zupełnie bez powodu. Z początku ich małżeństwo było udane. Dopiero od wszystko runęło. On unikał domu, dzieci nie chciały bawić się pod jej opieką... Drgnął, słysząc pukanie.

- Harry, mogę wejść? – Dean zajrzał do niego.

- Jasne. – Harry usiadł w pościeli.

Dean wszedł z tacą pełną jedzenia.

- Twoje maluchy mówiły, że nie byłeś na kolacji. Przyniosłem ci trochę sałatki i picie.

- Dziękuje. Nie musiałeś. – Harry zarumienił się.

- To moja praca w tym miejscu. Zajmuję się tym domem a także sprawami materialnymi. Formalności należą do obowiązków Neville'a. – Dean uśmiechnął się do niego. – Zjedz i odpocznij. Spodoba ci się tu. Laguna jest super.

Harry przełożył sobie tacę na kolana i zaczął jeść. Kątem oka zauważył, że Dean wychodzi. Jego słowa były zagadkowe. Jest kimś w rodzaju kucharza – kamerdynera? I to ma związek z jego nowym nabytkiem? Westchnął, kończąc jedzenie. Odstawił tacę i zgasił światło. Wszelkie rozmyślenia mogą poczekać do jutra.


***




Harry'ego obudził śmiech jego dzieci. Ziewnął i rozejrzał się. Musiało już być późno. Usiadł i przeciągnął się. Potem wyszedł z łóżka i odświeżył się. Tym razem ubrał luźną koszulkę i spodnie do połowy łydki. Na końcu założył sandałki i wyszedł z pokoju. Zszedł na dół i ruszył na podwórze. Zamrugał.

Wczoraj nie przyglądał się otoczeniu. Po prostu szedł dróżką by się nie zgubić. Teraz odkrył, że wylądował w zadbanym ogrodzie. To nie był mały domek, ale wspaniała, kilkupiętrowa rezydencja. Ruszył w stronę, gdzie usłyszał dzieci. Kiedy się zbliżył poczuł dziwną nostalgię. Neville bawił się z chłopcami, podczas gdy Lily rysowała pod okiem Deana.

- Cześć. – mruknął do niego Longbottom.

- Wyspany? Twoje maluchy szybko się tu zadomowiły. – Dean wskazał mu na śniadanie.

- Tak? – Harry usiadł i zaczął jeść.

- Od rana biegają jak szalone. Neville ścigał ich ponad kwadrans zanim udało się nam nagonić maluchy do drugiego śniadania. – Dean podsunął nowe kartki jego córce.

Harry chciał spojrzeć na dzieci i wówczas zamarł. Siedząc w altance miał doskonały widok na otoczenie. Odłożył widelec i podszedł do ścianki. Teraz dopiero zauważył, gdzie dokładnie jest.

- Tak. – Neville stanął koło niego. – To jest Laguna.

- Ale... To wyspa! – wykrztusił w szoku Harry.

- Tak. Wyspa z kilkoma domami i ich lokatorami. Zarządzałem nią i tym domem w imieniu Draco. Teraz należymy do ciebie. - Nev zerknął na niego.

Już wiedział, dlaczego Draco udał się do Londynu. Przekazał swój dom Potterowi...

- Ale... Dlaczego Draco oddał mi Lagunę? Czy to nie przesada?! To w końcu wyspa... - Harry usiadł na poprzednim miejscu.

- To wojenne schronienie. Tutaj ukrywał zbiegłą rodzinę śmierciożerców. Moją babcię. Kilka szlam, które potem odeszły – po dobrowolnym wymazaniu sobie pamięci. – Neville zerknął na niego. – Draco dzisiaj tu będzie, zawsze wpada w piątki i zostaje na weekend.

Harry skinął głową. Teraz prośba Draco, by nie wywalać lokatorów nabrała znaczenia. Otrzymał wyspę wraz z uciekinierami.

- Nie sądzę, by mnie polubili. – mruknął. – Jeśli to śmierciożercy, nienawidzą mnie.

- Nie. Cieszyło ich nasze zwycięstwo. Nie musieli żyć w strachu o życie rodzin. Jest ich raptem pięciu. Jedno małżeństwo z dzieckiem i ojciec z synem. No i ja z Deanem.

- Jak to się stało, że zajęliście się Laguną? Nie sądziłem, że jesteście przyjaciółmi. Znaczy, w szkole Draco zawsze cię atakował. – Harry zerknął na Neville'a, pijąc kawę.

Longbottom zerknął na Deana. Mężczyzna pilnował dzieciaki, bawiące się teraz na huśtawkach.

- Draco miał dostęp do rodowodów. Poprosiłem go, by pomógł mi znaleźć ojca Deana. On ciągle nie wiedział kim jest. Czy mugolakiem czy kimś więcej. – Neville stropił się. – Szantażowałem go. W końcu Malfoy zabrał Deana do siebie i zakopali się w Lagunie, szukając danych w tutejszej bibliotece.

- Nie powinieneś go szantażować. – Harry uniósł brew.

- Ale wyszło to nam na dobre. Dean jest półkrwi. W końcu znaleźliśmy ojca. Draco zaopiekował się Deanem gdy jego ojciec wyśmiał go i wyrzekł się. Dlatego tu mieszkamy. Dean powoli dochodzi do siebie.

Harry westchnął.

- Znam jego ojca. Przylazł niedawno do nas, szukał syna. Chciał pieniędzy ale przegoniłem go i nie podałem danych rodzinnych Deana. – warknął.

- Och... - Dean właśnie podszedł po picie dla dzieci i usłyszał o czym mówią.

- Nie martw się. Nie spodobało mi się to, że nie interesował się twoim losem a nagle żąda pieniędzy na utrzymanie. – Harry wzruszył ramionami. – Dopilnowałem, by stracił wszelkie prawa do ciebie i twej matki. Teraz posiedzi sobie w Azkabanie.

- Za? – Dean zamrugał.

- Atak na twoją matkę. Popił i rzucał się do niej. Nie przejmuj się nim. – Harry dopił kawę. – Więc teraz mieszkasz tutaj?

- Tak. Podczas poszukiwań zostałem gosposią i jakoś mi się podoba ta rola. – Dean zaśmiał się. – Znaczy... O ile nas nie wywalisz, właścicielu.

- Nie, róbcie co chcecie. – Harry zerknął na dzieci. – Teraz chcę tylko odpocząć od całego świata. Poszukuje spokoju.

- Tu go znajdziesz. Odpoczywaj a o resztę się nie martw. – Neville zerknął na jego uda.

Kiedy Potter skinął głową i ruszył do swych dzieci, Dean zerknął na przyjaciela.

- Zamorduję Draco jak tylko przyjedzie! – Neville założył dłonie przed sobą.

- Daj spokój. Umożliwił ci odzyskanie spokoju. – Dean przewrócił oczami. – Nie kłam, od dawna wiemy, że jesteś zmartwiony zachowaniem Pottera.

- A teraz okazało się, że rzucił żonę. Miałem rację, że coś się dzieje. – Longbottom wstał.

- Dałeś Draco ciasteczka? – Dean zebrał naczynia.

- Tak. Marudził, że ich nie zje. – Nev zaśmiał się.

Dean westchnął i ruszył do kuchni, pozmywać naczynia. Miał nadzieję, że Malfoy nie będzie zły za te słodycze...

 

Laguna HPOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz