Rozdział 11

461 47 1
                                    

  Odnalezienie dwójki nowych Potterów sprawiło, że ludzie na jakiś czas dali spokój sprawom rozwodowym Harry'ego. Obecnie mężczyzna wylegiwał się na leżaku, czasami zerkając na dzieci. Wieczorem zgodnie z ustaleniem separacji miał przekazać je matce na tydzień. Troszkę to go martwiło gdy będzie musiał spotkać się z nią na dwie godziny. Neville i Hermiona mieli być z nimi na wypadek jakby chcieli pomówić na osobności i trzeba by zająć się dziećmi. Wątpił, by chciał rozmawiać ale mus to mus.

- Jak samopoczucie?

Drgnął i spojrzał na Deana. Mężczyzna właśnie stawiał przy nim szklankę z sokiem.

- Naprawdę nie chce tego spotkania. – mruknął.

- Nie bój się. Neville nie da cię skrzywdzić. – Dean usiadł przy nim. – A, ponoć będzie tam Kingsley.

Harry warknął. Tego tylko brakowało. Przyzwoitki, która będzie namawiała go do pojednania. Wypił sok i wstał. Powędrował do pokoju i usiadł na łóżku. Spojrzał ponuro na swe dłonie. Potem podniósł się i wszedł do łazienki. Odświeżył się i spojrzał na siebie. Wyglądał okropnie i nie szło tego ukryć. Westchnął, sięgnął po różdżkę...

- Żadnych zaklęć maskujących. – Neville zabrał mu ją.

- Nev... - Harry spojrzał na niego.

- Koniec udawania. Chodź, kochany. – Longbottom ujął go za ramię i zabrał do sypialni.

- Jesteś okropny. – Harry oparł się o niego, chichocząc.

Neville zerknął na Pottera. Zeszli na dół, zabrali dzieci i przenieśli się do biura ministra. Kilku pracowników zaraz obskoczyło swojego szefa, marudząc na męki z raportami. Neville poszedł więc z nim do biura i w godzinę zrobili porządek. Potem wkroczyli do biura ministra, gdzie czekała Ginny z Hermioną.

- Gdzie ty się szlajasz? – Ginny zwęziła oczy.

- Jakby Hermiona wykonywała swoje obowiązki to nie musiałbym wchodzić do biura. – Harry wręczył jej podkładkę. – Zamiast tracić czas zajmij się pracą.

- Hermiona sobie radzi. – Ginny prawie nie podniosła się.

- Wcale sobie nie radzi. – Ron wszedł i wręczył czekoladę Harry'mu. – Dziękuję za pomoc, bo już chciałem ją powiesić za kostki za to lenistwo.

- I dlatego chcę byś wrócił do pracy. Biuro mi się sypie. Nic nie umieją zrobić. - Kingsley zerknął na niego zbolałym wzrokiem.

- Nie. Masz od tego Hermionę. Niech się zajmie pracą a nie wymyślaniem tortur i fetyszyzmów. – Neville objął Harry'ego. – Harry nie musi żyć w tym świecie. Wychowywał się jako mugol. Da sobie radę bez magii.

Hermiona chciała coś powiedzieć ale Ron wsadził jej ciastko w usta.

- Jeszcze raz wsadzisz nos w nieswoje sprawy a zapewniam cię, że nie tylko on porzuci żonę. – wycedził. – Godzinami siedzisz i sprawdzasz czy Harry miał prawo odejść od niej ale własną rodzinę i pracę olewasz. Zaraz zabiorę dzieciaki i też odejdę.

Wyszedł a Harry przewrócił oczami.

- Zaraz to się zrobi modne. Chodźcie na dół, kupię wam pożegnalne lody. – Neville zabrał dzieciaki a Kingsley wyszedł z dokumentami.

Hermiona zaraz wyszła za nimi a Ginny odetchnęła. W końcu przydybała go sam na sam. Zauważyła, że spiął się ale nie opuścił głowy. Zajął się tylko herbatą, czekając na powrót ministra.

- Czytałam gazety. – powiedziała nieoczekiwanie, aż Harry podskoczył.

- No i? Nie udzielałem o tym wywiadów. Sami zaczęli cię oczerniać. – Harry zajął się zaplataniem palców.

- Jak mogłeś dać swe nazwisko śmierciożercom?! Mało przez nich zginęło ludzi?!

- Akurat oni nimi nie byli. Nie mają mrocznych znaków. Poza tym, co cię to obchodzi. Jesteś Weasley a nie Potter. – Harry wstał. – To, że nie podpisałaś rozwodu nie znaczy, że ja też tak zrobiłem. Podpisałem go i czekam na uprawomocnienie. Teraz jesteś tylko kobietą, która urodziła moje dzieci.

Ruszył do drzwi i minął się w nich z ministrem. Tam obrócił się i spojrzał na osłupiałą kobietę.

- Powiadom mnie przez Rona, kiedy mogę odebrać dzieci. I nie łaź za mną, idę na randkę z Voldemortem i nie potrzebuje przyzwoitek.

Wyszedł, trzaskając drzwiami aż dzieciaki zerknęły na niego, przerywając jedzenie lodów.

- Już się pogryźli. – Neville podszedł do niego.

- Idziemy. Ron, powiadomisz mnie, jak będę mógł zabrać maluchy?

Mężczyzna skinął głową i obserwował jak przyjaciel wypada z budynku.


***




Neville dogonił Harry'ego w połowie pokątnej.

- Ale zaczekaj chwilę! – przytrzymał go mocno.

Harry odetchnął i oparł się o niego, pocierając czoło. Rozejrzał się więc i wprowadził go do herbaciarni. Posadził przy wolnym miejscu i zamówił im po ciastku oraz kawie.

- Miałeś tylko zdać dzieci pod opiekę matki a nie wojować. – mruknął, zerkając na niego.

Zauważył, że stolik dalej siedzi dziennikarz i westchnął. Za późno na zmianę lokalu. Widząc wyjęcie notesika zwęził oczy.

- Wkurzyła mnie. Nie dość, że doprowadziła do rozwodu, nie chce go podpisać udając niewinną to jeszcze ma czelność czepiać się Zefira i Nathaniela.

- Nie chce wiedzieć, co w nią rzuciłeś. – Neville przypomniał sobie, że Dean oberwał drętwotą za próbę skrytykowania jego decyzji.

- Nie rzuciłem zaklęcia. – Harry zaśmiał się, co go zdziwiło. – Wkurzyła mnie więc powiedziałem by zajęła się dłużej dzieciakami bo idę na randkę.

- Z kim? – Neville oparł dłoń na stole.

- Chyba z duchem Voldemorta. – Harry odebrał zamówienie, chichocząc.

Longbottom westchnął, kręcąc głową. Nigdy nie zrozumie tego narwańca. Zapłacił za całość i odprawił dziewczynę napiwkiem.

- Ej, powinienem płacić za siebie. – Harry sięgnął do sakiewki.

- Uznaj, że zapłacił za ciebie twój duch z randki. – wystawił mu język. – Szybciej by ci uwierzyła, jakbyś podał kogoś, kto żyje.

- To by zrobiła z siebie idiotkę i pokrzywdzoną dziewczynkę a z tamtej osoby potwora, co rozbija rodzinę i pozbawia dzieci matki. – Harry zerknął przez okno i wytrzeszczył oczy. – Ty, ona tu jest. Obserwuje mnie z Hermioną z sąsiedniego ogródka a dzieciaki zajadają ciastka.

Neville zaśmiał się a potem wyjął kwiatka z wazonu i wsadził mu za ucho.

- No to będzie wesoło. Masz kwiatka od swego ducha. – pokręcił głową. – Ciekawe jak ja stąd teraz wyjdę...

Słysząc chichot gości pojęli, że wszyscy ich podsłuchiwali.

- Jak macie zamiar iść do gazety to proszę bez udziwnień i wymysłów. – Harry oklapł. – Dość już mam problemów i bez kłamliwych artykułów.

Neville zerknął na dziennikarza a ten skulił się. Zaraz schował notes ale szybko zapłacił i wyszedł. Harry przemieszał herbatę i wciągnął Neville'a w rozmowę na temat planów hodowli kwiatów na lagunie.

Laguna HPOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz