6. "Wracam do uśmiechu"

135 13 3
                                    

Olivia POV

Wróciłam do domu. W kuchni jest już tata.

- Gdzie byłaś?

- Na spacerze - powiedziałam cicho.  Boję się go.

- Na spacerze? Pewnie u klienta, kurwo jebana - podniósł ton i złapał za nadgarstki. Ścisnął je,  a ja myślałam, że umrę z bólu. Chciałam się wyrwać,  ale to tylko potęgowało odczucie dyskomfortu.

- Nie szarp się!  - warknął i przysunął mnie do siebie. Następnie złapał za tyłek.

- Puść mnie! - pisnęłam.

- Nie bądź taka niedostępna. Obcym dajesz,  a mi żałujesz? - burknął. Zaczął "masować" moje pośladki. Próbowałam się uwolnić,  ale nie miałam wystarczająco dużo siły.  Zaczęłam płakać i błagać, aby przestał, ale to nic nie dało. Ustawił mnie bokiem do siebie.  Trzymając ręce na moim tyłku i kroczu,  pocierał swoimi spodniami o moje biodro. Znów próbowałam się wydostać,  ale oberwałam za to w twarz. Zamroczyło mnie.  Nie miałam siły na nic.  Poddałam się. Ojciec włożył mi rękę do spodni. Zaczął wkładać palce do mojej pochwy.

- Nie,  proszę..  - wyłkałam.

- Zamknij się, suko! - burknął. Nie zaprzestał swoich czynów. Uderzyłam go pięści w nos, dzięki czemu mogłam uciec. Pobiegłam do pokoju. Zamknęłam go na klucz. Wzięłam telefon do ręki. Uciekłam przez okno, płacząc. Szybkim krokiem udałam się pod most. Jest tam cisza i zazwyczaj żadnego człowieka. Usiadłam po filarem przy rzece. Podciągnęłam rękaw swetra. Niektóre rany się otworzyły i lekko sączyła się z nich krew. Kilka łez spadło mi na rękę, co trochę zabolało. Znów naciągnęłam rękaw. Podkuliłam nogi, oplotłam je rękami i brodę oparłam o kolana. Łzy powoli wypływały mi z oczu, płynęły po policzkach, a następnie wsiąkały w spodnie.

- Znów się spotykamy - usłyszałam nad sobą. Podniosłam głowę do góry i zobaczyłam bruneta. Tego samego co na cmentarzu.

- Epizody czasami się powtarzają - powiedziałam, wstając. Otrzepałam tyłek i chciałam odejść.

- Czemu płaczesz?

- Bo nie mam siły się śmiać.

- Co się stało?

- Nie zrozumiesz. To zbyt trudne, abyś zrozumiał.

- Jak masz na imię?

- Olivia - odpowiedziałam i poszłam. Niestety, potknęłam się o kamień i przetarłam ranami o piach. Sprawiło to niemały ból.

- Nic ci nie jest? - spytał brunet, podbiegając do mnie. Zauważyłam, że mam zakrwawiony rękaw. Kurwa.

- Nie, jest okej. Muszę już iść - powiedziałam i wstałam. Po tym zwyczajnie odeszłam. Wróciłam do domu. Weszłam oknem. Było trudno, ale dałam radę. Wzięłam czyste ubrania oraz telefon i poszłam do łazienki, aby się umyć i przebrać. Mimo potwornego strachu przed tym, co może zrobić mi ojciec, wyszłam z pokoju. Chyba nie było go w domu, bo było dziwnie cicho. Poszłam do wcześniej wspomnianego miejsca. Umyłam się, zrobiłam kilka nowych cięć na brzuchu, odkaziłam rany i opatrzyłam je. Przebrałam się w jakieś czarne leginsy i bordowy, trochę za duży sweter. Wróciłam do pokoju, gdzie założyłam buty. Z telefonem w ręce, znów wyszłam z domu przez okno. Poszłam na cmentarz. Odpowiedziałam, co się stało Jacobowi. Wiem, to dziwnie brzmi, ale czuję, że on mnie słucha. Siedziałam tam, aż nie zaczęło się ściemniać. Po tym wróciłam do domu i położyłam się, z zamiarem zaśnięcia.

Żyletko,  żyletko,  jak ciebie jest używać lekko.  Odkręcam kran,  robię kilka nowych ran.  Wracam do uśmiechu,  powoli,  bez pośpiechu. Schowam nadgarstki,  nikt nie zauważy.

I'm Sorry | Ch. L.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz