Maja czuła się cholernie dziwnie. Od tygodnia rozmyślała nad rozmową w kawiarni. Arkadiusz Milik i maleńkie dziecko. Dlaczego nic o tym nie wiedziała? Śledziła artykuły na jego temat, w żadnym nie pojawiła się informacja na temat rzekomej ciąży partnerki napastnika. Pozostawała jeszcze kwestia matki dziewczynki. Dlaczego brunet naciskał na spotkanie z Mają skoro ma dziecko zapewne z kobietą którą kocha nad życie? To wszystko było tak nienormalnie skomplikowane. A najgorsze było to, że dziewczyna marzyła o kolejnym spotkaniu z napastnikiem Napoli. Nie nazywała tego żadnym uczuciem. Tłumaczyła się "wspólną pasją do pięknego sportu jakim jest piłka". To dziwne, skoro na żadnej z ich dotychczasowych rozmów, nie poruszali tematu sportu.
Teraz brunetka siedziała z kubkiem gorącej kawy w ręku. Leniwie przyglądała się zdjęciom powieszonym na jednej ze ścian w salonie. Każda fotografia wisząca na tym jakże honorowym miejscu miała dla niej charakter sentymentalny. Jedno z ważniejszych zdjęć - młoda, czternastoletnia wówczas Maja w gorącym uścisku ze swoimi rodzicami. Byli wtedy tacy szczęśliwi. Miała jeszcze wtedy swoich rodzicieli przy sobie. Wszystko zmieniło się pewnego styczniowego dnia. Rodzice Mai - Matylda i Paolo zorganizowali sobie krótką wycieczkę w góry. Nie dojechali. Po drodze wpadli pod ogromny tir tracąc przy tym swoje życie. Brunetka była załamana. Wystarczyła sekunda by dwa największe skarby w jej życiu tak nagle zniknęły. Właśnie wtedy zrozumiała, jak bardzo samotna jest. Trudno było jej wytrzymać ze samą sobą, wszystkie myśli zabijały ją od środka. Właśnie wtedy poznała Ruggero, w którym znalazła prawdziwego przyjaciela. Był, jest i będzie dla niej zawsze cholernie ważny, mimo wszystkiego.
Brunetka rzuciła okiem na wyświetlacz swojego telefonu. 1 nieodebrana wiadomość. Wzięła urządzenie do ręki, po czym przeczytała wiadomość.Od: Rugg
Ja, ty, moja wolna chata, pizza i super komedia. Dzisiaj o 19:00. Co ty na to MAJUNIU? 😋Na twarzy Mai mimowolnie pojawił się uśmiech. Uwielbiała tego człowieka, za to, że taki głupi i niewinny sms potrafił poprawić jej humor. Poprawiła się lekko na fotelu po czym odpisała.
Do: Rugg
Bardzo chętnie, potrzebna mi rada dobrej przyjaciółki 😏 Będę o 19:00.Od: Rugg
Hahah, jesteś cholernie zabawna. Twój najukochańszy mężczyzna jak zwykle Ci doradzi. Czekam z niecierpliwością młoda 💕Brunet patrzył na maleńką Rozalkę z ogromnym rozczuleniem w oczach. Była jego jedynym dobrem na świecie, jedynym powodem dla którego był gotów rzucić karierę w diabli by cały czas trzymać tę kruszynkę na rękach i bronić ją przed całym złem tego świata. Zajmował się nią sam, z małą pomocą przyjaciół i swoich rodziców. Był im cholernie wdzięczny za okazane mu wsparcie, kiedy został sam z córeczką.
Jego dziewczyna nie chciała tej ciąży. Nie ukrywała tego. Dowiadując się o wpadce, powiedziała Arkowi, że była z nim tylko z powodu pieniędzy. Nigdy go nie kochała. Kłamała, a on przez cholerne trzy lata oszalał na jej punkcie. Kochał ją jak najbardziej szczerą i prawdziwą miłością. Ciąża zepsuła wszystko. Gdyby nie ogromne pieniądze, które brunet zapłacił Monice - ta usunęłaby dziecko. Opiekował się nią przez cały okres ciąży, wciąż mając nadzieje, że jego ukochana blondynka nadal go kocha, że WRÓCI DO NIEGO. Był wręcz przekonany, że gdy Monika zobaczy swoje dziecko po porodzie to przejdzie na oczy. Mylił się i to cholernie. Gdy mała Rozalka wreszcie przyszła na świat nie miała zamiaru nawet wziąć ją na ręce, utulić tę kruszynkę do swojego serca. Arek wiedział co to oznacza, lecz w tym dniu nic nie mogło zepsuć mu humoru. W końcu został ojcem. Tak długo na to czekał. Biorąc malutkie zawiniątko w swoje ręce pojedyncze łzy poleciały po jego policzku. Był dumny z tak pięknej córeczki.
Monika w sądzie zrzekła się praw do opiekowania się nad Rozalką. To cholernie bolało Arka, kobieta jego życia wypiera się owocu ich miłości. Dziewczyna zaraz po rozprawie wyjechała bez słowa. Brunet już nigdy jej nie zobaczył.
Rozalka właśnie się przebudziła, czym wnioskowało ciche chlipanie. Arek ostrożnie wyjął córeczkę ze szpitalnego łóżeczka po czym zaczął nią delikatnie kołysać.
-Hej kwiatuszku - szepnął po czym pocałował dziecko w główkę - zobaczysz, zaraz dowiemy co się dzieję z twoim zdrowiem i znów będziemy szczęśliwi... - patrzył na dziewczynkę z taką troską w oczach. Mała zawtórowała mu tym samym. Cały czas patrzyła swoimi ogromnymi, niebieskimi oczyma na twarz taty. Arek uśmiechając się mocniej przytulił córeczkę do swojego serca.
W tym momencie do sali wszedł lekarz prowadzący małą pacjentkę. Posłał brunetowi ciepły uśmiech.
-Panie Arku... - zaczął nieco niepewnie.
-Niech pan mówi co z moją córką. - zarządał kładąc przy tym śpiącą słodko Rozalkę. - Dlaczego mała tak gorączkuje, czemu trudno jej się oddycha? Tak bardzo się o nią martwię, panie doktorze...
-To zapalenie płuc. U tak małych dzieci jest to bardzo niebezpieczne. Podamy małej zastrzyki i antybiotyki. Powinno jej się polepszyć, jednak musi pozostać w szpitalu do czasu zupełnego wyleczenia. To poważne. - do Arka jakby te słowa nie docierały. Poczuł, jak rozbija się na milion kawałków. Jego malutka córeczka musi pozostać w szpitalu. To był dla niego wyrok. Chciał znów mieć ją w domu, tylko i wyłącznie dla siebie.
-Ja...dziękuję doktorze... - uśmiechnął się blado do mężczyzny. Ten poklepał go pokrzepiająco po ramieniu.
-Proszę być dobrej myśli, panie Milik.Brunetka z zadowoleniem puka do mosiężnych drzwi. Uśmiecha się lekko na myśl o wspólnym wieczorze z najlepszym przyjacielem. Po chwili drzwi otwierają się i Maja tonie w objęciach chłopaka.
-Cześć, Majunia. - Ruggero lekko się uśmiechnął po czym gestem zaprosił dziewczynę do środka.
-Siemka wariacie.
Brunetka rozsiadła się na brązowej kanapie w salonie chłopaka uprzednio ściągając botki. Zauważyła, że Ruggero uszykował ogromną ilość jedzenia.
-Chcesz mnie utuczyć? - zapytała chłopaka z udawaną pretensją w głosie. Włoch zaśmiał się na jej słowa.
-Przydałoby się - powiedział poważnie spoglądając jej prosto w oczy - schudłaś i to strasznie.
-Nie przesadzaj - przerzuciła oczami - wydaje ci się.
-Coś nie tak z tobą Maja, przecież widzę - zaczął siadając na kanapie zaraz obok dziewczyny. Ta spojrzała w bok, tak jakby unikała jego wzroku. Tak naprawdę bała się powiedziec mu o jej uczuciach wobec Milika. Wiedziała, że włoch nie traktował ich relacji jako "tylko przyjaźń". Nie chciała go ranić.
-Zaufaj mi - chłopak złapał ją nerwowo za rękę. Brunetka ciężko wypuściła powietrze z ust. Sięgnęła po swój kieliszek, po czym umoczyła usta w białym winie. Jej ulubionym.
-Chyba się zakochałam - zaczęła upijając kolejne łyki trunku - nie znam go dobrze, wiem, że ma maleńką córeczkę. Jest piłkarzem.
Chłopak przez chwilę patrzył na nią analizującym wzrokiem. Dziewczyna przez chwilę czuła się nieswojo.
-Skoro ma córkę, to pewnie jest zajęty. Maja, nie pakuj się w jakąś chorą relację, bo znowu będziesz cierpieć. - powiedział ze smutkiem w oczach.
-To Arek Milik. - gdy wypowiedziałam to tak znane nazwisko, chłopak o mało nie zakrztusił się winem.
-Cholera, że co?!
-Rugg...zrozum. Byliśmy razem na kawie, całkiem miło nam się gawędziło. Wątpie, że zapraszałby mnie gdziekolwiek gdyby miał kogoś. Nie martw się o mnie. - powiedziała całując chłopaka w policzek. -Najgorsze jest to, że od tamtego spotkania nie zadzwonił. Wiem tylko, że jego córka miała wysoką gorączkę. Tylko to zdążył mi powiedzieć. - w tym momencie po salonie rozległ się dźwięk przychodzącego smsa. Brunetka spojrzała na telefon i omal nie zemdlała.Od: nieznany numer
Przepraszam, że nie odzywałem się do Ciebie przez ten tydzień. Moja córka wylądowała w szpitalu... Mam nadzieję, że uda nam się jeszcze spotkać i będę mógł Ci to wszystko wytłumaczyć.
Dobrej nocy. Arek x×××
PRZEPRASZAM WAS BARDZO ZA TO ZANIEDBANIE TEGO FANFIKA Z MOJEJ STRONY!
Taka sytuacja chyba się już nie wydarzy.
Dziękuję za wszystkie komentarze i gwiazdki!
CZYTASZ
non cadiamo mai × arkadiusz milik
FanficMamy marzenia, dzięki którym żyjemy. Mamy mięśnie i najbardziej szczere serce. Żyjemy dniami, kiedy możemy liczyć chmury. Możemy ukryć tę miłość w kieszeni. Nie patrzymy w tył, nigdy się nie poddajemy. Balansujemy. Już czas, aby odejść bez obrony bo...