3

452 34 24
                                    

*Przypominam, że zdania pisane pochyłą czcionką pochodzą z oryginalnej powieści J.K Rowling "Harry Potter i Czara Ognia" i są umieszczane jako cytaty.*

Notka ode mnie:

Wiem, że niektórzy bardzo długo czekali na ukazanie się kolejnej części mojego Drarry i jest mi z tego powodu bardzo miło. Dziękuję też za wszystkie pozytywne komentarze. Wreszcie się doczekaliście! Miłego czytania!

- Harry Potter.

Zaschło mi w gardle, kiedy donośny głos Dumbledora rozległ się po wielkiej sali. To oznaczało, że Harry miał być uczestnikiem turnieju.
- Harry Potter! - powtórzył dyrektor.
Harry wstał chwiejnie. Widać, że był nie mniej zaskoczony sytuacją niż cała reszta. To było dokładnie to, czego się obawiałem. Zapytałem go wcześniej czy próbował zgłosić kandydaturę, ale on zaprzeczył. 
- No, to... do sąsiedniej komnaty, Harry - powiedział Dumbeldore i po chwili chłopak zniknął mi z oczu.
Uspokajałem się, że może nie pozwolą mu wziąć udziału. Ślizgoni zaczęli wyrażać już swoje niezadowolenie z zaistniałej sytuacji. Niektórzy liczyli, że Gryffindor dostanie ujemne punkty za to oszustwo. Nie chciałem martwić się przez kilka miesięcy niebezpieczeństwem, jakie mu grozi. Zawsze wszystkim bardzo się przejmowałem, chociaż tego nie okazywałem.

Korzystając ze sposobności, wymknąłem się do swojej kryjówki. Miałem ogromną nadzieję, że Harremu również nic nie stanie na przeszkodzie. Na szczęście zjawił się po jakiś kilkunastu minutach. Przywitał się smętnie, usiadł na materacu, objął luźno kolana i wbił wzrok w podłogę. 

- Pewnie jesteś zdziwiony, że nie skaczę z radości.

- Wcale nie - odparłem i usiadłem obok niego - wiem, że tego nie chciałeś.

- Miło, że ktoś mi wierzy. Ron myśli, że go oszukuje.

- Nie przejmuj się nim. Przejdzie mu.

Długie, czarne kosmyki zasłaniały Harremu twarz, ale nie musiałem jej widzieć, żeby wiedzieć, że wyraża przygnębienie. Objąłem go ramieniem i siedzieliśmy tak przez dłuższy czas w milczeniu. 

Najbliższą lekcją, jaką mieliśmy po ogłoszeniu kandydatów była Opieka nad magicznymi stworzeniami. Od razu podszedłem jak najbliżej Harrego.

- Popatrzcie chłopaki, a oto nasz reprezentant - powiedziałem do Crabbe'a i Goyle'a - macie albumy do autografów, bo wkrótce może go zabraknąć między nami... W końcu połowę uczestników Turnieju Trójmagicznego spotyka śmierć. Jak sądzisz, Potter, długo wytrzymasz? Bo ja idę o zakład, że przez dziesięć minut pierwszego zadania."

"I wierzę, że przegram" - dodałem w myślach, kiedy koledzy zaczęli chichotać. Zaraz po tym pojawił się Hagrid ze sklątkami tylnowybychowymi. Nogi się pode mną ugięły, kiedy powiedział, że mamy je wyprowadzać na spacer.

 - Wyprowadzać to coś na spacer? - powtórzyłem z odrazą i zajrzałem do jednej ze skrzynek. Były wystarczająco straszne w klatkach, a co dopiero na wolności - A niby gdzie mamy umocować smycz? Wokół żądła, tego wybuchającego końca czy ssawki?

- Tu, w środku - powiedział Hagrid, pokazując, jak to zrobić. - Ee... możecie założyć rękawice ze smoczej skóry, tak na wszelki wypadek. Harry, chodź tutaj i pomóż mi z tą wielką...

Nie miałem zamiaru dotykać sklątek, więc rozkazałem Crabb'owi i Goyle'owi się tym zająć, a sam przysunąłem w bezpieczniejsze miejsce wolne od wybuchających magicznych stworzeń i uczniów sunących na brzuchu po trawie ze smyczą w rękach. "To będzie ciężki rok"- pomyślałem.

Drarry: Szkolna miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz