Rozdział 2

3K 208 26
                                    

Po spektakularnym wyjściu Harr'ego, Snape zaczął się cicho śmiać ale tak aby nikt tego nie zauważył, nie mogł Sobie przecież pozwolić na utratę swojego grożnego image, wrednego dupka i tłustowłosego nietoperza z lochów.  Prawdą bowiem było, że Mistrz Eliksirów, szczerze nie ufał Dyrektorowi i jego świecącym oczom.  Stracił on w jego oczach resztki szacunku po tym gdy Sami-Wiecie-Kto, zaatakował dom Potter'ów, ponieważ drops przysiągł ich chronić za wszelką cenę.  Minerva, zaś gdy zauważyła jego mimikę, uśmiechnęła się szczerze do niego i pomachała mu na pożegnanie, odchodząc od Albusa i kierując się w stronę swojego gabinetu na czwartym piętrze.  Severus uczynił podobnie, kierując się w stronę swoich lochów, miał bowiem jeszcze kilka godzin aby przygotować się psychicznie do nadejścia kolejnego pokolenia coraz większych imbecyli, naprawdę, myślał - z roku na rok robili się coraz głupsi i bardziej hałaśliwi, byli niczym robactwo, które można było łatwo zdeptać.  Byli tacy niscy, można było ich porównać do  skrzatów domowych.  Gdy nadeszła pora kolacji, McGonagall wprowadziła pierwszaków i zaczął się coroczny przydział do poszczególnych domów: Gryffindor, Slytherin, Ravenclaw, Hufflepuff.  Gdy już wszystkie jednostki powodujące natychmiastową migrenę u Hogwardzkiego Mistrza Eliksirów zostały przydzielone, Tiara Przydziału wyśpiewała swoją pieśń a Dumbledore zapoznał nowych uczniów z zasadami panującymi w szkole, mogła rozpocząc się uczta.  Lecz w tej chwili nie było jeszcze możliwośći nikomu zaspokoić swojego głodu, gdyż do Wielkiej Sali wszedł spokojnie i wiedząc, że jest spóżniony ale nie robiło to na nim większego wrażenia, chłopiec o zielonych oczach, Harry Potter.  Pan Potter kierował się do stołu Gryffindor'u i zwracając na Siebie więcej niepożądanej uwagi niż było to uznawanie w etykiecie czarodziejskiej społecznośći szkolnej, usiadł na samym początku swojego stołu, omijając krzyki i nawoływania jego przyjaciół.  Jego postawa żaś, wskazywała na nieprzystępność i chłód wobec zebranych osób.  Dumbledore po zwalczeniu początkowego szoku, jaki wywołał Harry swoim spektakularmym wejściem, usiadł na honorowym miejscu, na szczycie stołu prezydialnego.  I tak rozpoczeła się uczta.  Chłopiec zauważając spojrzenia jakie posyłali mu domownicy nie był zbytnio zdziwiony.  Napawał się ich zdumieniem widocznym na ich twarzach, myślał, bowiem rozbawiony - jaki będzie ich szok i niedowierzanie po tym, gdy zmieni Domy.  To dopiero będzie uczta dla jego zmysłów.  Gdy w środku trwania uczty w Wielkiej Sali Harry wstał od stołu i różdżką wskazał na swoją szyję, wymawiając zaklęcie ''Sonorus'', stół Griffindor'a był wyrażnie poruszony, nikt się nie spodziewał, tego, że młody Potter będzie taki lekkomyślny, tymbardziej, że było widać, jak chłopiec patrzy wprost na Dyrektora z wyzwaniem w oczach.  "Dumbledore" - powiedział Pan Potter, a że jego głos był wzmocniony przez zaklęcie, było słychać go w całej Wielkiej Sali, bardzo wyrażnie.  "Dumbledore" - powtórzył Harry dla podkreślenia swoich słów - "...chce zmiany domu, chce należeć tam, gdzie zawsze powinienem, od pierwszego roku!..."

                               ~♡~    

Mam nadzieję nikogo nie uraziłam, zachowaniem Potty'ego? xD Nie moja wina, że według mnie powinien się już dawno zbuntować. :P
Pozdrawiam, FallOfTheGods♡ {✏|🌟}

Crown, blood and magic Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz