7

160 14 14
                                    


Ponad miesiąc później

13 grudnia, moje urodziny. Spędzałam je koncertując na iheart radio festival, starałam się bawić jak najlepiej potrafię i nie myśleć o tym, że za dwa dni mój związek z Harrym miał dobiec końca. Powinnam się cieszyć, prawda? W końcu będę wolna. Jednak wcale się nie byłam z tego zadowolona. Dlaczego? Nie mam pojęcia. Być może coś do niego poczułam?

Co? Chwila, nie Taylor, chyba zwariowałaś, to dupek – próbowałam przekonać samą siebie, ale chyba nie za bardzo mi to wychodziło. Niestety, jeśli chodzi o związki, byłam w tym naprawdę doświadczona, i potrafiłam powiedzieć, kiedy to co czuję, to coś więcej niż zwykłe „lubię go, fajny koleś". Przerażało mnie to, że na widok Harrego za każdym razem szybciej biło mi serce, za każdym razem, kiedy się uśmiechał, kąciki moich ust także mimowolnie wędrowały w górę, zawsze, kiedy wsiadał do samochodu, modliłam się w duchu, żeby dojechał na miejsce cały i zdrowy. Wiedziałam jednak, że to nie miłość. „Miłość" to zbyt mocne słowo. A to, co przerażało mnie jeszcze bardziej, to że każda nasza „randka" mi się podobała. Nigdy w życiu nikomu się do tego nie przyznałam, ale podobał mi się nasz spacer po parku, miło było jeść z nim kolację, a kiedy poszliśmy razem na łyżwy - nigdy z żadnym chłopakiem nie bawiłam się równie dobrze.

Wracając do iheart radio, to był chyba jeden z moich najlepszych występów. Świetnie się bawiłam śpiewając swoje najnowsze piosenki, i niesamowicie wzruszyłam się, kiedy publiczność zaśpiewała mi „Happy Birthday". Mimo, że brakowało mi tam moich bliskich, to jedne z moich najlepszych urodzin.

Moje rozmyślania przerwał Ed, który niespodziewanie, i bez pukania wtargnął do mojej garderoby.

-SZCZĘŚLIWYCH URODZIN, STARA DUPO! – wrzasnął

-Po pierwsze, mam 24 lata, jesteś tylko rok młodszy. A po drugie, puka się! Co gdybym była naga?

-Na to liczyłem – powiedział i puścił mi oczko.

Przewróciłam oczami, typowe.

-Trzymaj – powiedział, i postawił na moich kolanach ładnie zapakowane pudełko, zapewne zawierające mój urodzinowy prezent od niego. Nie żebym spodziewała się tam czegoś innego, niż pizza, albo wrzeszczący klaun. To bardzo w stylu Eda, ale za to tak bardzo go lubię.

-Dzięki Sheeran, tylko na to czekałam – powiedziałam żartobliwie, po czym bardzo powoli i niepewnie zaczęłam zdejmować wieczko, odchylając przy tym głowę i zamykając oczy z całej siły, spodziewając się wybuchu mąki na moją twarz. Ale kiedy nic się nie stało, a ja usłyszałam głośny śmiech mojego rudego przyjaciela, powoli uchyliłam jedno oko, i bardzo się zdziwiłam. Czy to sweter?

Spoglądałam zdziwionym wzrokiem to na pudełko, to na Eda, to zdecydowanie nie w jego stylu. Wzruszyłam ramionami, i całkiem pewna siebie wyjęłam sweter z pudełka. Zanim jednak zdążyłam go zobaczyć, na moją twarz wystrzeliła jakaś lepka, zielona maź, a Sheeran chyba już umarł ze śmiechu.

-Jak ci się odwdzięczę, to nie będziesz już tak cieszył mordy – powiedziałam, po czym sama zaczęłam się śmiać z jego śmiechu. Kiedy już oboje skończyliśmy, otarłam oczy i spojrzałam na ubranie leżące na moich kolanach. O. MÓJ. BOŻE. To jest chyba najpiękniejszy sweterek jaki w życiu widziałam. Był luźny, szary, przeplatany złotą nitką, i wyczuwalnie ciepły. Jestem pewna, że moja szczęka znalazła się już przy podłodze.

-Wiedziałem że ci się spodoba – zaśmiał się Ed

-Chciałem dać ci coś bardziej zabawnego, ale kiedy zobaczyłem to coś – pokazał na sweter – to pomyślałem, że to zbyt w twoim stylu, żebym mógł ci tego nie kupić.

Out Of The WoodsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz