1/1

150 24 5
                                    


Kiedy Chanyeol zobaczył go po raz pierwszy, od razu postawił przed sobą nowy cel. Ten krótki moment... nowy chłopak w grupie cheerleaderskiej, żywo potrząsający czerwonymi pomponami. Kompletnie nie mógł się skupić. Piłka, którą miał złapać w dłonie, jakoś w nie dziwnym zbiegiem okoliczności nie trafiła. Przez tę chwilę po prostu stał jak wmurowany w podłogę i w osłupieniu wpatrywał się w małą osóbkę.

- Hej, Park! – wrzasnął jego trener z linii boiska. – Skup się na grze!

Chanyeol parę razy mrugnął, potrząsnął głową, a jego loki (mokre od potu) oblepiły całą jego twarz. Pobiegł w kierunku gracza, który trzymał w rękach piłkę. Wykonał parę agresywniejszych ruchów i już miał przedmiot z powrotem w swoich dłoniach. Tym razem nie pozwolił, aby jego wzrok uciekł w lewą stronę. Zamiast tego, całkowicie poświęcił swoją uwagę piłce i z niewiarygodną szybkością przekozłował ją przez całą długość boiska. Nagle wszystko ucichło, a jedynym słyszalnym dźwiękiem były wrzaski jego kumpli.

Usta Chanyeola uformowały się w mały uśmieszek, kiedy słyszał blisko dwie setki ludzi, wciągających powietrze głęboko w płuca i oczekujących na dalszy ciąg meczu. Skoczył i udało mu się wpakować piłkę do kosza. W końcu do jego uszu dotarł potężny ryk publiczności.

Koniec czasu. Gra skończona. Wygrali, a cheerleaderki zaczęły wykonywać swój typowy układ zwycięstwa. Z tym wyjątkiem, że tego dnia z dodatkową osobą. Chanyeol gapił się bez żadnego skrępowania. Spoglądał co chwilę na nowego członka grupy. Nie przerywał nawet, kiedy wszyscy obecni na boisku miażdżyli go w objęciach i czochrali jego włosy (które potem naprawdę wyglądały jak gniazdo). Gdy już udało mu się uciec, szybko ściągnął swoją koszulkę i rzucił ją na ławkę. Położył sobie ręcznik na karku i sięgnął po butelkę wody. Zrobił parę kroków i ponownie spojrzał na trybuny. Puścił oczko w stronę swojej mamy, która udawała, że mdleje na jego widok. Był to ich nietypowy rytuał po każdej wygranej. Jego rodzicielka lubiła żartować z niego i tego, w jaki sposób działał na te wszystkie dziewczyny (ale również chłopaków), kiedy zdobywał ostatni punkt dla swojej drużyny.

- Dalej Phoenix! Dajecie! – krzyczały cheerleaderki, kończąc ostatnią pozę w układzie. Kiedy wszyscy stanęli na własnych nogach, Chanyeol podszedł do rozproszonego tłumu. Ominął ich rozgrywającego, Zitao, który był właśnie w trakcie wymienia śliny ze swoją dziewczyną – Yixin i przybił piątkę z Jonginem, który wcześniej był jedynym męskim członkiem grupy cheerleaderskiej.

- Chanyeol, kiedy ty w końcu im trochę odpuścisz, co? – zaśmiał się Jongin. – Ci biedni frajerzy myśleli, że wygrywają.

Chanyeol jedynie zabawnie poruszył brwiami i nie odpowiedział na pytanie. Kątem oka zauważył zbliżającą się drobną postać. Grali tak długo, że mechanicznie i bez zastanowienia chciał zacząć wykonywać akcje obronne. Był to pewnego rodzaju nawyk, którego próbował się pozbyć. Musiał porządnie się postarać, aby nie ruszyć w stronę tej osoby. Po chwili zorientował się, że był to po prostu nowy cheerleader.

- Jongin, trening w czwartek nadal aktualny, prawda? – zapytał chłopak o delikatnym głosie. Jongin zawiesił ramię na barkach niższego i przyciągnął go blisko do siebie.

- Oczywiście, hyung – odpowiedział Jongin. Chanyeol się zdziwił. Nigdy w życiu nie pomyślałby, że nowy może być straszy od jego kumpla. Na pierwszy rzut oka wyglądał na pierwszorocznego. – To Chanyeol, nasz mistrz koszykówki! Chanyeol, Minseok – nasz najnowszy członek. Poznajcie się. – Chanyeol wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu i wyciągnął rękę w przód.

- Miło cię poznać, Minseok! – Minseok chwycił dłoń wyższego i odwzajemnił uśmiech.

- Dużo o tobie słyszałem. Masz niezłą reputację.

ain't your hollaback boyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz