1.

1.9K 152 44
                                    

Rok później

W małej kawalerce na warszawskiej Ochocie kobieta drzemała na fotelu. Wokół niej walały się puste, zgniecione puszki po piwie, a popielniczka przewalała się od wypalonych papierosów. Telewizor już dawno zapomniał jaki program nadawał, a na ekranie biły się czarno - białe mrówki. Na niskim stoliku obok fotela podświetlił się telefon, by po chwili z głośną wibracją wybudzić śpiącą kobietę ze snu. Weronika otworzyła oczy przykładając dłoń do czoła. Często zdarzało jej się nie dotrzeć do łóżka zaledwie kilka kroków dalej i zasypiała na fotelu. Następnego dnia długo masowała zesztywniały kark zanim w ogóle udało jej się utrzymać pion. Brunetka sprawdziła skąd dochodzi źródło tego uporczywego burczenia, przeniosła wzrok na szklany stolik, gdzie telefon już się wygaszał, ale po chwili zaczął znów burczeć. Z niechęcią wzięła go w swoje drżące ręce, rozpoznała numer i zastanawiając się czego oni od niej chcą o tak późnej porze. Tuż obok wskaźnika prawie rozładowanej baterii zegar wskazywał trzecią nad ranem. Ziewnęła i poczekała, aż sygnał umilknie. Jeżeli nie zadzwonią trzeci raz nie zamierzała oddzwaniać. Niestety telefon znów rozbłysnął swoim blaskiem.

- Jasny szlag - wymamrotała, wypity alkohol dawał jej wyraźnie popalić. W gardle czuła suszę. Zbierając w ustach ślinę nacisnęła przycisk zatwierdzający połączenie.

- Wera, co do diabła? - nie kryła swojej irytacji. Było późno, a ona miała kaca. Po drugiej stronie słuchawki usłyszała ciche westchniecie.

- Jesteś w stanie przyjechać? - od razu rozpoznała głos rozmówcy.

- Nie, nie jestem. Ochujałeś Karol? Dzwonić o tej porze? Ja nawet nie jestem w waszym wydziale - prychnęła pragnąc jak najszybciej zakończyć połączenie.

- Nie musisz być taka miła wiesz? - w głosie podkomisarza zabrzmiała wyraźnie zdenerwowana nuta. - Komendant chce cię widzieć rano. Będziesz w stanie przyjechać, czy wysłać kogoś po ciebie? - koledzy z komendy doskonale wiedzieli, że Weronika od dłuższego ma problemy z alkoholem. Zrezygnowała też z codziennych treningów. Na siłowni pojawiała się sporadycznie, a kiedy już przychodziła to zazwyczaj była na kacu. Śmierć Michała załamała ją, na samo wspomnienie przyjaciela dziewczyna drżała. Pomimo, że wszyscy wiedzieli z czym się zmaga nikt się nie wtrącał, pozwalali jej na to z nadzieją, że z czasem się poprawi, jednakże z dnia na dzień było co raz gorzej. Wiele razy rozważała odejście z policji, chociaż robota jaką teraz się zajmowała, czyli wiszenie na podsłuchu ludzi, którym nie mieli o tym pojęcia nie była pracą wymagającą. To szokujące. Jej kariera rozwijała się prężnie. Szybko doszła do stopnia komisarza, chociaż niektórym zajmowało to lata. Była ceniona, ale miała dość, czuła że wypaliła się dawno temu. Zostało jej jeszcze 6 lat i mogła przejść na emeryturę. Da radę.

- Dam sobie radę. Co on ode mnie chce? - warknęła.

- Przyjedź, sama zobaczysz.

- Dobra - nie czekając na jego pożegnanie rozłączyła się. Wyłączyła telewizor i nie siląc się na rozebranie przeszła parę kroków jej malutkiego mieszkanka i rzuciła się na łóżko od razu kładąc się na boku z głową w piersi. Bała się, że gdyby położyła się na wznak to zwymiotowałaby wszystko, co miała w żołądku. Tak leżąc zasnęła chwilę później.

***

Obudziła się rano z jeszcze silniejszym bólem głowy. Światło, które świeciło za oknem raziło ją niemiłosiernie. Wczorajszego wieczoru zapomniała o spuszczeniu rolet. Z głośnym prychnięciem zwlekła się z łóżka. Lekki zawrót głowy sprawił, że chwyciła się framugi idąc do kuchni. Rozejrzała się po pomieszczeniu. To co działo się w pomieszczeniu można było opisać jednym prostym słowem: syf. Każdego dnia obiecywała sobie, że dzisiaj posprząta, ale kiedy tylko wracała otwierała zimne piwo i siadała w fotelu patrząc w przestrzeń. Czasami zerkała na telewizor, ale miała wrażenie, że to co w nim mówią nie dociera do niej. Ten stał utrzymywał się od około dziewięciu miesięcy, a właściwie od momentu, gdy dziewczyna Michała - Sandra poinformowała ją, że jest w ciąży. Fakt, że jej przyjaciel nigdy nie ujrzy swojego dziecka złamał w niej ostatnią deskę podtrzymującą ją. Weronika weszła do kuchni tylko po to by sięgnąć po małą, zimną puszkę coli, która chłodziła się w lodówce i łagodziła jej kaca. W ustach czuła smak papierosów i suchość. Zimny napój ukoił jej pragnienie wprowadzając namiastkę kofeiny do organizmu. Spojrzała w dół na swoje ubranie i doszła do wniosku, że musi się przebrać, czwarty dzień w tych samych ciuchach był przesadą nawet dla niej. Nie wie kiedy się tak zaniedbała. Kiedyś była ładna, a koledzy w komendzie obracali się za nią i cicho pogwizdywali, gdy przechodziła korytarzem. Denerwowała ją to czasami i zwykle odbijała w ich stronę pałeczkę nie przebierając w słowach. Jej ciało niegdyś tak umięśnione i wysportowane teraz było po prostu chude. Wera otworzyła górną szafkę i sięgnęła po tabletki przeciwbólowe, by uśpić łomoczący ból w tylnej części czaszki, miała wrażenie, że głowa jej eksploduje. Nie kłopotała się ze śniadaniem. W lodówce leżał zgniły pomidor i kilka plasterków szynki sprzed dwóch dni. Nie robiła wczoraj zakupów. Cały dzień wisiała na podsłuchu gościa, który nielegalnie handlował samochodami i zmęczyło ją jego pieprzenie. Chciała jak najszybciej wrócić do domu. Przetransportowując się do łazienki wzięła szybki prysznic i poszła się ubrać. Zwykłe jeansy i bluza z kapturem. Dzisiejszego dnia miała wolne, a mimo to wezwali ją do pracy. Przeklinała w duchu, gdy zjeżdżała na dół windą i całą drogę do komendy. Nie bała się patrolu policyjnego. Mogła jechać pijana w trzy dupy, a dopóki nie zrobiłaby nikomu krzywdy jej koledzy też by nic nie zrobili, chociaż nawet gdyby nabroiła to wtedy też dałoby się z tego wymiksować. Dojechała szybko do pracy, łamiąc po drodze kilka przepisów ruchu drogowego, ale nic sobie z tego nie zrobiła. Wysiadła z samochodu i na oczy nasunęła okulary. Powolnym krokiem pokonała stopnie Komendy Głównej. Zatrzymał ją głos z dyżurki.

Niebezpieczna gra - Wydana Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz