2.

1.3K 134 44
                                    

- To jakiś żart? Chcecie mi dać babę do ochrony? Przecież ona wygląda jak cień człowieka – Przemysław Rej wymownie zlustrował kobietę stojącą przed nim. Chude 170 cm wzrostu przypominało raczej głodzącą się modelkę, niż zdrową policjantkę, gdyby nie ta twarz. Po prostu szara z fioletowymi workami pod oczami wyglądała bardziej jak pacjentka oddziału onkologii. Brązowe włosy miała mokre, a mężczyzna w pierwszej chwili pomyślał, że są koszmarnie tłuste. Jedyną rzeczą wyróżniającą się w niej były duże niebieskie oczy, otoczone całkiem gęstymi czarnymi rzęsami. Cała reszta była nijaka. Przemek do tej pory prowadzał się z naprawdę pięknymi kobietami. Policja zrobiła sobie zwyczajne jaja stawiając przed nim tą imitację kobiety.

- O tak obrażaj mnie dupku! Chcesz się zmierzyć? Zrobię z twojej gęby takie tortellini, że jedyny angaż jaki dostaniesz to będzie w Koszmarze z Ulicy Wiązów! – komentarz aktora o niej, jako o wraku człowieka wkurwił ją niemiłosiernie. Nie licząc się z obecnością szefa po prostu wrzasnęła w wyciszonym pokoju.

- Wera uspokój się – pouczał ją szef, ale zdawał się to nie odnosić żadnego sukcesu. Tylko osoby, które dobrze go znały mogły zauważyć, że mężczyzna z całych swoich sił powstrzymuje się, by nie wybuchnąć śmiechem.

- A kogo będę tam grał? Twojego męża? – odszczeknął aktor.

- Zbyt piękna będę dla rozkwaszonego pomidora – Weronika w słownej pyskówce nigdy nie pozostawała dłużna. W policji niejednokrotnie musiała sobie radzić z gorszymi chamami, wiec nic jej nie raziło.

- Raczej w to wątpię. Tim Burton już nakręcił Gnijącą Pannę Młodą, ale może rozważy opcję drugiej części – aktor nie lubił, gdy się go obrażało, więc nie zważając na to, że osoba stojąca przed nim jest kobietą i mogło jej się zrobić przykro mówił co mu ślina na język przyniosła. Mężczyzna uśmiechał się do niej głupkowato, ponieważ pomimo braku atrakcyjności fizycznej była nawet zabawna.

- Pożałujesz gnoju... - Wera szybko pokonała kilka kroków do stolika i odstawiając z hukiem puszkę z napojem przed nim napawała się, jak mężczyzna przykłada dłonie do uszy i odchyla się na krześle z lękiem. Boli cię głowa? Dobrze ci tak padalcu– pomyślała wykrzywiając usta w grymasie uśmiechu. Przed popełnieniem kolejnego głupstwa zatrzymał ją szef.

- Weronika proszę cię wyjdź. Wróć do mojego gabinetu. Tam się spotkamy – dziewczyna była jednak głucha na jego słowa, a więc nadkomisarz musiał użyć swojego statutu, by wydać dziewczynie rozkaz. – Komisarzu Kardasz proszę w tej chwili opuścić pomieszczenie i wrócić do mojego gabinetu – dziewczyna wyprostowała się ja struna i obracając się na pięcie skinęła głową swojemu przełożonemu. W pośpiechu opuściła pokój.

***

- Panie Komendancie z całym szacunkiem, ale to jakiś żart. Dajcie mi jakąś konkretną ochronę – Przemysław Rej odezwał się do mężczyzna tuż po opuszczenia pomieszczenia przez porywczą kobietę.

- Panie Przemysławie od ochrony są specjalne firmy. Zgodziłem się na to tylko dlatego, że był pan na miejscu zdarzenia i jest pan osobą znaną. Nie mniej jednak nie uważam żeby groziło panu jakieś większe niebezpieczeństwo. Chyba że nie mówi nam pan całej prawdy – komendant mówił spokojnym głosem. Był zmęczony. Już dawno powinien być na emeryturze, ale pewne sprawy były niezamknięte, a on nie chciał zostawiać burdelu.

Chłopak zaplatał palce ułożone na stoliku.

- Powiedziałem wam prawdę – odpowiedział przeciągając zgłoski. – Nie wiem kto go zabił. Byłem tak napruty, że nawet nie jestem w stanie stwierdzić kto to był. Faktycznie ktoś z nim rozmawiał, ale czy to były dwie, czy cztery osoby nie wiem. Odszedłem i przewróciłem się. Kiedy mnie znaleźliście leżałem nieprzytomny.

Niebezpieczna gra - Wydana Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz