Rozdział 1

72 3 5
                                    

- Lindis! Gdzie jest moja czarna szminka?! Lindis do cholery! - usłyszałam z oddali, jak krzyczy moja siostra. - Jak już pożyczasz ode mnie kosmetyki, to odkładaj je, chociaż na miejsce!

- Fuj! Naprawdę myślisz, że mogłabym użyć czarnej szminki? Naprawdę, ja? - odpowiedziałam, gdy pojawiła się przede mną Zara.

- To w takim razie gdzie jest? - burknęła i nie czekając na odpowiedź, pobiegła szukać dalej. Po paru minutach usłyszałam jej głos - Mam ją!

- I gdzie była? - zaciekawiłam się.

- W legowisku Esprit. Trzeba go w końcu nauczyć, jak się zachowywać! - Esprit to nasz półroczny pies. Dostałyśmy go od przyjaciół na urodziny i od pierwszego wejrzenia zakochałyśmy się w nim.

- Zara... Czy ty siebie słyszysz? On ma dopiero pół roku! A poza tym, jak to brzmi? „Nauczyć, jak się zachowywać". Boże... - wywróciłam z rozbawienia oczy.

- No co! Taka prawda! Za pięć minut musimy wyjechać, więc lepiej się pospiesz.

- Tak jest! - zaśmiałam się i kontynuowałam ubieranie się. Założyłam na siebie letnią sukienkę w kolorze pudrowego różu. Swoje ciemno-blond włosy podkręciłam lokówką i założyłam na nie bandanę w kolorze sukienki. Całość dopełnił lekki makijaż w postaci pomalowanych rzęs oraz cienkiej warstwy podkładu. Nie lubię się malować, ale niezbędne minimum musi być. Gdy krzyknęłam do siostry, że jestem już gotowa i zobaczyłam, jak wygląda, to po raz chyba tysięczny, uświadomiłam sobie, jak bardzo się różnimy. Zara założyła na siebie czarne rurki, czarny T-shirt, czarną skórzaną kurtkę oraz czarne glany. Czy nie jest tu za mało czarnego? A no tak! Przecież zrobiła sobie jeszcze mocny, czarny makijaż. Cała Zara. Zero koloru. Nawet jak byłyśmy młodsze, to nie chciała nosić kolorowych sukienek, czy spódniczek. Od zawsze walczyła pod tym względem z rodzicami. Jednak ostatnio tak wkręcili się w pracę, że świata poza nią nie widzą i wyjechali do Kanady, więc raczej już nie toczą walk o ubrania. Wysyłają nam raz na miesiąc pieniądze, ale to nie zmienia faktu, że się nami nie interesują. Pracoholicy... Niby jesteśmy bliźniaczkami, a tak się różnimy. Na szczęście pomimo wszystkiego mamy świetny kontakt. Kłócimy się jak wszystkie siostry, ale wydaje mi się, że wskoczyłybyśmy za sobą w ogień.

Dopiero po chwili zorientowałam się, że Zara macha mi ręką przed oczami i coś mówi. Uśmiechnęłam się tylko, założyłam pudrowe czółenka oraz wzięłam torbę sprzed drzwi i ruszyłam do wyjścia. Zara zamknęła drzwi, więc ja wsiadłam już do naszego samochodu od strony pasażera. Jeździmy starym, czarnym fiatem multiplą, który kupiłyśmy w komisie, za ciężko zarobione pieniądze. Każda korona wydana na ten samochód pochodzi z naszych oszczędności. Długo zbierałyśmy pieniądze na jego kupno, ale w końcu nam się udało. Jakoś w końcu musimy dojeżdżać do szkoły. Do tej pory głównie chodziłyśmy na piechotę lub sporadycznie jeździłyśmy z kimś z naszej grupki przyjaciół, ale umówmy się, ile można wykorzystywać innych? W Moss komunikacja miejska nie jest najlepiej rozwinięta, więc nie bardzo można na nią liczyć. Jechałyśmy więc teraz naszym samochodem w stronę naszego liceum.

- Lindis? - usłyszałam głos siostry.

- Hm?

- Jakie masz na dzisiaj plany? - zapytała.

- Po lekcjach jadę do księgarni, a co? Potrzebujesz samochodu? Myślałam, że nie pracujesz dzisiaj.

- No, bo nie pracuje. Myślałam, że pożyczysz mi autko, bo spotykam się z Remim dzisiaj, a jego samochód jest w naprawie. To, co siostra? - spojrzała na mnie z nadzieją.

- Dobra, nie ma sprawy. Tylko musisz mnie zawieść do księgarni, a potem jedź, gdzie chcesz.

- Dzięki! - pisnęła, co było do niej nie podobne, po czym kontynuowała - A jak wrócisz do domu? To trochę daleko...

Norweskie siostryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz