3.

223 13 0
                                    


3.

Odsunęłam się ostrożnie od wciąż przytrzymującej mnie dziewczyny i spojrzałam jej w oczy.

-Czym zostałam? To jakaś nowa forma zabawki do torturowania?

Tym razem jej śmiech był niemal wesoły, ale szybko zamarł, gdy usłyszała trzask drzwi i powolne kroki na schodach.

-Jedz, ja już muszę iść, przyjdę, gdy będziesz sama, będziemy mogły spokojnie porozmawiać- szeptała mi tuż przy uchu, najciszej jak tylko mogła. Ledwie rozumiałam poszczególne słowa.

Jeszcze nie zdążyła zniknąć za drzwiami- a poruszała się okropnie szybko- a ja już zabierałam się za obrabianie tacy z jedzeniem. Wszystko było takie pyszne, takie wyraziste w porównaniu z obiadkami w sierocińcu, gdzie niemal codziennie była jakaś dziwna, "pożywna" breja o niezmiennej konsystencji, kolorze i smaku.

Nagle w wejściu zjawił się czerwonooki gość. Było to pojawienie się dość gwałtowne, choć chwiejne. Jego oczy wyglądały na jeszcze bardziej przekrwione i jakieś nienaturalnie powiększone.

Jeśli dobrze zrozumiałam wcześniejsze krzyki, to kolega miał problemy z narkotykami.

Wzdrygnęłam się, słysząc jego łagodny, miły dla ucha głos.

-Moja maleńka- mówił, spoglądając na mnie z przechyloną na bok głową.- Moja partnerka...- zaczął podchodzić bliżej z uśmieszkiem na ustach, a ja poczułam atak paniki.

Łzy rozmazały mi widok, ale gdy tylko poczułam, że facet się zbliżył na mniej niż trzy metry, zaczęłam w myślach wrzeszczeć by wyszedł, żeby zostawił mnie w spokoju, żeby pozwolił mi odejść. Wrzeszczała bym pewnie również na głos, ale w ataku paniki rzadko jestem w stanie wydać z siebie inny dźwięk niż szloch.

A on nagle upadł na ziemię, starając się zasłonić uszy. Nie wiedziałam, co się z nim dzieje, czy to nie przez to świństwo, którym się nafaszerował. Bo na pewno nie mógł usłyszeć krzyku z mojej głowy, prawda?

Z jego gardła wydobył się skowyt, spojrzał na mnie ostrożnie.

-Nie musisz się mnie bać, ale nie możesz odejść- powiedział szeptem, a ja bałam się tylko sto razy bardziej.

Wyzbierał się z klęczek i czym prędzej wytoczył się z mojego pokoju. Zbiegł po schodach, a ja podbiegłam do drzwi. Nim je zamknęłam, zdołałam usłyszeć jakiś obcy, kobiecy głos:

-Wszystko w porządku?

-Nic, do cholery, nie jest w porządku!- warknął facet.- Emily!- wzdrygnęłam się, słysząc jedyne znajome mi tu imię.- Wróć do niej i wyjaśnij.

-Co mam wyjaśnić?- zapytała pewnym głosem.

-Wszystko. Wszystko, co tylko będzie chciała wiedzieć, nawet o mnie, ale tego staraj się uniknąć- warczenie przycichło.

Emily już wkrótce pojawiła się u mnie z lekkim uśmiechem na twarzy.

-Co ty zrobiłaś naszemu biednemu alfie? Wyglądał, jakby ktoś go porządnie łupnął w głowę czymś metalowym- nie mogła powstrzymać uroczego chichotu.

-Nie wiem, nie chciałam po prostu żeby się do mnie zbliżał- wzruszyłam ramionami i usiadłam na miękkim łóżku, kładąc dłonie na kolanach.

-Mam ci wszystko wyjaśnić, więc pytaj, o co tylko chcesz.

Nie usiadła obok mnie, lecz na podłodze, a jej wzrok wydawał mi się mówić, że zrobi wszystko, co tylko rozkażę. Ta jej postawa mnie przerażała. Norma, prawda? Wszędzie widzę powód do strachu.

Wilczy uśmiechOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz