7 - You torch me up like electricity, jumpstart my heart with your love

228 25 0
                                    

Wróciłaś do domu. Zdałaś sobie sprawę, że wciągu zaledwie jednego weekendu zdążyłaś przeżyć swój pierwszy pocałunek, być na dwóch imprezach, stracić przyjaciółkę i spróbować kokainy. Lata młodości chyba nie powinny tak wyglądać.

Tak jak obiecał, do domu odwiózł cię tata Daniela. Przez całą drogę nie odezwaliście się do siebie słowem, a kiedy wreszcie zaparkował pod twoim domem, opóźniałaś jak tylko mogłaś konfrontację z rodzicami. Co prawda, pan Tande obiecał cię bronić, ale nie mogłaś się spodziewać niczego dobrego po tym człowieku.

Co mu w tobie przeszkadzało? Nie byłaś wystarczająco ładna? Może po prostu nie odpowiadało mu to, że nie byłaś wystarczająco bogata jak na dziewczynę sportowca?

Z każdym pytaniem rodzącym się w twojej głowie, samoocena, którą i tak już miałaś zaniżoną, spadała. Nagle, w jednym momencie jakby ktoś ściągnął ci z nosa różowe okulary i założył te ciemne, ponure, przez które patrzenie sprawiało ból.

Stanęliście przed drzwiami twojego domu a pan Tande nacisnął przycisk dzwonka. W mgnieniu oka przed wami ukazały się postacie twoich rodziców.

- Witaj, Lars - przywitał się mój towarzysz - Przywiozłem Evelyn, bo zasnęła u mnie oglądając film z moją córką - skłamał, ale dlaczego? I czy on w ogóle miał córkę?

Starałaś się nie dać po sobie poznać, że każde słowo, które wypowiedział mężczyzna jest kłamstwem. Głowę miałaś spuszczoną w dół, aby nie patrzyć na rodziców. Było ci wstyd, że w ogóle doszło do takiej żenującej sytuacji. W oczach miałaś łzy i za nic w świecie nie chciałaś, aby spłynęły po policzkach.

Rodzice przyglądali ci się badawczo aż w końcu twój tata powiedział:

- Dziękuję, Markus - wpuścił cię do domu a następnie zamknął za tobą drzwi.

Zaczęłaś się rozbierać a oni czekali aż skończysz. Mama miała zatroskaną minę i stała za tatą, który skrzyżował ręce na piersiach.

- Co ty sobie wyobrażasz? - zaczął nie dając ci dokończyć ściągania butów.

Popatrzyłaś na niego nie wiedząc co powiedzieć.

- Mogliście mi nie zabierać telefonu - powiedziałaś ledwo dosłyszalnym głosem.

Prychnął rozkładając ręce.

- Chyba nie jesteś jedyną osobą posiadającą telefon na tym świecie - odparł ironicznie.

Czułaś jak policzki przybierają kolor purpury a łzy przedostają się na zewnątrz.

Nawet ich nie wytarłaś. Wiedziałaś, że ojciec ma rację.

- Przepraszam - wyszeptałaś.

- Słuchaj, smarkulo. Masz wszystko, niczego ci nie zabraniamy, dostajesz co chcesz, płacimy ci dosłownie za każdą rzecz, więc w zamian wymagamy tego, żebyś oszczędzała nasze nerwy i informowała nas co się z tobą dzieje, do cholery - podniósł głos, szczególnie akcentując ostatnie wyrazy.

- Lars - zagadnęła mama.

- Nie przerywaj mi - rzucił - Teraz dostajesz z powrotem swój telefon, idziesz na górę do pokoju i grzecznie przygotowujesz się na jutrzejszy dzień w szkole, zrozumiano?

Pociągnęłaś nosem. Byłaś cała zapłakana i nie miałaś odwagi nawet spojrzeć na swojego rodziciela. Nigdy wcześniej nie widziałaś go tak zdenerwowanego, a zwłaszcza w stosunku do ciebie. Każde jego słowo potęgowało twoją histerię i powodowało spazmy wywołane płaczem. Było ci tak cholernie wstyd, że miałaś ochotę zapaść się pod ziemię i nigdy z niej nie wychodzić na powierzchnię.

Odzyskałaś telefon i potulnie spełniłaś żądania ojca. Poszłaś na piętro do swojego pokoju a następnie wzięłaś odświeżający prysznic. Chciałaś jak najszybciej zapomnieć o tym dniu.

***

Przyszedłeś wyczerpany po treningu do domu. Kac morderca nie ma serca, jak to mówią. Ledwo trafiłeś kluczem do dziurki, aby otworzyć drzwi. Ojciec kazał ci wrócić autobusem, bo w takim stanie nie było mowy o samochodzie.

Na treningu też nie było kolorowo. Oddałeś najgorsze skoki z całej drużyny. Nawet młodziutki Joachim Bjoereng z kadry juniorów był lepszy. Nie widziałeś swojego miejsca w składzie na następny konkurs Pucharu Świata, a już tym bardziej na Mistrzostwa Świata w Falun.

Kiedy wreszcie dostałeś się do mieszkania, zauważyłeś, że w salonie na kanapie siedzi twój ojciec. Czytał gazetę, ale kiedy cię zobaczył, przerwał czynność i gapił się w twoją mierną, lekko przechyloną sylwetkę.

- Popatrz na siebie - zaczął - Jesteś zadowolony ze stanu, do którego się doprowadziłeś?

- Jeden raz nikomu jeszcze nie zaszkodził - broniłeś się, jednak w głębi duszy przyznałeś mu rację. Czułeś się jak ostatni śmieć. Nie dość, że fizycznie byłeś wyczerpany, to psychicznie nie mogłeś się pogodzić ze swoimi okropnymi skokami.

Mężczyzna wstał i stanął naprzeciwko ciebie. Był ubrany tak jak zwykle, koszula, spodnie od garnituru, drogie eleganckie buty. Całkowite przeciwieństwo ciebie: ubranego w sprane dżinsy i biały t-shirt pod czerwoną koszulą w kratkę, która niewiadomym sposobem znalazła się pod ręką rano.

- Chcesz pojechać na Mistrzostwa Świata? - zapytał a ty przeczesałeś palcami swoje blond włosy. Odpowiedź była oczywista - Może inaczej. Chcesz w ogóle zostać profesjonalnym sportowcem?

- Jestem profesjo...

- Popatrz na siebie w lustrze i powtórz to jeszcze raz - uniósł się rzucając gazetą o podłogę.

Wzdychnąłeś ciężko i popatrzyłeś na miejsce gdzie upadła gazeta. Była to ta sama gazeta, którą zawsze czytał zanim miał zrobić ci awanturę. Akurat była otwarta na stronie z twoim zdjęciem, 6 lat temu, kiedy jako 15-latek wygrywałeś Mistrzostwa Świata Juniorów.

- Tato... - zacząłeś, ale ten znów nie dał ci dokończyć.

- Masz wszystko do cholery. Możesz być najlepszym norweskim skoczkiem od wieków. Nawet Romoeren czy Jackobsen mogliby zazdrościć ci takich sukcesów, jakie ty osiągałeś mając zaledwie 16 lat. A ty co? Szlajasz się po cudzych domach, pijesz, ćpasz, nie wiadomo co robisz a potem przyprowadzasz jakieś smarkule do mojego domu! Dosyć tego! - energicznie gestykulował, co było normalne kiedy się złościł.

Ostatnia kwestia sprawiła, że poczułeś ukłucie w klatce piersiowej. Evelyn. Zupełnie o niej zapomniałeś a przecież to ty namówiłeś ją, aby spróbowała kokainy. Ta myśl sprawiła, że poczułeś się jeszcze gorzej.

Miałeś ochotę sam uderzyć się w twarz. Zasługiwałeś na to i tylko czekałeś aż twój ojciec to zrobi. Do tego jednak nie doszło.

- Wiem, że jest ci ciężko uporać się z tym wszystkim, ale spróbuj. Dla mamy - powiedział nieco łagodniejszym głosem.

- Mamy już tutaj nie ma - odparłeś zatrzymując łzy w oczach. Widziałeś jak zabolały go twoje słowa. Udawał twardziela, ale w głębi serca też nie mógł pogodzić się z jej śmiercią. W jego oczach tańczyły iskierki gniewu pomieszane z czernią nieogarniętego bólu.

- Albo zaczniesz normalnie żyć i skupisz się TYLKO i wyłącznie na skokach, albo możesz zacząć się pakować i iść na ulicę - powiedział najbardziej stanowczym tonem jaki kiedykolwiek słyszałeś z jego ust.

Ustąpiłeś. Pobiegłeś po schodach do swojego pokoju. Rzuciłeś torbę treningową na ziemię, jakby to ona właśnie upokorzyła cię przed samym sobą.

Usiadłeś na kraju swojego łóżka i opierając łokcie o kolana, schowałeś twarz w dłoniach. Zamknąłeś na chwilę oczy. W twojej głowie pojawił się tylko jeden, niczym niezakłócany obraz. Obraz twarzy Evelyn.

Różana Seria 🌹 Sztuka poszukiwania szczęścia [D. Andre-Tande]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz