×4×

352 37 1
                                    

Ten rozdział juz był. Ale nagle zauważyłam w nim dużo rzeczy, które pozmieniałam. Miłego czytania; D
×

Zwłoki znaleziono, na ciele kobiety było widać ślady, że ktoś ją musiał nieść. Czyli nie żyła, ktoś musiał ją zabrać z miejsca śmierci.
*
Siedziałem popijając herbatę w domu przy Baker Street 221b. John miał się pojawić w ciągu kilkunastu minut. Byliśmy umówieni z klientami, którzy mają dość ciekawe sprawy.

W drzwiach pojawił się Watson.
- Jak Ci minął dzień? - Zapytał, zapewne myśląc, że mu odpowiem. Jakoś nie miałem ochoty mu odpowiadać.
John przewrócił oczami.
- Herbaty? - Do salonu weszła pani Hudson.
- Tak, poproszę. - Uprzejmie mruknął John.
Popatrzyła raz na mnie, a raz na kubek z herbatą, który trzymałem w ręce.
- Zapomniałabym, klient czeka przed wejściem, poprosić go? - Zapytała z entuzjazmem.
- Tak - odparłem.

Drzwi otworzyły się i do pokoju wszedł mężczyzna. Miał koło lat czterdziestu. Status związku - wolny. Choć kobiety za nim szaleją, on nie chce mieć nikogo na dłużej.

- Dzień dobry- Popatrzył się na mnie. - Przyszedłem z pewnym problemem.
- Proszę usiąść i opowiadać - John wskazał na krzesło.
- Wczoraj koło godziny osiemnastej widziałem mężczyznę, na oko miał koło trzydziestu lat. Jak dobrze pamiętam dwa lata temu odbył się jego pogrzeb, była wtedy wielka afera w gazetach. Ponoć popełnił samobójstwo.
- Nie przypominam sobie. - Oparłem się o fotel. - Dużo zgonów tego typu stwierdziłem. 
- Zapomniałabym z dachu szpitala, skoczył.
- Możliwe, że było coś takiego. Ale skoro skoczył, to jakim cudem nagle go widziałeś wczoraj? - Ostatnie pytanie niemal krzyknąłem.
- Jestem pewny, że to on.

I HEARD YOU Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz