Szkoła. Jak dla mnie, jest to instytucja, która próbuje nam odebrać resztki optymizmu i wszystkiego, co nas cieszy. "Oh, kolejna zbuntowana nastolatka. WSZYSTKIE mówią tak samo." Ile razy to już słyszałam... Jednak co na to poradzę? Jeśli uważam, że szkoła jest miejscem, gdzie wiele osób się po prostu marnuje, to czemu nie mogę tego powiedzieć wprost? Fakt. Może i uczymy się zasad rozwiązywania różnych wzorów, co może nie w takiej postaci jak na lekcji, ale przyda nam się w życiu. Jednak po co utrudniać to wszystko? Po co zamiast podstaw, uczyć czegoś OD podstaw? Trochę bez sensu jest to, co mówię, i pewnie nikt tego nie zrozumie. Chociaż może znajdzie się jakiś intelektualista, który powie "rozumiem cię". Lub ktoś, kto ma sposób myślenia podobny do mojego. Wtedy gratulacje. Znajdujesz się w niewielkiej grupce niby mądrych ludzi dziwaków. Jak na razie liczba jej członków wynosi 1. A kto jest tą samotną jedyneczką? Oczywiście. JA.
- Panno Black. Już dawno po dzwonku - powiedziała miłym głosem, który woła "jeszcze trochę i emerytura" moja wychowawczyni
- Wiem o tym. Jednak dlaczego mamy słuchać się jakiegoś nieożywionego przedmiotu? Czy nie jest to trochę nudne i irracjonalne? W końcu to my jesteśmy...
- Proszę, skończ głosić te swoje mądrości. Nie mam czasu na ich wysłuchiwanie.
- Rozumiem, że woli pani spędzić każdą godzinę swojego życia ucząc licealistów, którzy...
- Panno Black!!! Do klasy!
- Też panią uwielbiam.
Te "rozmowy" z panią Ayano to coś, w rodzaju tradycji. Ja mówię jej swoje jakże interesujące przemyślenia, a ona udaje że słucha i zbywa mnie słynnym "nie mam czasu". Ah, bez tego życie w szkole nie byłoby takie samo.
Chwilę potem siedziałam już w ławce i czekałam, aż pani wypowie moje nazwisko przy sprawdzaniu obecności.
- Drodzy uczniowie. Zanim zaczniemy lekcję, chciałabym wam kogoś przedstawić - gdy Ayano (mówię jej czasem po imieniu) skończyła to jakże cudowne i krótkie przemówienie, do klasy wszedł dość wysoki brunet. Oczy miał chyba niebieskie, ale nie jestem pewna, gdyż jego włosy i kaptur, który miał na głowie, zasłaniały tak zwane "zwierciadło duszy". - Proszę, zdejmij kaptur i przedstaw się.
- Witam, jestem Makoto Nowak - w połowie Polak. A co do kaptura, to wolę go nie zdejmować. Dzięki niemu czuję się pewniej. Poza tym, inni mogą stwierdzić, iż jestem odważny, ponieważ nie wykonuje pani poleceń. A pierwsze dobre...
- Jednak ja wolę, abyś nie miał nic na głowie. I proszę, abyś usiadł obok Stefanii Black, tam na końcu. Chyba przypadniecie sobie do gustu.
Chłopak ruszył spokojnym krokiem w moją stronę, jednocześnie zdejmując kaptur. Usiadł na krześle i popatrzył się na mnie tak, jakby nie chciał, żebym zauważyła jego wzrok. Następnie wyjął czarny zeszyt z białym napisem "to nie death note", i zaczął w nim coś bazgrać. Jeszcze przez chwilę dyskretnie mu się przyglądałam. Jednak po około minucie zauważyłam, że spostrzegł mój wzrok. Dlatego otworzyłam swój notatnik z czarnymi kartkami, wzięłam biały długopis i rysowałam w nim wzory. Sama nie wiem, co one miały oznaczać.
- Hej, ładne imię - odezwał się nagle.
- Jeśli to miał być sarkazm, to hm... Nie chcę kontynuować tej rozmowy. A jeśli naprawdę ci się podoba, to dziękuję. Byłoby to z mojej strony kłamstwem, jeśli powiedziałabym, że też masz ładne imię. Dlatego powiem tak - oryginalne nazwisko.
- Stefania. Dziewczyna, która tak jak jej imię, jest niebanalna i jedyna w swoim rodzaju. Nie lubi z reguły prostych rozwiązań i często zaskakuje swoimi wypowiedziami, opiniami i zachowaniem. Pewnie mało osób rozumie to, co czasem chce przekazać. Mam rację?
- Nie wiem, czy można to nazwać racją. Poza tym, nie przepadam za tym słowem - odpowiedziałam, jednocześnie starając się zachować pozory, że nie zdziwiło mnie to, ile ten chłopak może się o kimś dowiedzieć przez parę minut przebywania razem.
- Rozumiem.Na tym skończyła się nasza konwersacja. Przez cały dzień nie rozmawialiśmy już ze sobą. Pewnie wyczuł, że nie mam na to ochoty. Poza tym zastanawiałam się, w jaki sposób mnie rozgryzł. Może nie powiedział czegoś, czego nie wiedzą o mnie inni, czy coś w tym stylu. Jednak powiedział to w taki sposób, jakby znał mnie od dawna. Do tego ta rozmowa z wychowawczynią i zeszyt... Przecież to w pewnym sensie ja! Może Ayano miała rację? Może dobrze, że usiadł obok mnie? W końcu im więcej osób do wyprowadzania mojej nauczycielki z równowagi, tym lepiej.
***
Gratuluję przebrnięcia przez pierwszy rozdział! Nie chcę się tu rozpisywać, więc od razu spytam:
1. Wolicie, jeśli rozdziały są takie jak ten, czy dłuższe?
2. Jeśli zauważycie jakieś błędy lub coś, co "razi w oczy", to piszcie śmiało w komentarzach. Postaram się wtedy poprawić ^^ <---- miłe coś od miłej autorki. Uznajemy, że jestem w miarę dobrym i miłym człowiekiem (taaaa).
CZYTASZ
Numer telefonu
Teen FictionOstatnie słowa ukochanej cioci. Czy mają w sobie ukrytą wiadomość? Co ona może oznaczać? A może to tylko przypuszczenia? Chociaż, niczego nie można być pewnym, jeśli się nie przekona...