Tej nocy prawie nie spałam. Cały czas myślałam o napisie "to nie death note". Mogłabym przysiąc, że już go gdzieś widziałam. Jestem wzrokowcem i pamiętam takie rzeczy. Jednak za Chiny nie mogę sobie przypomnieć, gdzie owy tekst widziałam. Na pewno nie był on częścią jakiegoś filmu czy przedstawienia teatralnego. Przecież wtedy nie zawracałabym sobie tym głowy do tego stopnia, że o spaniu mogę tylko pomarzyć. Myślę i myślę... I nic. Pustka w głowie. Jedyne co widzę, to biały napis "to nie death note" na czarnym tle.
Parę godzin po moich nocnych rozmyślaniach udało mi się zasnąć. Jednak mój pobyt w "krainie snu" trwał co najwyżej kwadrans. Niestety, budzik przypomniał mi, że dzisiaj wtorek. Jednak jest coś, co mnie pociesza. Pójście do szkoły, to siedzenie w jednej ławce z Makoto. A siedzenie w jednej ławce z Makoto, to możliwość bliższego przyjrzenia się jego zeszytowi.
Po drodze do mojego liceum myślałam oczywiście o notatniku. Nie mam pojęcia dlaczego, ale ten temat nie daje mi spokoju. Cały czas myślę: "Co to za napis? Skąd go pamiętam? I dlaczego tak bardzo utkwił mi w pamięci?" Żebym tylko mogła sobie przypomnieć, gdzie go widziałam. Może wszystkie odpowiedzi na moje pytania znalazłyby się same?
- Oh! To przecież moja koleżanka z ławki. Stefcia, tak? - usłyszałam nagle znajomy głos, który jak za użyciem magicznej różdżki przywrócił mnie do rzeczywistości.
- Dla ciebie Stefania.
- Dobrze, rozumiem. Jeszcze nie jesteśmy na odpowiednim poziomie znajomości. Ale chyba nie będziesz miała nic przeciwko, jeśli będę towarzyszyć ci przez resztę drogi do szkoły?
- Jak chcesz.
- "W sumie, to było by mi miło, gdybyś szedł ze mną przez resztę drogi. Jednak jeśli powiem to na głos, to pomyślisz, że jednak nie jestem taka, za jaką mnie uważasz".
- Jaką masz pewność, że akurat TO chciałam powiedzieć?
- Znam się na ludziach.
- Nie zapominaj, że mnie poznałeś wczoraj.
- Nie zapominam.
W tym momencie nasza rozmowa się urwała. W sumie, to nie wiem, czy spowodował to brak tematu do dyskusji, czy dzwonek na lekcje, który usłyszeliśmy, będąc w pobliżu szkolnej bramy wejściowej. Jednakże, jedno jest pewne. Makoto zaskakuje mnie coraz bardziej.
Do klasy weszliśmy lekko spóźnieni. Ayano siedziała akurat przy biurku i kończyła pić kawę. Znając życie, to już jej trzecia. Jest prawdopodobnie uzależniona od kofeiny. Może i skraca sobie tym życie o parę lat, ale przynajmniej ma siłę do siedzenia w szkole przez kilka godzin.
Kiedy zajęliśmy swoje miejsca, a pani zaczęła mówić coś na temat literatury, Makoto wyjął swój notatnik. Zaczął w nim coś pisać. Dyskretnie próbowałam zobaczyć co. Nie chciałam jednak wyjść na wścibską i ciekawską dziewczynę, dlatego udawałam, że czytam jakiś tekst w podręczniku, jednocześnie co parę chwil spoglądając na "nie death note". Niestety. Jedyne, co udało mi się zauważyć, to długi tekst napisany drobną czcionką, którego nie mogłam odczytać. Nie chodzi o to, że chłopak ma tak zwane pismo lekarskie, czy o to, że ta "drobna czcionka" była zbyt mała dla moich oczu. Poprostu siedziałam dość daleko Makoto. Na tyle daleko, aby nie widział, że przyglądam się jego zeszytowi.
- Makoto, proszę do tablicy. Napiszesz odpowiedź do zadania - usłyszałam głos najlepszej nauczycielki na świecie. Chyba czyta w myślach i wiedziała, że chcę się przyjrzeć bliżej notatnikowi.
Gdy chłopak był już zajętym pisaniem czegoś na tablicy, wzięłam jego zeszyt. Tak poprostu. Zostawił go otwartego na jednej ze stron, więc zaoszczędził mi trochę czasu na szukanie zapisków. Jeszcze raz spojrzałam w stronę tablicy, i zaczęłam czytać. Jednak Makoto okazał się być naprawdę sprytny. Nawet, muszę przyznać, sprytniejszy ode mnie. A dlaczego? Dlatego że w nie death note, widniał napis: "Spokojnie Stefciu. Nie ma tu nic ciekawego. Ten zeszyt służy mi za coś w rodzaju brudnopisu. Dlatego nie martw się więcej tym, co jest tu napisane... A! I dałem temu oto interesującemu przedmiotowi nazwę "to nie death note", gdyż tak jak ty, lubię ciekawe, oryginalne opcje i rozwiązania". Niżej były zamieszczone cytaty z różnych książek i wiersze. Ich nie zdążyłam już przeczytać, gdyż na swoje miejsce wrócił Makoto. Naprawdę, miał wyczucie czasu.
- Widzę, że już przeczytane - odpowiedział z wrednym uśmiechem na twarzy i wziął ode mnie swoją własność. Poczułam się wtedy trochę jak małe dziecko, które przyłapano na podjadaniu słodyczy przed obiadem.
- J-ja przepraszam - rety. Chyba nigdy się tak nie zawstydziłam. - Poprostu wydawało mi się, że gdzieś już widziałam taki sam zeszyt. I nie dawało mi to spokoju. A przecież takie notatniki nie są aż tak rozpowszechnione, żeby sprzedawać je w każdym sklepie. Dlatego byłam pewna, że musi się kryć za tym coś tajemniczego lub dziwnego. Ale jak widać, tylko mi się zdawało. Jeszcze raz przepraszam.
- Spokojnie, nie przejmuj się. I masz rację. Ten nie death note jest wyjątkowy. Na świecie nie ma drugiego takiego samego. A dlaczego? Dlatego, że zrobiłem go sam. Może poprostu ktoś z twojej rodziny lub przyjaciół też wpadł na taki pomysł zrobienia podobnego zeszytu i stąd twoja ciekawość.
- Pewnie tak. Chociaż prędzej stawiała bym na rodzinę. "Przyjaciele" nie należy do słów, za którymi przepadam. Oznacza to coś w rodzaju przywiązania do grupy osób, wobec której trzeba być wiernym i tak dalej. Ja wolę żyć jako samotny człowiek. Ewentualnie z kilkoma psami i kotami.
- Też jakieś rozwiązanie. Jednak skoro nie uznajesz słowa "przyjaciel", to kim ja dla ciebie jestem?
Na moment zamilkłam. Nienawidzę takich pytań. Niezręcznych, dyskretnych. Dlatego postanowiłam dobrze zastanowić się nad moją odpowiedzią, zanim z moich ust wydobędzie się plątanina słów, przez które będę miała kłopoty.
- Nie wiem. Dopiero wczoraj się poznaliśmy. Nawet nic o tobie nie wiem - to najlepsze trzy zdania, na jakie wpadłam.
- Więc może należy się poznać?
- Czy ja wiem...
- Proszę. Nie udawaj znowu dziewczyny, którą nie jesteś.
- To znaczy?
- "Oh! Przecież jeśli odpowiem twierdząco, to pomyśli, że jestem jak inne!" Proszę. Zrozum, że nie da się być oryginalnym na przymus. Ty jesteś jedyna w swoim rodzaju. Jak każdy. No, może nie licząc niektórych typów ludzi. Chociaż oni też w pewien sposób...
- Dzisiaj o 17:37 na ul. Kwiatowej obok mojego domu. Kojarzysz taki dość spory pałacyk? To on. Pasuje?
- Oczywiście. Czytasz mi w myślach.
Sama nie wiem, czy ten cały Makoto mnie denerwuje, rozśmiesza, czy irytuje. Chyba wszystko naraz. Jednak muszę przyznać, że jest w nim coś ciekawego. Dlatego postanowiłam się z nim spotkać. Być może grono niby mądrych dziwaków się powiększy?
CZYTASZ
Numer telefonu
Teen FictionOstatnie słowa ukochanej cioci. Czy mają w sobie ukrytą wiadomość? Co ona może oznaczać? A może to tylko przypuszczenia? Chociaż, niczego nie można być pewnym, jeśli się nie przekona...