1

517 29 20
                                    

Zapach i szum morza, fale rozbijające się o skały. Piana, powstająca wskutek spotkania wody z piaskiem.

Te doznania były dla McCree pewnego rodzaju ucieczką od rzeczywistości. Czasem cała harówka związana z byciem pełnoprawnym członkiem Overwatch przerastała go, mimo że miał już dwadzieścia jeden lat i trzy cztery lata szkolenia na karku, dlatego od czasu do czasu wymykał się z Posterunku Gibraltar i przychodził na pobliską dziką plażę. Dzisiaj też był taki dzień, a dokładnie, to został "zdecydowanie pouczony" przez Morrisona, oraz skrzyczany i wygoniony z pokoju przez Fareehę (dziewczyna wchodziła w "trudny okres" i chyba dostała pierwszej miesiączki).

Rozłożył swoje czerwono-żółte ponczo na piasku i na nim usiadł. Rozkoszował się widokami, pomyślał, że do pełnej satysfakcji brakuje mu tylko drinka i telefonu, żeby posłuchać jakiejś muzyki.

Jednak już po chwili, styrany trudami dnia, zasnął w przeciągu zaledwie kilku minut, tuż po tym, jak się położył.

***

Gdy się obudził, słońce już zaczęło zachodzić. Przeklął paskudnie pod nosem i miał się już zbierać, bo takie zniknięcie raczej nikogo w Overwatch specjalnie by nie ucieszyło, najprawdopodobniej zostałby znów ukarany, czyli znowu zmywałby naczynia.

Jednak gdy zaczął się podnosić, poczuł się... dziwnie. Jakby ktoś go obserwował. Aż się wzdrygnął na myśl o okolicznościach, kiedy czuł się tak ostatnio. Jednak tym razem nie mierzono do niego z karabinu snajperskiego, tego był pewien, co nie zmieniało nadal faktu, iż czuł, że coś jest nie tak.

Postanowił chwilę się nie ruszać i udawać, że śpi, ocenić, kto, i dlaczego się na niego gapił. Jednak, jak się przekonał, zamknięcie oczu to pewnego rodzaju utrudnienie w takiej sytuacji i nie było to zbyt efektywne.

Minęło może z pięć minut, a Jesse nadal nic nie usłyszał, a uczucie bycia obserwowanym nie ustawało. Kowboj czuł się trochę zaniepokojony, bowiem oprócz szumu morza i dźwięku swojego niespokojnego oddechu nie słyszał nic, a co za tym szło, nie miał bladego pojęcia, gdzie mógł stać jego prześladowca, a tym bardziej - czy był to wróg, czy też ktoś całkowicie nieszkodliwy. To przypominało trochę grę w chowanego, z jedną, "małą" różnicą, albowiem szukający miał zawiązane oczy.

Po kolejnych pięciu minutach spędzonych w absolutnym milczeniu, Teksańczyk usłyszał w końcu dźwięk inny od tych, które dotychczas tylko słyszał. Plusk. Jakby ktoś był w wodzie, za skałami po jego prawej stronie.

Szybko się zerwał i pobiegł zdemaskować swego prześladowcę.

Jednak tego, kogo zobaczył się nie spodziewał.

W wodzie siedział topless długowłosy Azjata. Zdaniem McCree - zniewalająco przystojny.

Z kolei chłopak podglądający Jesse'go nie był w sosie na kontemplowanie urody kowboja. Chlusnął wodą w oczy chłopaka, zresztą z zadziwiającą wręcz precyzją.

- Ej! Zaczekaj! Kim jesteś, czemu...

Tajemniczy osobnik nie odpowiedział mu, bo już dawno znajdował się poza zasięgiem wzroku McCree.
Zostawił Jesse'go mokrego, i do tego zupełnie zdezorientowanego zaistniałą sytuacją.

***

Kowboj wrócił w absolutnym milczeniu wrócił do bazy. Nie miał zamiaru nikomu mówić o dzisiejszym spotkaniu z tajemniczym chłopakiem.

[MCHANZO AU] Jesteś moją nadziejąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz