Mówili, że tak trzeba

1.7K 157 55
                                    

    – L...lecz zaklinam – szepcze. – Niech żywi nie tracą nadziei...

  Z oczu ciekną mu łzy, oddycha coraz wolniej, jego pierś podnosi się coraz rzadziej, powieki się zamykają... Rudy umiera. I Rudy o tym wie, tyle że ja nie mogę tego zrozumieć. Delikatnie ujmuję jego głowę, zmuszam, by na mnie spojrzał ostatkiem sił. W jego pięknych, niebieskich tęczówkach migoczą krople, niczym deszcz na szybie, niczym wzburzone morze.

    – A kiedy trzeba... – zaczynam, podnosząc głos, ponieważ zamyka oczy. Nie pozwolę mu ich, nie teraz. Jeszcze czas... – Rudy! A kiedy trzeba...

    – Na śmierć.... Na śmierć idą po kolei – Wzdycha, krzywiąc się z bólu. Nie musisz tego ukrywać, Janek. Nie musisz być dłużej silny, byłeś już wystarczająco długo. – Niczym... Niczym...

    Nagle zaczął oddychać coraz szybciej, trzęsie się, a uścisk jego dłoni w mojej staje się coraz słabszy. Nie! Patrzę na niego i szlocham coraz bardziej. Rudy...

    On nie może umrzeć. Nie on. Nie taki człowiek. Co ja bez niego pocznę? Czy to wszystko poszło na marne? Pochylam się i przytulam Rudego, osobę, która umiała pięknie żyć i pięknie...

    Nie. Rudy nie umarł pięknie. Umarł brzydko. Śmierć nie może być piękna.

    – Rudy... - szepczę. – Rudy... Janek... Czemu się nie budzisz? Rudy... Jest jeszcze tak wiele do zrobienia... Trzeba uratować Polskę, pamiętasz? Baczność! – Krzyczę ostatnimi siłami. – Rudy, melduj się! Rudy, trzeba rysować żółwie! Och, wiem, że te czasy minęły, ale trzeba to zrobić! Pamiętasz Kraśnik? Rudy! Rudy...

    Szlocham nad ciałem mojego przyjaciela, trzymając go za jeszcze trochę ciepłą rękę. Ściskam jego palce...

    – Rudy... Dobranoc, Rudy... – szepczę. – Zobaczymy się kiedyś. Znowu pojedziemy na obóz harcerski. Pójdziemy do lasu. Będziemy się bawić, skakać i tańczyć. I będzie tam Glizda... Alka też zobaczymy. O Boże, Rudy...

    Zrywam się z jego łóżka i uderzam pięścią w ścianę. Jak przez mgłę, widząc twarze innych ludzi, sięgam po pistolet i kieruję się w stronę drzwi. Ktoś próbuje mnie zatrzymać. Odpycham go.

    Mam złamane serce, a podleczyć je mogę tylko przelaną krwią.

    – Tadeuszu, nie pozwolę ci wyjść – Ktoś zagradza mi drogę. Rudy? Ta czupryna... Widzę jak przez mgłę... Nic nie widzę... Gdzie jest Rudy? Rudy...

    – Zośka, odłóż pistolet.

    – Wiem, jak cierpisz, ale to nie jest dobry sposób, by...

    – Nic nie wiesz! – wrzeszczę, wymachując pistoletem. Rudy patrzy na mnie ze zbolałą... Rudy patrzy na mnie? Oszalałem. Słowa wirują obok mnie, dźwięki mieszają się ze sobą, jestem w środku tornada. Rudy nie żyje. Mój Rudy nie żyje.

    – Zośka...

    – Wiemy, że cierpisz... Rozumiemy to. My także byliśmy jego przyjaciółmi!

    – Rozkazuję ci się odsunąć! - krzyczę w stronę tego, kto zasłania mi drzwi. – To rozkaz!

    Biegnę w kierunku wyjścia, nie zważając na tych, którzy próbują mnie zatrzymać. Muszę coś zrobić. Biegnę, jakby od tego zależało moje życie. Wyrzucam broń, ostatnim przebłyskiem jasnego umysłu. Nie zważam na ludzi, na Niemców. Pierwszy raz miałem myśl – walę to. Walę wszystkich. Mogę mnie nawet zabić, ale nigdy mnie nie pokonają. Pomszczę Janka Bytnara, nawet jeśli przypłacę to życiem. Nie pozwolę im wszystkim żyć dalej po tym, co zrobili Rudemu.

    Zawędrowałem w nieznane mi tereny, ulice tu by węższe, mroczniejsze. Albo to ja się zmieniłem i nie pamiętałem tych domów, numerów i drzew.

    Biegnę otoczony ciężką warstwą wspomnień, dźwięków i słów. Łączyło je jedno – Rudy. A słowa były ciężkie.

    „Lecz zaklinam!" Skręcam w prawo, a do oczu znowu cisną mi się łzy. „Trzeba pięknie umierać i pięknie żyć..." Przyspieszam kroku. „Niech żywi nie tracą nadziei!" Kolory się mieszają, wspomnienia zlewają w jedno nazwisko: Jan Bytnar. „A kiedy trzeba, na śmierć idą po kolei..." Skręcam w lewo, odtrącając przechodniów. „Możemy pięknie umrzeć..." Śmierć nigdy nie będzie piękna... „Niczym kamienie...." Nic nie widzę, biegnę na oślep i czuję, jak coś w środku rozrywa mnie kawałek po kawałku. „Kamienie..." Nie wiedziałem, że to tak boli złamane serce. „Kamienie..." Złamane przez wojnę. „Niczym kamienie przez Boga..." Złamane przez śmierć. „Niczym kamienie przez Boga rzucane na..." Złamane przez ludzi. „Kamienie przez Boga rzucane na szaniec..." Złamane przez Niemców. „Pięknie umrzeć..." Złamane przez samego siebie.

    

Mówili, że tak trzebaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz