|Plany i problemy|

202 27 1
                                    



Wiał przyjemny wiatr. Słońce lekko świeciło oświetlając nasze twarze. W ogrodzie należącym do sierocińca znaleźliśmy idealne miejsce gdzie moglibyśmy spokojnie przesiadywać. Była to stara altanka na samym jego końcu, wepchnięta mocno w kąt przy płocie. Stała tam ławka i dwa fotele. Zwykle przynosiliśmy koce i siadaliśmy na ławce, dzisiaj usiedliśmy poza nią. Na trawie w cudownym słońcu. Wręcz doskonały maj. Jednak coś nie dawało mi spokoju. Po wakacjach będę musiał wyjechać. Nie mówiłem nic jeszcze Luhanowi. Bałem się jak zareaguje i czekałem na odpowiedni moment by mu to wyznać.

-Odwiedzisz mnie w wakacje?- zapytał mnie gdy tak sobie leżeliśmy na kocu

-Oczywiście, chociaż chciałbym cię gdzieś zabrać. Jest tyle miejsc i osób ,których chce ci pokazać- odpowiedziałem wzdychając

-Nie wiem czy tak po prostu możesz mnie stąd zabrać- zaśmiał się po czym spuścił wzrok na dłonie ,które gładziły materiał poduszki- Trzeba będzie zapytać Kim co o tym myśli- mruknął spoglądając na mnie- A gdzie byś mnie zabrał?- zapytał

-Na przykład pokazałbym ci mój pokój, park niedaleko mojej szkoły, zabrałbym cię na pizzę. Gdzie tylko się da- odpowiedziałem uśmiechając się do niego

-W takim razie będę musiał zmusić panią Kim by mnie puściła – powiedział uśmiechając się. Ucieszyło mnie to że będzie ze mną chciał jeszcze więcej czasu

***

-Czyli żeby zabrać ze sobą Luhana na przykład do domu na jeden dzień muszę...?- zapytałem zwracając się do pani Kim siedzącej za biurkiem

-Mój drogi musi być zaświadczenie i pozwolenie rodzica, a i co najważniejsze pozwolenie od zarządu. Jak powiesz rodzicom o pozwoleniu z zarządu oni sami się tym zajmą - odpowiedziała wzdychając- Czy jesteś w stanie sam to załatwić? –zapytała spoglądając na mnie znad zeszytu

-Spróbuję- mruknąłem , nie byłem szczęśliwy. Bym mógł zabrać ze sobą Luhana musze mieć pozwolenie zarządu, co wydaję się trudne. Trudniejsze jest powiedzenie rodzicom o moich planach. Jak mogli by zareagować na coś takiego? To że przyjaźnię się z sierotą mieszkającą w sierocińcu, że przez te wszystkie miesiące nie chodziłem do swojej „dziewczyny" tylko do niego? Byłem w rozsypce. Czy powinienem powiedzieć wszystko mamie, tacie? Myśląc o tym czułem kucie w sercu. Nie zaakceptowali by tego. Podziękowałem pani Kim i skierowałem się do ogrodu. Kończył się maj. Pogoda zmieniła się diametralnie. Wspaniałe słońce, lekki wiatr. Przyszedłem do niego spóźniony, osiemnasta. Rzadko to się zdarzało, winę zrzuciłem na mamę, co było zgodne z prawdą. Co chwilę chce mnie zabierać na zakupy by kupić mi podręczniki do liceum. Nie chce o tym słyszeć do czasu końca wakacji, co najśmieszniejsze one się nawet nie zaczęły. W kącie ogrodu w altance siedział Han, czytał książkę przyniesioną dzisiaj przeze mnie. Przepadał za kryminałami mojej mamy. W świetle zachodzącego słońca wyglądał jak magiczny elf, powinien zapanować nad jego rozczochraną fryzurą.

-O czym rozmawiałeś z panią Kim?- zapytał gdy podszedłem do niego, wyglądał na trochę zaskoczonego że z nią rozmawiałem i może też przejął się tym że wyglądam na przybitego.

-O niczym ważnym- odpowiedziałem mu uśmiechając się- Za godzinę będziesz miał kolację- dodałem po chwili

-Zostaniesz?- zapytał z nadzieją w głosie

-Mam czas do dziewiątej- odpowiedziałem uśmiechając się

-To rozumiem- oddał uśmiech. Odłożył książkę na krzywo ułożoną kostkę altanki i odwrócił się w moją stronę- A właśnie pytałeś się o te wakacje?- zapytał podpierając twarz o podwinięte kolana, kiwnąłem głową- I co?- zapytał poruszając się tym faktem

We Don't Talk Anymore | HunHanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz