Luna i Matteo najciekawsza i najbardziej różniąca się dwójka nastolatków w całym Buenos Aires.
Roztargniona dziewczyna - Ułożony chłopak
Spokojny - Szalona
To jedne z ich niewielu różnic.
Lecz mimo tego kontrastu dogadują się lepiej niż ktokolwiek.
...
Ósmy dzień bez żadnego kontaktu z Matteo. Tęsknię za nim. Bardzo. Jutro moje urodziny, a jego nie ma i nie będzie. To przykre, że nie będzie mógł spędzić ze mną tego wyjątkowego dnia.
Wstałam z łóżka po czym powolnym krokiem skierowałam się do ubikacji w celu wykonania porannej toalety. Po trzydziestu minutach wyszłam z toalety po czym podeszłam do okna by zobaczyć ile stopni wskazuje termometr. Gdy odeszłam od szyby pobiegłam prędko do szafy znaleźć przewiewne ciuchy gdyż jest osiemdziesiąt stopni*. Przeczesałam swoje włosy siadając na krześle stojącym tuż przy mojej toaletce po czym wzięłam się za robienie lekkiego makijażu. Gdy skończyłam szybko się przebrałam po czym poszłam przywitać się z rodzicami.
Jest sobota więc mogę dzisiaj robić co chce i nie przejmować się szkołą, nauką, testami, poprawkami etc. Chwyciłam telefon, żeby zobaczyć czy mam nieodebrane wiadomości. Zero. Kompletne zero. Szkoda, może jutro to się zmieni może jutro Król Paw da jakiś znak życia.
-Luna! Ktoś do ciebie!-zawołała Amanda. -Już idę Amando!-odkrzyknęłam po czym wyszłam z pokoju trzaskając drzwiami. Zeszłam po schodach po czym przeszłam przez korytarz do salonu. -Ciocia Sharon**! - krzyknęłam szczęśliwa. Tak dawno jej nie widziałam wyjechała do Hiszpanii parę miesięcy temu-Wróciłaś. Jak było? Dobrze się bawiłaś? Poznałaś kogoś? Jak ci si... -Luna słońce zwolnij-śmiała się ciocia-Teraz idę odpocząć, ale później wszystko ci opowiem tak? -Oczywiście ciociu.
Matteo Balsano dodał nowe zdjęcie.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Matteo Balsano Realizacje uważam za udaną @soysue
Even De Anda Najlepsza projekt jaki kiedykolwiek wykonałem!
Ciekawe o jaki projekt chodzi. Z tego co wiem on miał tam tylko się uczyć a nie brać udział w jakichś projektach.
Sue Sierra Jest szczęściarą Matteito!
Merchi Verdas Wszystko wyszło idealnie!
Teraz to już kompletnie nie rozumiem. Czy Król Paw znalazł sobie dziewczynę?
Nie zaprzątając sobie tym głowy odłożyłam telefon na łóżko i udałam się na korytarz po moje nowe wrotki. Zabrałam wrotki do pokoju, spakowałam mój plecak i udałam się na wrotkowisko zabierając wcześniej mój telefon.
Jechałam przed siebie po gładkim szarym chodniku nie zważając na nic i nikogo, byłam w swoim świecie. Wrotki-to dokładnie to co kocham. Nie wyobrażam sobie życia, albo chociażby tygodnia bez nich. Nie przeżyłabym tego!
-Ał! Patrz jak chodzisz niezdaro!-jakaś dziewczyna wpadła na mnie wydarła się po czym odeszła zostawiając mnie na chodniku. Jej charakter przypomina mi starą Ambar. -Hej, nic ci nie jest?!-podbiegł do mnie szatyn na oko miał może siedemnaście lat. Był przystojny i to bardzo. -Tak, to znaczy nie-zmieszałam się-nic mi nie jest-uśmiechnęłam się. Szatyn pomógł mi wstać z chodnika po czym zaprowadził mnie na ławkę stojącą obok. -Jestem Lucas-wyszczerzył się i podał mi dłoń którą po chwili uścisnęłam. -Luna-przedstawiłam się.
Po paru godzinach wzajemnego spacerowania i poznawania się postanowiliśmy się pożegnać. Wymieniliśmy się numerami więc nie było problemu aby móc skontaktować się ponownie. -Więc... Do zobaczenia Lucas-powiedziałam trochę smutna. -Do zobaczenia księżycu!-przytulił mnie po czym odszedł w przeciwną stronę.
Ulice przykrył mrok, a białe gwiazdy wyróżniały się na tle czarnego nieba. Mało kto spacerował o tej porze po ulicach Buenos Aires, a szczególnie w tej mało popularnej dzielnicy. Wszystko wokół wydawało się smutne i bure co nie było w ogóle w moim stylu. Podczas spędzania wspólnego czasu z Lucasem nawet nie zauważyłam jak bardzo byłam spóźniona do domu. Rodzice pewnie się o mnie martwią. Przyspieszyłam jeszcze bardziej. Zostały mi do pokonania jeszcze dwie przecznice. Jedna. W końcu. Oparłam się o bramkę, żeby móc złapać oddech. Odepchnęłam się po czym usiadłam na schodkach od ganku by zdjąć wrotki. Usłyszałam otwieranie drzwi wejściowych i głos Ambar.
-Luna nareszcie wróciłaś! Martwiliśmy się! Czy ty wiesz w ogóle która jest godzina?-denerwowała się blondynka. -Jasne, że wiem Ambar. Po prostu... po prostu zagadałam się przepraszam kuzynko-powiedziałam. -Lunita nic się nie stało, ale to nie mnie należą się tłumaczenia i przeprosiny-powiedziała kiwając głową w głąb domu. -Tak, tak jasne-chwyciłam wrotki do rąk po czym weszłam do domu odkładając czterokołowe buty do szafki w przedpokoju. Pobiegłam do kuchni gdzie spotkałam zmartwioną mamę. -Słuchaj mamo ja na prawdę przepraszam za spóźnienie ale miałam wypadek na rolkach no i Lucas.. ławka... niebo...-nie wiedziałam jak złożyć zdania. -Luna, skarbie nic nie szkodzi poprostu martwiłam się, że coś ci się stało. Następnym razem zadzwoń, żebym się nie martwiła-uspakajała mnie rodzicielka. -Dobrze mamo. Kocham cię-pocałowałam ją w policzek po czym uciekłam do pokoju słysząc tylko cichy chichot z kuchni.
Spojrzałam na zegarek stojący na szafce nocnej obok łóżka. 23:59 no Luna za minute będziesz już rok starsza. Zgasiłam lampkę ułożyłam się na boku po czym zasnęłam.
-------------
*w Buenos Aires są Fahrenheity
**Luna nie jest córką Monici i Miguela tylko Lily i Berni'ego.
Mam nadzieje że rozdział chociaż trochę się podobał