Rozdział 4. Mara

636 67 14
                                    

Znów ten koszmar.

Stiles słyszy szepty, tak głośne, jak gdyby jego głowa miała eksplodować. Wykładzina trzeszczy pod jego stopami. Nieznośnie. Boleśnie. Gdzieś w głębokiej podświadomości, zdaję sobie sprawę z tego, że to sen, jednak ulega fałszywej wizji. Czarnowłosy powolnym krokiem mija wąski korytarz, dostrzegając na końcu uchylone drzwi. Wie, że nie powinien tam iść, ale pokusa jest zbyt duża. Chcę wiedzieć, co skrywa za sobą tajemnicze wejście. Zbyt daleko doszedł. Szepty się nasilają, gdy pociąga za klamkę i...

- Nie rozumiem czemu mi to opowiadasz. - Wzrusza ramionami Alex.

Stiles przygląda się jej badawczo. Pod przekrwionymi od płaczu oczami dziewczyny, widnieją ciemne półokręgi. Tak bardzo chciałby od niej wszystko wyciągnąć, dowiedzieć się więcej o wypadku w West End. Ich wspólne śledztwo na st.Stanley sprawiło, że zaistniała między nimi cienka nić sympatii i zaufania. Nić, która częściowo przesłaniała logiczne myślenie oraz ostrożność czarnowłosego. Powstrzymywała go ona od zadawania ciekawskich pytań.

Oblizał wargi.

- Po prostu ostatnio źle sypiam. Wszystkie najokropniejsze rzeczy wydają się przenikać na powierzchnie mojej świadomości - tłumaczył, gestykulując gwałtownie dłońmi. - I... Tylko ty potrafisz zrozumieć ten ból.

Alex się uśmiecha, zupełnie tak, jak gdyby rozmawiali o najnowszym Spidermenie, a nie o masowej śmierci bliskich. Na ten widok Stilinski marszczy brwi, jednocześnie zaprzestając jakikolwiek ruch.

Teraz oboje ściskają dynamit na parkingu motelu California. Jej oczy są spokojne, a usta nadal kształtują nieco upiorny uśmiech. Brązowooki jest przerażony, widząc jak iskierka powoli sunie po loncie ładunku, jednak jego stopy wydają się być wbite w ziemię.

- Nie ma nadziei - mówi wolno Alex.

Czarnowłosy czuję jak jego usta poruszają się mimo woli.

- O czym ty mówisz, Alex? Zawsze jest nadzieja.

- Nie dla nas. - Stiles czuję, że się trzęsie słysząc te słowa, jednocześnie widząc jak iskierka na loncie, gwałtownie przyspiesza. - Nie jestem Scottem. I nigdy nie będę - dodała. - Tym razem nie wyjdziemy z tego cało.

- Dlaczego?

Wie, że zaraz pozna prawdę, widzi jak jej usta otwierają się w odpowiedzi.

Coś go odpycha, i znów widzi przed sobą klamkę. Szepty zdawały się ucichnąć, a drzwi nie są już uchylone. Nie może tego dostrzec ale CZUJĘ, że ktoś jeszcze tutaj jest. Ktoś obcy w jego śnie. Jakaś siła z całym trudem, trzyma klamkę, zamykając wejście innym , do jego podświadomości. Słyszy rozdzierający sen, wrzask, pełen emocji, pozbawiony dźwięków. Pragnienie, tęsknota, ból... To zbyt wiele jak na żyjącego.

- STILES! - ktoś wrzeszczy, potrząsając go z ramię. - Stiles.

Otwiera ze zdumieniem oczy widząc pochylonego nad nim ojca. Był środek nocy.

- Co się stało? - zapytał. - Znów...?

- Znów wrzeszczałeś przez sen. - Szeryf westchnął, przecierając oczy dłońmi.

Od momentu pozbycia się szalonej druidki, Stiles dziennie spał może około trzy godziny. Ze swoim ADHD i porządną dawką kofeiny taki stan rzeczy, choć nieznośny, nie wpływał jeszcze na jego codzienne funkcjonowanie. Mimo to zdawał sobie sprawę, że długo z taką długością snu, na dłuższą metę, nie pociągnie i chociaż odmawiał tacie wizyt w szpitalu, nie do końca wiedział jakie inne działania powinien przedsięwziąć.

analogical minds ◊ teen wolfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz