Rozdział 2

56 4 1
                                    


Zawsze się zastanawiałam dlaczego większość dziewczyn wstaje kilka godzin wcześniej do szkoły, tylko po to, żeby się wyszykować. Większość z nich chyba myślała, że idzie na jakiś pokaz mody czy coś w tym stylu. Mnie jak zawsze wystarczyło skromne pół godziny i byłam gotowa. Przecież wystarczy się tylko ubrać, umalować i umyć zęby. Ewentualnie jeszcze coś zjeść, żeby nie iść do szkoły z pustym żołądkiem. Ostatnią część często olewałam tylko po to, żebym mogła spędzić kilka chwil z Nathanem przed pójściem na lekcje. Teraz to już nie będzie miało miejsca, więc nie muszę rezygnować ze śniadania. Wciąż myślę o chwilach, które nigdy nie wrócą i o przyszłości, która miała nadejść, a nie nadejdzie. Skoro Bóg istnieje, to dlaczego decyduje o tym kto ma być szczęśliwy, a kto nie? Czy nie powinien wszystkich traktować tak samo? Większość osób z mojego miasta miała wszystko, a tymczasem ja nie miałam nic. Owszem miałam pieniądze i mogłam kupić sobie co chciałam, ale to nie jest szczęście. To nigdy nie będzie dla mnie szczęście. Gdy zegarek wybił godzinę siódmą trzydzieści, zrozumiałam że już to już czas na powrót do szarej rzeczywistości. Nic mi nie da, jeżeli pogrążę się we wspomnieniach. Przecież musiałam jakoś przeżyć powrót do szkoły. Już widziałam te wszystkie oczy skierowane w moją stronę. Oczy pełne współczucia, którego wcale nie potrzebowałam. Ten etap już dawno miałam za sobą. Kiedy kogoś potrzebowałam zaraz po śmierci Nathana, nie było przy mnie nikogo. Teraz tym bardziej liczę na to, że dadzą mi święty spokój. Dobrze, że do szkoły nie miałam za daleko, więc jak zawsze poszłam na nogach. Nie było sensu tego kawałka podjeżdżać autobusem, ani tym bardziej samochodem. A poza tym świeże powietrze dobrze mi zrobi przed powrotem do klatki. Muszę udawać, że wszystko jest dobrze, że się już pozbierałam. Nie wiem czy uda mi się to zrobić. Szczególnie kiedy znowu zobaczę miejsca, w których z nim byłam. Nie minęło nawet 10 minut, a dotarłam pod budynek szkoły. Może i ja się zmieniłam przez ten miesiąc, ale szkoła dalej była taka sama. W tym budynku nigdy nic się nie zmieniło. Te same stare ławki i obskurna czerwona farba. Trochę to dziwne, że nikt do tej pory nie pomyślał o remoncie. Przecież miasto było bogate i na inne inwestycje pieniądze zawsze się znajdowały. Wchodząc do tego budynku zawsze czuję się tak, jakbym cofała się o kilka stuleci. Wejście do szkoły nie było przyjemną rzeczą. Czy ktoś z was miał kiedyś uczucie jakby cofał się w czasie? Kiedy patrzycie na miejsca, w których kiedyś spędzaliście bardzo dużo czasu i przypominacie sobie wszystkie te cudowne chwile, które odbyły się w danym miejscu. Jakby świat nagle się zatrzymał i chciał uleczyć wszystkie wasze rany. Jednak to trwa tylko kilka marnych sekund, a jedyne o czym tylko myślicie to wyniesienie się z okolicy. Nic dziwnego, że mam tak teraz. Przecież wszystkie moje szczęśliwe chwilę kojarzę z tym miejscem. Od razu przypomniał mi się pierwszy dzień w tej szkole.

Nowa szkoła. Stare życie. Kto by pomyślał, że czas leci tak szybko. Dopiero co szłam do pierwszej klasy, a już jestem w liceum. Dobrze, że przez ten cały czas Nath jest ze mną. Przynajmniej będę miała kogoś, kto będzie mnie wspierał.

- Lena! - usłyszałam krzyk zza moich pleców. Wiedziałam, że to mój najlepszy przyjaciel. Jego głos rozpoznałabym wszędzie. Dzisiaj, jak nigdy wcześniej, szliśmy osobno do szkoły. A to wszystko dlatego, że ten leń zaspał. Nie rozumiem jak można tyle spać. Dla niego to nawet dwanaście godzin jest mało. Odwróciłam się w jego stronę i nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Nath odpicował się jak nigdy wcześniej. Koszula i czarne spodnie są do niego niepodobne. W dodatku jego włosy po raz pierwszy były ułożone, a przynajmniej takie wrażenie sprawiały z daleka. Nigdy nie potrafił ich okiełznać. Na moich ustać pojawił się uśmiech. Nath nigdy nie zwracał uwagi na to, co ludzie o nim myślą i to właśnie w nim kochałam najbardziej. Opinia innych nic dla niego nie znaczyła. Podeszłam do niego i jak zwykle wpadłam mu w ramiona. Od tego uścisku często zaczynał się mój dzień. Nie wyobrażam sobie, że mogłabym żyć bez niego. Po minucie znowu stałam o krok od niego.

- I jak gotowa na pierwszy dzień w nowej szkole? - jakby nie wiedział. Nie lubiłam poprzedniej szkoły. Wydawała się taka sztywna. Nic dziwnego skoro rodzice mi ją wybierali. Dobrze, że teraz już sama mogłam decydować o tym, co będę robiła w przyszłości.

- No pewnie, że tak! Nowa szkoła, stary najlepszy przyjaciel - nie mogłam przestać się uśmiechać kiedy on był przy mnie. To tak jakby słońce jaśniej przy nim świeciło. Bez niego był tylko mrok i pustka.

- Ej! Nie jestem taki stary. Przypominam ci, że jesteśmy w jednej klasie - jak zwykle musiał sobie z czegoś zażartować, przecież bez tego nie rozpoczął by dnia.

- No ja nie wiem, w końcu jesteś dwa miesiące starszy. To czyni cię dzisiejszym staruchem dnia - nie poznałam nigdy osób, które by potrafiły się dogadać tak dobrze jak my. Potrafiliśmy kończyć za siebie zdania i zawsze wiedzieliśmy co drugie ma na myśli. Byliśmy jak dwie połówki tego samego jabłka. Uzupełnialiśmy się.

- Dobra chodź już do tej szkoły, bo się spóźnimy, a w pierwszy dzień to nie wypada - ze śmiechem weszliśmy do szkoły. Budynek w środku wyglądał jak stara biblioteka. Wszystko było na swoim miejscu, idealnie wypucowane i nawet pachniało lekką starością. Takiego tłumu ludzi w szkole jeszcze nie widziałam. Ludzie kłębili się wokół szafek, a inni z przerażeniem na twarzy próbowali znaleźć właściwą salę.

- Wyglądają jakby mieli zaraz zejść z tego świata - Nath jak zawsze miał rację. Miny uczniów nie były zadowolone, ale co w tym dziwnego. Właśnie skończyły się tak długo oczekiwane wakacje. Teraz trzeba było na nowo wrócić do szarej rzeczywistości. Miałam tylko nadzieję, że my nie wyglądamy tak głupio jak oni. Pociągnęłam swojego przyjaciela w stronę sali, w której mieliśmy mieć zajęcia. Dobrze, że w dni otwarte przyszłam do szkoły i przestudiowałam ją całą. Dzięki temu mniej więcej wiedziałam, gdzie powinniśmy iść. To będzie dobry dzień. Jeden z najlepszych. Wiedziałam to.

Na to wspomnienie smuty uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Nic już nie będzie takie jak wcześniej. Jedyne co mi teraz pozostało, to mieć nadzieję. Nadzieję na to, że czas zacznie goić moje rany.

Powinieneś być tutajOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz