Przeciągając się mocno, ziewnąłem przeciągle. Zbliżała się pierwsza w nocy, zegar w kącie pokoju zawodził żałośnie, przypominając mi o tym, że powinienem dawno go wymienić. Sięgnąłem po kubek, pociągając ostatni łyk zimnej już herbaty. Skrzywiłem się lekko.
Koniec papierologii na dzisiaj! Postanowiłem twardo, czując jak kark odmawiał mi posłuszeństwa. Erwinowi zamierzałem dostarczyć dokumenty jutro po południu, więc doskonale powinienem się wyrobić.
Uprzątnąłem biurko, równo układając kartki papieru na dwie kupki i z irytacją stwierdziłem, że została mi jakaś jedna piąta do zrobienia. Smith był strasznie upierdliwy jeżeli chodziło o dokładną dokumentację, a w raportach musiał być uwzględniony dosłownie każdy szczegół. W sumie znacząco ułatwiało mu to pracę. Pewnie irytował go fakt latania za każdym i „proszenia się" o uzupełnienie raportów.
Narzuciłem na ramiona marynarkę i ostatni raz omiotłem biuro uważnym spojrzeniem. Gdy upewniłem się, że zostawiłem idealny porządek, wyszedłem na korytarz.
Odgłos uderzeń wyrwał mnie z myśli, chwilę zajęło mi zlokalizowanie hałasu. Wydostałem się z siedziby tylnym wyjściem i przeszedłszy przez plac apelowy, znalazłem się na obszarze treningowy. Mimo ciemności od razu w oczy rzuciły mi się dwie kobiece sylwetki. Jedna z kobiet opierała się o drzewo, z założonymi rękoma pod piersiami obserwowała koleżankę. Niższa z nich namiętnie okładała manekina, zwinnie zmieniając rodzaje ataku.
- Skoro chcesz opuścić korpus to po co ciągle trenujesz? – kpiący ton głosu stanowczo przeciął panującą ciszę. Nie od razu rozpoznałem w nim Ayane, kolejną zbzikowaną wariatkę.
Niższa prychnęła głośno, wyprowadzając wysokie i mocne kopnięcie. Manekin zachwiał się niebezpiecznie, a kobieta odwróciła się do swojej towarzyszki.
- Nie wtrącaj się – warknęła ostro Yasu, przybierając agresywną postawę.
Interesujące. Właśnie byłem świadkiem konfrontacji członka mojego oddziału z prawą ręką Hange. Nie miałem pojęcia, że te dwie irytujące dziewczynki się znały. Zaintrygowała mnie postawa czarnowłosej oraz chęć opuszczenia korpusu przez Yasu. Nie miałem zamiaru dopuścić do rozlecenia się kolejnego składu. Postanowiłem pozostać w bezpiecznej odległości i bezczelnie podsłuchać dalszą rozmowę.
Z myśli wyrwało mnie głośne prychnięcie Ayane, która za chwilę się roześmiała. Jednak w śmiechu tym nie było ani grama radości, wylewała się z niego czysta szyderczość.
- Gdyby Keizo wiedział, że będziesz zachowywała się jak rozpieszczona gówniara, to w życiu by cię nie uratował – warknęła zastępca Zoe, podchodząc do białowłosej. – Spójrz na siebie! Nie jesteś zwiadowcą, z którego Keizo byłby dumny! Jesteś spłoszonym małym króliczkiem, który spierdala do nory, gdy wyczuje niebezpieczeństwo! – mówiąc to złapała Yasu za poły płaszcza, mocno nią potrząsając. – Zastanów się nad swoimi priorytetami dzieciaku i przestań wszystkich traktować jak wrogów.
CZYTASZ
W cieniu wolności
FanfikceOtaczające nas mury dają jedynie złudne poczucie bezpieczeństwa. Osoby twierdzące inaczej, pewnego dnia zatopią się w gorzkim rozczarowaniu, a ich jedyną nadzieją pozostaną żołnierze Korpusu Zwiadowców. Ludzie stali się zaledwie marnym bydłem zamkn...