Rozdział 2

130 10 5
                                        



Przebudziłam się rano z ogromnym bólem głowy. Spojrzałam na zegarek i aż się przestraszyłam.

- Matko to już jest 14:30? - mruknęłam niewyraźnie. Dobrze, że dziś sobota.

Po kilku minutach zwlekłam się pomału z łóżka, uważając, by się nie przewrócić w mojej stercie ciuchów, które rozwalają się po podłodze i nie tylko - żyrandol też się do tego zalicza. Muszę to posprzątać, ale to kiedy indziej.

- Janet?- usłyszałam głos mojej współlokatorki Mea.

-Hmyy??? - szepnęłam.

-Wyglądasz tragicznie! Choć, zrobiłam obiad bo na śniadanie się spóźniłaś- zaśmiała się dziewczyna.

- Nawet nie uwierzysz co się wczoraj stało!- machnęłam ręką - Ostatnio ci mówiłam ze razem z Juls wysłałam to zgłoszenie by wygrać bilet - spojrzałam na nią, upewniając się czy nadal mnie słucha.

-No tak, pamiętam- w pewnym momencie odwróciła się do mnie zaciekawiona- nie mów mi tylko, że wygrałaś??? - odparła zaskoczona.

- Bingo!!- krzyknęłam.

-To wspaniała wiadomość, jedno z twoich marzeń się spełni. A teraz jedz bo nie długo trzeba iść do pracy. Pamiętasz że dziś jesteś ze mną na zmianie od 16 ?- spojrzała na mnie.

- Yhy...- mruknęłam z pełną buzią.

- Super, zajmuję pierwsza łazienkę. - I tyle jej było widać.

***

- Dwa duże piwa poproszę - odezwał się klijent , którego nie zauważyłam wcześniej.

-Już podaję, proszę usiąść , a ja przyniosę do stolika.- zapewniłam.

-Jak masz na imię Słoneczko?- spytał chłopak, puszczając oczko.

- A co książkę o niej piszesz? Nalej to piwo w końcu, nie będę tu stać wieki.- warknął mężczyzna stojący w kolejce.

-Mea możesz podejść do stolika numer 3 i zanieść te dwie kawy?- spytałam ją, ponieważ ja już nie wyrabiałam. Jak na sobotę to był ogromny ruch, dawno nie było tylu klijentów na raz.

Nalewałam drugi kufel piwa, gdy usłyszałam głos tego natręta

-Dasz mi swój numer telefonu?- zapytał i znowu puścił oczko.

- On ma jakieś triki?- popatrzyłam na przyjaciółkę pytającym wzrokiem.

-Nie wiem. On chyba jest na haju, jakoś tak za bardzo jest szczęśliwy- zaśmiała się Mea- daj mu jak najszybciej te piwa i będzie po problemie.

- Proszę, oto twoje zamówienie- po chwili podałam mu dwa kufle z trunkiem.

-Ile płace? - spytał wyciągając portfel z plecaka.

- 15$. - odpowiedziałam ze sztucznym uśmiechem.

- Co za ździerstwo. - coś jeszcze mruczał pod nosem ale mnie to mało interesowało. Strasznie nie lubię takich klijentów, a wieczór dopiero się zaczyna.

Po trzech godzinach miałam już dość stania za barem i zamieniłam się z Mea do obsługi klijentów na zewnątrz. Dobrze że na zmianie był z nami Kevin bo obsługa baru w takim tłumie grozi totalną klęską. Wyszłam powiedzmy na świeże powietrze, wzięłam głęboki wdech i podeszłam do pierwszego stolika.

-Witam, nazywam się Janet i chciałabym przyjąć od państwa zamówienie- uśmiechnęłam się do starszego małżeństwa. Uroczo razem wyglądali, tylko pozazdrościć tak pięknej miłości.

- Poprosimy jakieś dobre wino i szarlotkę- zapisałam wszystko w notesiku i odeszłam do baru.

-Kevin!! Na zewnątrz siedzi takie zajebiste małżeństwo, aż mi się łezka kręci w oku. są chyba po 60 a patrzą na siebie jakby dopiero co się poznali a miłość tryska piorunami od nich. - rozmarzyłam się.

- Daj spokój, takie rzeczy zdarzają się tylko w filmach- szturchnął mnie w bok.

- Jak mi nie wierzysz to sam idź i zobacz.- oburzona zabrałam tace z zamówieniem. pomalutku wyszłam na plac uważając na przechodzących ludzi i stoliki oraz by nic nie wylać i nie poplamić ubrań. Gdy byłam już prawie u celu, wpadł na mnie chłopaka z gitarą w ręce.

- Aaa!!! - krzyknęłam. Zamknęłam oczy i czułam jak lecę do tyłu, prosto w ramiona nieznajomego.

- Kurdee ... - usłyszałam głos chłopaka.

Przez kilka pierwszych chwil żadne z nas się nie poruszyło. Bałam się wykonać jak najmniejszy ruch. Na szczęście wino ochlapało moje czarne spodnie wiec nie widać było śladu, niestety gorzej było z ciastem które, zatrzymało się na moich piersiach. Z braku laku aż zamknęłam oczy nie chcąc patrzeć na tą małą katastrofę.

-Możesz otworzyć oczy złociutka. - usłyszałam mocno zachrypnięty głos.

Najpierw otworzyłam jedno oko, potem drugie i zobaczyłam najpiękniejsze oczy świata z długimi rzęsami, złotymi oczami i pięknymi blond włosami.

Albo jestem nienormalna, albo widzę anioła.

- No już, zejdź ze mnie, albo pomyśle że chcesz mnie przelecieć. Wiesz nie miałbym nic przeciwko ale nie w miejscu publicznym. Trochę prywatności.- zaśmiał się.

Pewnie strzeliłam niezłego buraka, bo czułam jak moja skóra parzy od nadmiaru gorąca. Szybko oprzytomniałam i przy pomocy Korneli wstałam na równe nogi.

-Przepraszam.

-Nie, to ja przepraszam. Zahaczyłem o róg stolika i łapałem się czego tylko się da, i padło na ciebie.- zaśmiał się. -No cóż, czasu nie da się cofnąć. Nie sądziłem że będę miał takie przygody zaraz na samym początku pojawienia się tutaj. - powiedział dość ciekawym akcentem. - Jeszcze raz bardzo cię przepraszam.

- Nic nie szkodzi, pójdę się przebrać, a państwu za chwile przyniosę jeszcze raz zamówienie. - moje słowa skierowałam do starszej pary. Pozbierałam rozbite szkło oraz resztki ciasta.

- Jeszcze raz przepraszam, tak w ogóle jak masz na imię?- zapytał podając mi rękę.

- Janet.

- Marcus, bardzo miło mi cię poznać- uśmiechnął się.

- Również, chcesz coś zamówić?

- Nie dzięki, muszę już uciekać, mam nadzieje że do jutra ?

- Nie rozumie?- zdziwiłam się.

- Od jutra zaczynam tu pracę, i chyba to był strzał w dziesiątkę bo pracują tu same piękne kobiety.

- Nie wiedziałam, że Adam poszukuje kogoś do pracy- zaskoczyła mnie ta wiadomość, ale z drugiej strony to dobrze, przyda się kolejna para rąk do pracy.

- Ja tak zapytałem z głupa i udało się.

- Cieszę się, w takim razie witam na pokładzie. Mam nadzieję że ci się tu spodoba.


__________________________________________________

Masz marudo !!!! :)

LUCKY GIRLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz