Rozdział 2 (Perspektywa Kageyamy)

268 30 10
                                    

Więc ten rozdział był pisany przez    Aleksya_1995     ! Ma on ponad 1000 słów! Nie zamierzam z nią przegrać więc też będę się starał pisać dłuższe rozdziały! Zobaczycie! Tym czasem życzymy miłego czytania ^^
____________________________________________________________

Dochodziła dziesiąta, trening skończył się jakieś trzy godziny temu, jednak nie miałem w planach wrócić od razu do domu, a tym bardziej nie w takim stanie. Od jakiegoś tygodnia w ogóle nie skupiam się na szkole. Nie żebym w ogóle kiedyś przykładał do tego jakąkolwiek wagę, jednak teraz było coś na rzeczy. Zamyślony włóczyłem się po parku nucąc pod nosem jakąś melodię, którą Hinata śpiewał przez cały dzisiejszy dzień. Cóż, najwidoczniej się tym zaraziłem. Znudzony usiadłem na ławeczce nieopodal polany ze wzrokiem utkwionym dwa drzewa. Jedno z nich było potężne, zaś drugie małe i dosłownie bezbronne. Zmęczony ziewnąłem i starając się wyrzucić z głowy swojego przyjaciela postanowiłem przypomnieć sobie najlepsze chwile z mojego życia. Niestety, bądź stety w każdej z nich znajdowała się Krewetka, co mi nie sprzyjało. Nie żebym nienawidził Hinaty, lub miał do niego jakieś uprzedzenia. Absolutnie! Mimo, iż on cały był irytującym kurduplem, to polubiłem go i to w dość niecodzienny sposób. Fakt, na początku się nienawidziliśmy, a jego istnienie było najgorszym co mogło mnie spotkać zaraz po Oikawie, jednak coś się zmieniło. A może po prostu to on mnie zmienił? Czy jest to w ogóle możliwe by zakochać się w chłopaku, będąc chłopakiem?! Nie, nie będę żadnym gejem! To pewnie głupie hormony robią mi papkę w mózgu, ale co jeżeli to rzeczywiście jakieś uczucie? Mimo, iż nigdy nie byłem zakochany to wiem, że darzę go jakimś uczuciem. Pff, brednie. Pewnie jestem niewyspany! Spojrzałem znudzonym wzrokiem na zegarek, uświadamiając sobie, że dostanę niezły ochrzan za późny powrót. Zarzuciłem kaptur na głowę i ruszyłem w stronę przystanku autobusowego. Czekając na pojazd, wkurzały mnie te wszystkie pary oczu utkwionych w moją osobę. Wszystko rozumiałem, ale co jest takiego fascynującego w piętnastolatku, który ma metr osiemdziesiąt? Może woleliby jakbym był o głowę niższy jak Hinata? Żebym jeszcze jakoś przerażająco wyglądał, no ale proszę... Co złego jest w czarnym dresie? Czy wyglądam, aż tak strasznie? Rozumiem, że moja twarz nie należy do najprzyjemniejszych i odstraszyłaby z pewnością samego Draculę. Rozumiem, że mam ciężki charakter. Rozumiem te wszystkie rzeczy, ale niech inni zrozumieją to, że sam sobie urody nie wybierałem. Prychnąłem pod nosem słysząc komentarz od jakieś starszej kobiety, która szepnęła cicho do swojej przyjaciółki ''Odsuń się bo z takimi nic nie wiadomo. Jeszcze ci coś zrobi. Jak nic to bandyta jakiś!'' Zlekceważyłem jednak słowa usłyszane przed chwilą. Naprawdę, potrafię opanować emocje, no chyba, że do Hinaty... Jest on na tyle niezwykły, że mam ochotę go albo mocno uderzyć, albo przytulić... No dobra, przytulić to za duży gest jak dla mnie, no ale pochwała to już co innego... Naprawdę, chciałbym mu kiedyś powiedzieć tekst typu ''Shoyo! Świetna robota!'', ale ten jest takim leniem, że nawet za sto lat nie będę miał okazji tego zrobić. Gdy autobus przyjechał ruszyłem w kierunku drzwi. Wchodząc do ciepłego pojazdu, jakiś chłopczyk popchnął mnie, najprawdopodobniej nieświadomie. Szybko jednak przeprosił, co według mnie było zbędne. Odwróciwszy się chcąc go przeprosić ten zadrżał i pobiegł z krzykiem do mamy.

Naprawdę chyba powinienem był spróbować swoich sił w horrorach, albo domu strachu... Tak, to chyba będzie mój przyszły zawód zaraz gdy skończę grać w siatkówkę. Oczywiście, nigdy nie przestanę w nią grać. Więc to zapewne plan ''B''. ****
- Wróciłem!- krzyknąłem na co moja mama wyszła z kuchni.
 - Dlaczego tak późno? – zapytała mierząc mnie wzrokiem.

- Tak jakoś. Zasiedziałem się w parku – odpowiedziałem wzruszając ramionami. Zdjąłem szybko swoje buty i kurtkę. Niestety, wędrówka do mojego pokoju nie była mi dana. Moja rodzicielka spojrzała na mnie miną ''No chyba sobie kpisz. Musimy pogadać.'' Pokiwałem lekko głową. Gdy ta wskazała na duży stół, który znajdował się w salonie wzdrygnąłem się lekko, lecz posłusznie udałem się w jego stronę. Podsunęła mi gorący kubek czekolady pod sam nos, a sama z kawą usiadła naprzeciwko mnie uśmiechnięta od ucha do ucha, jednak to wcale nie wyglądało na uśmiech, a raczej na jakiegoś psychopatę, albo gwałciciel. Czy ja też wyglądam jak seryjny pedofil, gdy się uśmiecham?!
- I jaka ona jest? – zapytała, gdy ja w tym samym czasie zakrztusiłem się własną śliną. Że kurwa co?!
- Słucham? – odpowiedziałem pytaniem na pytanie. Owszem, dobrze usłyszałem to co moja rodzicielka powiedziała, jednak nie mogłem w to uwierzyć, że interesuje się ona moim życiem prywatnym.
- Nie mówi się słucham bo cie... - zaczęła, lecz ja wiedząc co chce powiedzieć przerwałem jej wystraszony.
- Mamo?! Brałaś coś? – zapytałem z niedowierzaniem, kręcąc głową z politowaniem.
- Jaka ona jest? – zignorowała moje pytanie, a zadała swoje.
 - A-ale kto?
 - Twoja dziewczyna Tobio! Ta rudowłosa, niska... Ubiera się jak chłopak, ale to już nie moja sprawa. Jesteście szczęśliwi? Jak układa się was związek? Poczułem, że moja twarz płonie. Po mojej mamie można było spodziewać się wszystkiego, jednak, żeby brać Hinatę za dziewczynę?! Tego było za wiele.
- To rude coś to Shoyo, mój partner? W sensie taki do szybkich ataków. Nie wiem jak to ująć... - odparłem drapiąc się po głowie – Nie mam dziewczyny i już z góry mówię, że z nim też mnie nic nie łączy. To jest bardziej... mój...p-przyjaciel? Tak, przyjaciel. Westchnąłem głośno, gdy moja matka nie patrzyła się na mnie z niedowierzaniem po czym wybuchnęła głośnym śmiechem, a z jej oczu poleciały pojedyncze łzy.
- T-ty płaczesz? – zapytałem z niedowierzaniem, na co ona kiwnęła głową. – Dlaczego?
 - Ponieważ nie spodziewałam się, że mój mały Król w końcu dorośnie i będzie miał przyjaciół – odpowiedziała ocierając łzy.
 - Nie jestem Królem! – burknąłem.
 - Dobrze, dobrze Tobio – zaśmiała się pod nosem po czym wstała – Nie będę cię dużej męczyć. Aaa i zaproś swojego przyjaciela! Chcę go poznać – zaklaskała w dłonie, po czym zniknęła w kuchni. Pięknie! I ja teraz mam tego kretyna kiedyś tutaj ściągnąć? Może zapomni... Ruszyłem do swojego pokoju i włączyłem laptopa. Jutro sobota, więc mogę sobie pozwolić na odrobinę szaleństwa. Wszedłem na facebooka i z ciekawości kliknąłem na profil Krewetki. - Idiota! Chwali się, że założył twittera... Jaki...Co kurwa? – wrzasnąłem zatrzaskując laptopa. Szybko zerwałem się z miejsca i zgasiłem światło, a następnie położyłem się to łóżka. Nieźle by mi się oberwało za takie słownictwo. .. Ułożyłem się wygodnie na łóżku, a do mojej głowy wpadł całkiem ciekawy pomysł. A może by tak poznać Hinatę z innej strony?

Milk SunWhere stories live. Discover now