Wstęp

18.2K 426 27
                                    

Marcus Wood stał przed oknem w swoim gabinecie i z kubkiem swojej ulubionej kawy spoglądał na słońce, które pojawiało się na niebie, rozświetlając przy tym ponure biuro, w którym przebywał. Nie potrzebował niczego więcej dzisiejszego dnia, aby zacząć intensywnie pracować. Jeden łyk kawy wystarczył, aby poczuł nagły napływ energii, który zdecydowanie był mu potrzebny. Od samego rana miał napięty grafik, a bez kofeiny i porannej siłowni nie dałby radę wytrwać całego dnia. Już po otwarciu oczu, jego telefon ciągle dzwonił. Przychodziły coraz to nowe powiadomienia, przypomnienia. Niekiedy miał wrażenie, że to wszystko z czasem go przerośnie, jednak uwielbiał to, co robił. Była to pewnego rodzaju forma ucieczki, dlatego dzień taki jak dziś, nie przyprawiał go o nerwy. Potrzebował skierować swoje myśli w daleką otchłań, a na pierwszym miejscu postawić pracę. W końcu musiał się zająć wieloma rzeczami i dopilnować, aby wszystko potoczyło się po jego myśli. Był perfekcjonistą, a przy tym pracoholikiem. Idealne połączenie. Tylko nie dla kogoś, kto widzi w nim swoją drugą połówkę. Jednak gdyby zmienił swoje nastawienie do obowiązków, nie byłby tym kim jest dzisiaj. Marcus Wood byłby tylko i wyłącznie synem biznesmena, dziedzicem imperium, który nie zasługuje na to, co dał mu los. Teraz dzięki jego zaangażowaniu i poświęceniu każdy darzy go wielkim szacunkiem, a wszyscy studenci po ukończeniu szkoły, marzą tylko o tym, aby dostać się na staż pod jego skrzydła i w przyszłości stać się tacy jak on, naśladując każdy jego krok. Nie każdy umiał tak dużo poświęcić, jednak co poniektórzy jak poranne ptaszki chodzili już po biurze o tak wczesnej porze, zajmując się pracą. Doceniał takich pracowników. W końcu tak jak oni, on również pochłonięty był swoimi zajęciami. Przygotowywał się do spotkań, które miał zaplanowane na dzisiejszy dzień. Przeglądał papiery na swoim biurku. Spoglądał na wydatki z poprzedniego miesiąca. Popijał kawę, nie przestając robić krótkich notatek w swoim notesie. Najważniejsze hasła zapisywał drukowanymi literami, aby po otworzeniu zeszytu od razu rzucały się w oczy. Starał się robić wszystko, aby wypaść jak najlepiej w oczach swoich klientów, przez co robił się zestresowany i spięty. Przed nim była wielka okazja, aby powiększyć jeszcze bardziej swoją firmę. Wood Company stałoby się znane już nie tylko w Europie, ale również w Ameryce. Był to wielki krok naprzód. Wystarczyło tylko, aby podpisali umowę.

Na początku wszystko wydawało się być takie proste, jednak ta jedna współpraca wymagała wielu godzin ciężkiej pracy, ponieważ SmithCom jest bardzo wymagający we wszystkich sprawach. Chcą, aby wszystko było wykonane idealnie, nie cierpią marnowania czasu na niepotrzebne rzeczy. Reklama ich firmy musi spełniać wszystkie warunki, nie mogą zaliczyć żadnej wpadki, ich nazwa musi być nieskazitelna. Nikt nie może z nią kojarzyć jakiś niedociągnięć.

Kiedy siedział przy biurku i wpatrywał się w kartki położone tuż przed sobą, usłyszał głośne pukanie do drzwi. Podniósł głowę do góry i kiedy miał coś powiedzieć, przed nim stał już Harold Lee, aby złożyć mu codzienny wieczorny raport. To była ich poranna rutyna, od kiedy przestali razem chodzić po klubach. Harry przychodził jak do siebie i nie zważając na to, czy Marcus ma coś ważnego do zrobienia, opowiadał o wszystkim, co jego przyjaciel powinien wiedzieć o jego życiu osobistym. Nie chciał, żeby coś go ominęło. Musiał powiedzieć mu dosłownie każdy szczegół.

— Nie uwierzysz, co się wczoraj stało.

— Znowu byłeś w BlackHorse? — zapytał się blondyn o dużych, niebieskich oczach, chociaż dokładnie wiedział jaka czeka go odpowiedź. Znał on Harry'ego wystarczająco dobrze, żeby wiedzieć, gdzie spędza on ostatnio swoje wieczory. Sam jeszcze nie dawno przesiadywał tam większość wolnego czasu, jakby to było jedyne miejsce, gdzie w końcu mógł się zrelaksować i zapomnieć o kłopotach w codziennym życiu.

— Przychodzą tam coraz lepsze kobiety — powiedział i w tym samym czasie zarzucił swoje stopy na biurko, aby wygodnie sobie usiąść przed Marcus'em. Podwinął rękawy swojej białej koszuli i zaczął długi monolog. — Vanessa czyni cuda swoimi ustami — kontynuował po chwili, kiedy wspomnienie wczorajszego wieczora powróciło przed jego oczy i mógł dostrzec jeszcze raz sceny, które odgrywały się nie tak dawno w pokoju hotelowym na niewygodnym oraz skrzypiącym łóżku.

Umowa o pracęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz