Rozdział pierwszy

7 1 1
                                    

     Patrząc na to wszystko mam szczerą ochotę zwymiotować, a te wcześnejesze przystawki z kawałkami kurczaka najwyraźniej nie pomagają.
     Stoję za kanapą i przyglądam się spokojnie całemu zajściu. Stoję ze skrzyżowanymi rękami na piersi i przyglądam się jak moja najlepsza przyjaciółka obsciskuje się z jakimś przypadkowym kolesiem. Rozumiem, że jest już pijana i ma jakieś tam prawo popełniać błędy, ale bez przesady, żeby dopuszczac sie zdrady.
     Wściekłość rosnie we mnie i buzuje w moich żychał coraz mocniej z każdą sekundą. Moje oczy dokładnie skanują, nawet niewielkie ruchy bruneta i nie zauważają żadnego oporu ze strony blondynki.
     Odrzchąkuje dość głośno, Jess nareszcie odrywa się od jego ust i cała swoja uwagę skupia na mnie.
     -Co ty, Jess, najlepszego wyprawiasz? - patrzę na nią teraz z wyrzutami sumienia. Obiecałam jej, że ją przypilnuje, ale ona też nie ma pięciu lat, żeby nie móc jej spuścic z oczu na piętnaście minut.
     Przystawiając palce do warg kieruje lekko nieobecny wzrok pełny zaszokowania na chłopaka, który trzyma ją na kolanach. Kiedy oblizuje usta i czuje na języku jego smak po jej policzku spływa łza pełna żalu i smutku.
     Podchodzę do niej i łapie ją za rękę sciągając i odciągając ją tym samym od niego.
     -Prosze, Ridge, powiedz mi, że tego nie zrobiłam. - rozczarowanie samą sobą jest doskonale słyszalne w każdym wypowadanym przez nią słowie.
     Dziewczyna wlecze się za mną w stronę samochodu pociągając nosem co jakiś czas. Kiedy moje milczenie staje się dla niej odpowiedzią, ona także milknie na moment.
        Otwieram przed nią drzwi i pomagam Jess wsiąść do środka. Zapinam jej pas bezpieczeństwa, a jak mam już odejść mój wzrok napotyka smutne i puste oczy. Przez nie moje serce przechodzi przeszywający ból.
Kucam przy samochodzie tylko po to żeby nie patrzeć na blondynkę z góry. Nie chce jej tym przytłaczać.
     -Posłuchaj, Jess. Jeśli chcesz nic nie musimy mowić Holderowi, a jeśli chcesz to mogę do niego zadzwonić, zaprosić go i mu to powiedzieć. - łapię ją za rękę i ściskam ją delikatnie, by pokazać dziewczynie, że nie jest sama i że wszystko będzie dobrze, jakkolwiek słabo to brzmi, na co ona delikatnie pociąga jeszcze raz nosem.
    -Mogłabyś?
    -Oczywiście, że tak. Jedziemy do domu. - pocieram jej ramie po czym wstaje i obchodzę samochód, żeby zająć miejsce kierowcy.
                                 ***
     Wybieram numer telefonu i przykładam komórkę do ucha. Pierwszy sygnał.
      Drugi.
      Trzeci.
      Czwarty.
      Piąty.
     -Halo?
     -Holder. - mowię to z wydechem, bo nie zauważając przez całą próbę połączenia wstrzymałam oddech. Wielka ulga jest słyszalna w moim głosie przy wypowiedzeniu jego imienia i przez sam fakt, że odebrał o trzeciej w nocy. -Mógłbyś przyjechać?
     -Czemu? Co się stało? - w tle usłyszałam jakieś szmery co mówiło mi, że wstał z łóżka i zaczął juz się zbierać, czyli, że za niedługo powinien tu być. Zawsze to robi.
    -Jess cię potrzebuje.
    -Tego się akurat domyśliłem, bo inaczej nie dzwoniłabyś do mnie. Co się stało, Ridge? - zdecydowanie w tym momencie był mocno zatroskany, poddenerwowany, a może i nawet zirytowany, a ja nie chciałam pogarszać jego stanu.
    -Nic takiego, nic jej nie jest. Po prostu proszę cię żebyś przyjechał. - dwoma palcami
pocieram skroń powoli zdając sobie sprawę z tego w co się właśnie pakuje i to z własnej woli. Bo niby co mam mu powiedzieć? "Hej, Holder. Moja przyjaciółka, a twoja dziewczyna, którą tak kochasz nad życie napiła się na imprezie i przelizała się z facetem, którego widziała pierwszy raz w życiu. Tylko zachowaj spokój, pamiętaj, że była pijana." To cholernie głupie. Czegoś takiego w ogóle nie powinno się nikomu mowić. A już napewno nie Holderowi.
   -Już jadę.
    Ogarnia mnie pusty i pulsujący dźwięk zerwanego połączenia. Żołądek skręca się w nieprzyjemnym uścisku, a w moje głowie układa się nie pierwszej klasy plan ucieczki, albo ratowania związku Jess.
   Tylko dlaczego to ja zawsze muszę wszystko naprawiać, Ridge?
 

Mamy pierwszy rozdział. Nie jest za długi, ale wydaje mi się, że za krótki też nie. Jeśli wam się podoba zostawcie po sobie gwiazdkę, lub komentarz.

OddychajWhere stories live. Discover now