Londyn spowity był mgłą. Deszczowe powietrze przeszywało nozdrza Sherlocka. Kilkadziesiąt czarnych parasoli zakrywało smętnie niebo. Nawet nie myślał, że aż tylu zechce go pożegnać. Wszyscy byli ubrani na czarno. W innym wypadku Sherlock pomyślałby że to jakiś mroczny zjazd rodzinny. Dużo się nie mylił. Wszyscy byli dla Johna jak rodzina.
Kaplica Westminsterska prezentowała się jak zwykle bardzo szlachetnie. Zazwyczaj nie odbywały się na niej żadne uroczystości. Albo musiał umrzeć ktoś ważny, albo ożenić rodzina królewska.
-Już czas- powiedział Lestrade spoglądając na niewielki kieszonkowy zegarek. Sherlock poczuł jak uginają się pod nim nogi. Czterech mężczyzn uniosło trumnę- On, Mycroft, Lestrade i Mike Stanford. Osoby z którymi John spędzał najwięcej czasu. Trumna była zbudowana z gładkiego, jasnego drewna, które idealnie pasowało do charakteru Johna. Sherlock nie tak wyobrażał sobie przeniesienie ukochanego przez próg kościoła. Teraz już wiedział jak źle postąpił. Plan, który wdrążył w życie po śmierci Moriartego miał służyć temu by uratować Johna. W zamian za Sherlocka. Szkoda tylko że nie zdążył mu tego powiedzieć. John popełnił samobójstwo, krótko po jego upadku z dachu szpitala. Strzelił sobie w serce, tą samą bronią, której nigdy nie użył w Afganistanie, bo zarzekał się że chciał pomagać ludziom, a nie ich zabijać.
Dzień w którym odebrał telefon od Mycrofta, może uznać za najgorszy. Na początku był szok a potem chodzenie naćpanym kilka dni tylko po to by oderwać umysł do czasu ostatniego pożegnania.
Położyli trumnę. Wieko otwarto. Po raz pierwszy nie mógł na niego patrzeć. John wyglądał jakby spał. Ksiądz w ornacie wszedł na ambonę ciężkim krokiem. Musiał być kapelanem wojskowym-pomyślał Sherlock.
-Zebraliśmy się tutaj, by uczcić należytym szacunkiem naszego brata Johna Watsona. John był człowiekiem pełnym odwagi...
Sherlock dalej nie słuchał. Niewielu wiedziało kim był naprawdę jego kompan. John nie był najodważniejszy, ale nie był też tchórzem. Był najbardziej racjonalnie myślącym człowiekiem jakiego znał. Zawsze widział światło w każdej sytuacji. Nigdy nie zapomni, jak uratował go przed połknięciem złej pigułki taksówkarza. Nigdy mu o tym nie powiedział, ale tak naprawdę nie miał pojęcia, która była dobra.
Ksiądz skończył swoje kazanie. Miał już plan. Sherlock wstał na oczach całego kościoła. Pani Hudson łkała cicho spoglądając na niego spod czarnego, tiulowego kapelusza z siateczką. Podszedł chwiejnym krokiem o lasce. Jego lasce. Nachylił się lekko, po czym pocałował miłość swojego życia ostatni raz. Miał gdzieś co pomyślą inny. Po jego twarzy pociekły łzy. Wyjął z kieszeni paczkę papierosów. John nie znosił gdy palił. Szepnął Watsonowi do ucha "Dla ciebie mogę to rzucić". Wcisnął paczkę pomiędzy podszewkę trumny i odszedł.
Wszyscy wyszli z kościoła. Najpierw oni niosąc trumnę, potem reszta, która chciała oddać hołd zmarłemu. Trumna wydawała mu się tak ciężka, mimo iż dokładnie pamięta jak lekki był John. Dotarli do miejsca spoczynku. Rząd żołnierzy w mundurach pułku zasalutowało. Sherlock wiedział, że John nie chciał by czegoś takiego. Każde wspomnienie o wojnie sprawiało mu ból. Jeden z grabarzy, wynajętych do opuszczenia trumny powiedział krótkie przemówienie. Nic specjalnego, ot coś o smutku i kondolencje dla rodziny. Kiedy nadszedł moment opuszczania trumny Sherlock upadł na kolana i zaniósł się płaczem. Na nic zdały się pocieszenia oraz uściski od bliskich. Chciał wpaść do mogiły i spędzić tam resztę życia, czekając na śmierć, która miała być momentem ich ponownego spotkania.
Ludzie zaczęli kłaść na świeżo przysypaną trumnę kwiaty. Potężne wiązanki z napisem "Ostatnie pożegnanie". Wydało mu się to takie żałosne. Sam kupił mu kwiaty z supermarketu, bo uważał że skromność była najlepszą cechą przyjaciela.
Na stypę nie poszedł, mimo nalegań pani Hudson i Molly. Wolał być sam. Wszystkie miejsca Londynu sprawiały że cierpiał. Dotarł do ich mieszkania. Na stole leżał pistolet.
-Geniusze giną w samotności- powiedział, po czym strzelił sobie w serce. Tak samo jak on.
CZYTASZ
Supermarket Flowers (Johnlock one shot)
Fiksi PenggemarJohn Watson popełnił samobójstwo. Pogrzeb był dla Sherlocka okazją do pożegnania się z najlepszym przyjacielem.