List

553 69 1
                                    

"Nigdy nie miałem okazji podać ci na dłoni tego, co do ciebie czuję.
Miłość i nienawiść, biły się w mojej głowie. Kochać, nienawidzić. Całować, uderzyć.
Co mogłem zrobić? Napisać.
O uczuciach mogę tylko pisać.

Zmiana naszego miłosnego statusu tam w pensjonacie, w Paryżu.
Może pamiętasz co wtedy mówiłeś, szeptałeś, krzyczałeś.

Mówiłeś mi Mistrzu, szeptałeś, że jesteś tylko mój i krzyczałeś moje imię.

Gdzie jesteś teraz? Gdzie jesteś ty i twoje czułe słowa, chłodne dłonie?

Nie ma cię przy mnie i boli. Bo nie mogę znieść twojego widoku z kimś innym.
Z kimś kim mógłbym być ja. A teraz mogę jedynie żałować i przepraszać, wspominać wspólne noce.

Pić wino i powtarzać twoje imię.
Mój kochany Juliuszu.

Adam M."

Przyrzekałem sobie, że to już ostatni raz kiedy będę do niego pisał.
Ale teraz to już nie ma znaczenia. Prawdopodobnie nie ma żadnego zakazu, nakazu ani postanowienia, którego nie złamałbym dla Juliusza Słowackiego.

Nie potrafię z niego zrezygnować. Zapomnieć o nim również nie jest mi łatwo. Namącił mi w głowie gorzej jak wino, a skutki są właśnie takie.
Wiem, że nie umiem być dla niego dobry. Z tego powodu właśnie jest tak jak jest; ja się upijam, a on jest gdzieś tam i pisuje poematy o nieudanej miłości.
Napisałem już stos listów, w każdym przepraszałem, ale nawet nie miałem odwagi szukać jego adresu.
A z resztą ten dzieciak i tak mi nie odpisze. Ma mnie za rywala, za kogoś kto nie pozwala mu wznieść się na wyżyny.
Za kogoś kto pasuje do Juliusza, ale nie do jego życia.
Jestem po prostu Adamem Mickiewiczem. Już nie mistrzem, geniuszem jego ideałem.
Jestem chamem, bo takie były jego ostatnie słowa skierowane do mnie, ale nie mam mu tego za złe .

Źle mnie w złych ludzi tłumie. Płaczę, a oni szydzą.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz