Rozdział 1 - Deszczowy dzień

44 5 3
                                    

Krople deszczu leniwie spływają po szybie pędzącego samochodu. Hałas spowodowany przez ulewę zupełnie zagłusza jednak muzyka dudniąca w moich słuchawkach. Znudzona podziwiam szary krajobraz, podśpiewując w myślach słowa „Kuusou Mesorogiwi" japońskiej piosenkarki, której imienia i nazwiska nie potrafię nawet poprawie wymówić. Sama nie wiem czemu energiczna melodia sprawia, że powieki mi opadają.

Pogoda robi się coraz gorsza. Cudowne rozpoczęcie wakacji! Nie ma co, lato w Anglii potrafi być zaskakujące. Nastawiłam się na dwa, słoneczne tygodnie, a spotyka mnie taka przykra niespodzianka. Może na upały nie liczyłam, ale chociaż kilka słonecznych dni by mi nie zaszkodziło.

Senność bierze górę. Moja czoło spotyka się z szybą i ignorując fakt, że samochód jedzie po nierównej kamiennej drodze zapadam w drzemkę. Muzyka skutecznie izoluje mnie od reszty świata. Zaczynam rozmyślać o tym, co będziemy robić, jeśli w najbliższych dniach nie wyjdzie słońce. Zasięg na wsi jest dość marny, zabrałam ze sobą parę komiksów, ale nie mogę zamknąć się w pokoju, bo Sean i Maisie zaraz mnie z niego wywloką. Lubię ich, naprawdę, ale niestety nie rozumieją, że czasem potrzebuje pobyć sama ze sobą, nawet na wspólnym wyjeździe.

Boli, niespokojnie poruszam stopami. Ała, skrzeczę w duchu. Raczej nie obtarły mnie moje dobre, stare glany, czemu więc mam wrażenie, że moja skóra styka się z rozżarzonymi do czerwoności węglami? Na mojej twarzy pojawia się grymas. To nie pierwszy raz, znam to uczucie. Już nie raz przytrafiały mi się takie sytuacje. Siedzę sobie spokojnie, a tu nagle łapie mnie ból. Niepokoi mnie jednak to, że jeszcze nigdy nie był aż tak intensywny. Zdarzało się już, że miewałam skurcze, lecz to coś innego. Zaciskam pięści i staram się skupić myśli na ostatnio przeczytanej mandze. Zaraz mi przejdzie, pocieszam się. Jak się okazuje, nie przechodzi.

Nie otwieraj ich! Przed oczami ukazują mi się stare, obdrapane z kasztanowej farby drzwi. Czuję czyjś oddech na karku, smród stęchlizny wdziera się do mojego nosa. Gwałtownie podrywam głowę, wyrywając przy tym słuchawki z uszu. Zdezorientowana rozglądam się po samochodzie. Maisie i Sean natychmiast urywają radosną rozmowę i spoglądają na mnie zmieszani.

 - Co się stało, Elis? - pyta mnie blondynka.

Odgarniam włosy z twarzy. Potrzebuję dobrych dwóch sekund, żeby ułożyć w głowie sensowną odpowiedź.

 - Przysnęłam na chwilę i miałam dziwny sen – wyjaśniam. - Długo jeszcze? Za ile będziemy na miejscu? - Zmieniam temat.

Dziewczyna wzrusza ramionami.

 - Nie wiem. Mamo! - Zwraca się do pulchnej kobiety prowadzącej samochód. - Daleko jeszcze?

 - Dotrzemy na miejsce za jakieś dziesięć minut – odpowiada Lydia. Wprawdzie nie jesteśmy ze sobą spokrewnione, ale ja i Maisie znamy się od dziecka i jej mama jest dla mnie jak ciocia, ba można by powiedzieć jak przyjaciółka. Nie raz zwierzałam jej się ze swoich problemów i miałam wrażenie, że rozumie mnie lepiej niż ktokolwiek inny.

Wjeżdżamy do lasu, a ja nieustannie wypatruję bramy posiadłości do której zmierzamy. Zaledwie kilka dni temu Lydia oznajmiła, że jeśli chcemy, ja i Sean jako znajomi jej córki możemy tutaj przyjechać. Wiem, że dworek należał kiedyś do jej dziadków i sama nie raz przyjeżdżała tutaj na wakacje. Może i wypoczynek na łonie natury nie jest szczytem moich marzeń, ale lepsze to niż siedzenie w domu, w czasie gdy moi przyjaciele będą spędzać czas w bardziej ambitny sposób. Początkowo nie wykazałam zbytniego entuzjazmu, ale ostatecznie dałam się przekonać. Mamy tylko nadzieję, że nie zanudzimy się tutaj na śmierć.

 - ...ostatnio sporo o tym czytałem – opowiada ożywiony Sean, nadto przy tym gestykulując. - Wielu świadków wypowiadało się na ten temat. Myślę, że nie długo znajdą na to solidne dowody!

Czarne RóżeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz