Dwa dni. Dwa dni wystarczyły, żeby przekroczył granicę. Tylko dwa dni...Nie zapowiadało się, że tym razem będzie inaczej. Wstał jak zwykle wcześnie rano, choć może „wstał", to za dużo powiedziane. W ogóle się nie kładł. Ubrał się, umył, wszystko wyglądało tak, jak zwykle. Kleik ryżowy, toaleta, poranna dawka amfetaminy, tym razem większa. Czuł się wyśmienicie i z takim nastawieniem zjawił się w Mrowisku. Na korytarzu minął Elvisa. Uśmiechnął się do niego promiennie, lecz tamten nie odpowiedział tym samym.
– Pięć dni – rzucił krótką informację, kiedy przechodził obok Króla. Chłopak przyjął wiadomość z dystansem. Pamiętał. Miał tydzień na powiedzenie o swoim nałogu... O swoim sposobie na stres, Ninie. Dwa dni już minęły, więc zostało pięć. Nie wiedział jeszcze, kiedy będzie gotowy.
W biurze zjawił się punkt ósma. Teczka z nowymi zleceniami czekała grzecznie na biurku. W kilka sekund przekartkował całość i zabrał się do pracy. W dalszym ciągu wszystko wyglądało tak, jak powinno. Do czasu.
Koło czternastej, poczuł, że zaczyna zwalniać, co oznaczało, że kończyło się paliwo. Nic prostszego, wystarczyło iść do kibla i uzupełnić niedobory. Zanim jednak zdążył wyjść, haniebnie mu przerwano.
– Król, dobrze, że jesteś – do biura wparował Gruby. W rękach trzymał stertę papierów. – Masz maksymalnie trzy godziny, żeby to wszystko ogarnąć, jasne? Bo jak nie... – nachylił się ponad biurkiem, a Rudolf natychmiast spojrzał w dół, żeby szef nie zauważył jego gigantycznych źrenic. – Jak nie, to możesz się pakować i wyjazd stąd.
Dalej posługiwał się niezawodnymi groźbami. Kiedy wyszedł, Rudolf spojrzał na leżącą przed sobą kupę dokumentów. Drżącymi dłońmi zaczął ją kartkować.
– Kurna... – mruknął pod nosem, kiedy dotarło do niego, jak dużo musi teraz zrobić. W ciągu pieprzonych, trzech godzin. Trzeba załadować ostrzejszą amunicję.
Na trzęsących się nogach, ruszył do toalety. Tu napotkał problem.
W jednej z kabin, siedział hydraulik i grzebał przy bidecie. Król odchrząknął znacząco.
– Długo pan tu będzie? – spytał z pretensją w głosie.
– Godzinę, dwie – odparł tamten.
Za długo. Gdyby teraz chciał wciągnąć, hydraulik na bank by go usłyszał i doniósł Grubemu, a wtedy mogiła. Rudolf westchnął i mimo wszystko zamknął się w ostatniej kabinie. Żeby odsunąć od siebie podejrzenia, najpierw oddał mocz. Po chwili namysłu, wpadł na pomysł. Wziął w palce przezroczystą torebkę, a jej zawartość wysypał na język. Nie obliczył, jaka była to dawka, ale na pewno większa niż zazwyczaj. Dobrze, przecież czekało go w końcu dużo pracy.
Po drodze, popił amfetaminę kranówką. Najważniejszy był dla niego fakt, że hydraulik nic nie podejrzewał.
Z powrotem usiadł przy biurku i przetarł ręce. Zapowiadał się ciężki dzień. Mnóstwo roboty i...
Nagle, poczuł ból w okolicy serca. Przerabiał już przez takie coś, więc nie panikował. Oparł się wygodniej na krześle i próbował spokojnie oddychać. Im bardziej się starał, tym oddech przyspieszał, a ból się nasilał. Takie ataki trwały u niego zwykle kilka minut, jednak tym razem minęło już dziesięć i nic się nie zmieniało. Znów było mu gorąco. Za gorąco. Pot lał się strumieniami, więc szybko zdjął z siebie marynarkę i krawat, a gdy to nie pomogło, rozpiął koszulę.
Do biura weszła Nina.
– Gruby prosił, żebym doniosła ci jeszcze kilka kartek... – przystanęła na środku pokoju, kiedy zobaczyła, że jej przełożony nie jest w najlepszej formie. – Król, co ci jest?
– Mi? – spytał, spoglądając na nią z zaskoczeniem, gdyż w pierwszej chwili w ogóle jej nie zauważył. Teraz, zaczął gorączkowo zapinać koszulę. – Nic. Nic mi nie jest – dukał.
– Na pewno? – podeszła do niego i kucnęła przy krześle, na którym siedział. – Jeśli źle się czujesz, możesz mi powiedzieć.
– Naprawdę wszystko jest dobrze, tylko... Trochę tu gorąco, nic poza tym – przyznał jakby od niechcenia.
– Gorąco? Król, sam kazałeś tydzień temu wyłączyć w swoim biurze ogrzewanie. Jest zimno jak w lodówce.
– Naprawdę? – zdziwił się. Dziewczyna złapał jego nadgarstek i przez chwilę wyszukiwała pulsu.
– Masz strasznie szybkie tętno, nie chcesz iść do domu? Albo od razu do lekarza? Wydaje mi się, że możesz mieć nadciśnienie i...
Przerwały jej otwierające się drzwi. Do biura wjechał wszystkim dobrze znany wózek z pączkami. Za wózkiem wturlał się Elvis.
– Dzisiaj musisz spróbować tych babeczek kawowych, nie ma zmiłuj... – przerwał, kiedy zobaczył Króla, bladego jak śmierć i klęczącą przy nim Ninę. – Coś przegapiłem?
– Dobrze, że jesteś – odparła dziewczyna. – Nie wiesz co może mu być? Mówi, że mu gorąco, poci się i ciśnienie ma podwyższone, a przynajmniej tak mi się wydaje...
Elvis gapił się na Króla szeroko rozwartymi oczyma i kręcił głową.
– Ile wziąłeś? – spytał z nutą pretensji w głosie.
– Co wziął? – przerwała mu Nina.
– Spójrz mu w oczy, to się dowiesz – odparł, jak gdyby nigdy nic, Presley.
Dziewczyna skierowała wzrok na Króla. Ten siedział ze spuszczoną głową, wysilając wszystkie siły, żeby nie dopuścić do kontaktu wzrokowego. Unikał go jak ognia.
– Popatrz na mnie – poprosiła. Spodziewał się raczej, że mu rozkaże, krzyknie, ale jej głos był tak łagodny, że natychmiast uległ. Nie miał siły kłamać i zatajać prawdy. Podniósł głowę i spojrzał jej prosto w oczy. – Mój Boże...
Źrenice zostawiły tęczówkom jedynie wąski pasek na obrzeżu. Nie miała wątpliwości. Naćpał się.
– Amfetamina – uzupełnił Presley. – Obiecał, że ci o wszystkim powie, ale najwyraźniej takich jak on trzeba pilnować.
– Powiedz mi, że nic nie wciągałeś, błagam – zwróciła się Nina do chłopaka.
– Nie wciągałem. Akurat to przełknąłem – przyznał niechętnie.
Presley wyjął komórkę i trzymał ją złowieszczo w ręku.
– Ile i kiedy? – spytał.
– Z pół godziny temu, ale nie wiem ile... Gram? Może więcej... – mruczał Rudolf, masując klatkę piersiową. Kłucie nie ustawało, temperatura nie spadała.
– Dzwonie na pogotowie. Jak ci zrobią porządne płukanie żołądka, odechce ci się amfy do końca życia.
Chłopak chciał zaprotestować, ale w tej sekundzie sparaliżował go ból, a jednocześnie wstrząsnęły nim drgawki. Nie panował nad swoim ciałem i po chwili osunął się zemdlony na biurko.
CZYTASZ
Król [THE END]
ActionKorposzczury w Mrowisku walczą o przetrwanie, prestiż, pieniądze... A on? Jemu potrzebne tylko pieniądze. Na wczoraj. Podróż po umyśle człowieka dotkniętego depresją i lękiem. Wszedł w bagno, z którego nie da się tak łatwo wydostać... 13.03.17 ~ Kró...