Rozdział 32

5.4K 357 18
                                    

To była najtrudniejsza decyzja w jej życiu, bo właśnie to życie miało być ceną jej podjęcia. Bardzo chciała pożegnać się z Harrym, Ronem i Ginny, ale sytuacja była już na tyle poważna, że nie chciała, by próbowali za nią iść, zatrzymywać ją czy przeszkadzać jej w ucieczce. Wiedziała, że będzie za nimi tęskniła, że będzie się podwójnie bała o ich los, ale z drugiej strony wizja Azkabanu czy nawet śmierci nie pozostawiała jej wyboru.

Tej nocy ona i Draco mieli zgłosić się do gabinetu Snape'a, który, jako zaufany śmierciożerca, miał im pomóc. Pretekst dla Dracona łatwo było wymyślić - po dokonaniu separacji uczniów większość tych, którzy przejdą do Slytherinu, będą się nad nim pastwić. Oczywiście nie była to prawda, bo nikt nie byłby na tyle głupi, żeby zadzierać z synem Lucjusza Malfoya, ale tępe umysły Carrowów i Umridge kupiły tę wersję bez większych przeszkód.

Hermiona siedziała przed biurkiem Snape'a, bezwiednie wpatrując się w przestrzeń ponad jego ramieniem. Draco stał za nią, z bardzo zaniepokojoną miną.

- Teraz zaczekamy, aż Umridge zdejmie dla Dracona straż z wyjścia zachodniego, a zrobi to tylko na kilka minut, więc musimy się śpieszyć. Granger, na ciebie rzucę zaklęcie kameleona. Dopóki nie przekroczymy bramy wyjściowej z terenu Hogwartu, nie masz prawa się odzywać, głośniej oddychać i zatrzymywać się choćby na chwilę, rozumiesz?

- Tak, panie profesorze - odpowiedziała. Snape zacisnął usta, widząc, w jakim jest stanie.

- Jeśli zamierzasz teraz wpadać w głęboką depresję i zawracać Draconowi głowę sentymentalnymi bzdurami, ta ucieczka w ogóle nie ma sensu.

- Niczym nie zawraca mi głowy! - zaprotestował od razu Ślizgon, ale Snape uciszył go jednym spojrzeniem, by móc dalej kontynuować.

- Granger, posłuchaj mnie, do ciężkiej cholery! Uciekasz, żeby ratować swoje życie oraz życie tych głąbów, którzy z pewnością wyruszyliby z zamku bez żadnego wsparcia, gdyby to Ministerstwo cię gdzieś zamknęło, rozumiesz?

- Rozumiem.

- Więc przestań rozpaczać i weź się w garść! Wciąż jesteście w niebezpieczeństwie, dlatego musisz zachować trzeźwość myślenia i... - jego słowa przerwało natarczywe i głośne pukanie do drzwi. Hermiona od razu zerwała się z miejsca, a Sanpe tylko wskazał jej ręką zaplecze, na którym miała się schować. Potem szybkim krokiem podszedł do drzwi i odryglował je.

- Snape - warknął zdenerwowany Amycus - Czarny Pan nas wzywa.

- Teraz? - syknął Severus, rzucając Draconowi zaniepokojone spojrzenie.

- Teraz. Natychmiast. Podobno mamy jakiś problem.

- Przecież muszę odeskortować Dracona - warknął, zaciskając pięści. - Wyznaczył kogoś, kto miałby mnie zastąpić?

- Nie, młody musi poradzić sobie sam. Zbieraj się! Mamy tylko chwilę, Alecto mówiła, że jest naprawdę wściekły. - Z tym Snape nie mógł dyskutować. Obecność szpiega przy Voldemorcie była najważniejsza dla Zakonu, dobrze o tym wiedział, dlatego nie tracąc czasu wdział szybko szaty śmierciożercy i podszedł do Dracona.

- Wiesz, co masz robić. Wyjście zachodnie, masz kilka minut na przejście do bramy, potem masz dostać się do starej gospody za stacją Hogsmeade, tam czeka na ciebie świstoklik. Bądź ostrożny i daj znać, kiedy znajdziesz się na miejscu.

- Tak jest - odparł chłopak, czując na plecach dreszcz strachu.

- Wyruszasz za kilka minut - rzucił na odchodne, po czym razem z Amycusem szybkim krokiem opuścili gabinet. Po kilku sekundach otwarły się drzwi zaplecza, z którego wyszła Hermiona, dwa razy bledsza niż przed chwilą.

Expecto Patronum! |Dramione|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz