2

32 4 2
                                    

Rose po tym jak powiedziała mi gdzie wszystko jest to jeszcze mi to pokazała. I bez żartów ich salon był wielkości mojego mieszania z mamą w Ukrainie. Okazało się, że na tyłach domu jest wielki ogród z piaskownicą, huśtawkami, zjeżdżalniami i w ogóle, w dodatku przyjaciółka powiedziała mi, że jest jeszcze piwnica gdzie znajduję się garaż. Aż dziw bierze, że nie zauważyłam wcześniej podjazdu. Na koniec zostawiła moją sypialnie. Gdy tylko zobaczyłam to wielki, wspaniałe łóżko od razu się na nie rzuciłam i od razu zapadłam oraz zakochałam się w jego miękkości. Jedno było pewne, a mianowicie to, że będę się tutaj wysypiać.

Lilo i Tessa oraz Laura poszły gdzieś z ojcem na spacer dlatego na razie ich nie ma. Zaproponowałam, że zrobimy obiad na co Rose ochoczo przytaknęła. Dowiedziałam się od niej, że trzy w tygodniu przychodzi sprzątaczka i ogarnia cały dom, bo jak to powiedziała okularnica "Bez niej utonęlibyśmy w tym syfie". Zapytałam się czym zajmuje się jej wujek, bo przecież taki dom pewnie mało nie kosztuje plus utrzymanie drugiego w Ameryce. Dziewczyna niezauważalne się spięła i odpowiedziała tylko.

- Jest biznesmenem, ma własną fundacje i w ogóle.

Wiedziałam, żeby nie dążyć, a nie byłam raczej osoba wścibską i interesującą się czyimś życiem, więc po prostu odpuściłem. Miałam takie podejście, że ja żyję sobie po swojemu i co mnie interesują inni. Dlatego też nie wiem totalnie co się dzieje w świecie show-biznesu i jak się nazywają aktorzy. No może poza takimi klasyka jak Sylvester Stallone, Arnold Schwarzenegger czy Jackie Chan. Co nie oznacza wcale, że rozpoznałabym ich gdyby przeszli koło mnie na ulicy, ponieważ nie mam absolutnie pamięci do twarzy. Kiedy już kończyłyśmy robić makaron z pieczarkami i kurczakiem drzwi do domu otworzyły się. Wyłączyłyśmy wszytko na kuchence i zaniosłyśmy najpierw wszytko do jadalni, która była połączona z kuchnią. Gdy już wszytko ładnie przygotowałyśmy poszłyśmy przywitać przybyszy. Wyprzedziły nas dwie jasnowłose dziewczynki, które wpadły do kuchni gdy byłyśmy w połowie drogi, a za nimi powoli człapała maleńka może z trzy letnia blondyneczka. Rose przykucnęła i mocno je objęła.

- Hej, szkraby. Gdzie wasz tatuś?

- Tutaj. - za pleców dziewczynek odezwał się głęboki lekko zachrypnięty głos, a do kuchni wszedł...

- Palant. – wymsknęło mi się zanim zdążyłam porządnie ugryźć się w język.

- Co? - Rose spojrzała na mnie pytając wzrokiem. Nienawidzę kłamstw i kłamców, a zwłaszcza okłamywać przyjaciółek, więc postanowiłam jej to wszytko szybko wyjaśnić.

- Kiedy tutaj szłam, to po kupieniu herbaty wpadłam na jakiegoś gościa, jak się teraz okazało to był twój wujek, a ja się z nim trochę pokłóciłam. Naprawdę ma wybujałe ego. - przyjaciółka spojrzała na mnie karcącym wzrokiem. - No dobrze, przepraszam. Już będę miła, w końcu to mój pracodawca. - puściłam jej oko i także ukucnęłam, aby przywitać się z dziećmi. - Hej, jestem Swietłana albo Świetlana jak wolicie, ale możecie mówić do mnie Lana. Będę waszą nianią.

- Jestem Tessa, a ta tej to moja siostra bliźniaczka Laura, za to ta mała dziewczynka to nasza młodsza siostrzyczka Lilo. Ona bardzo rzadko się odzywa więc się nie przejmuj. Miło mi cię poznać. - przytulałam mnie wraz ze swoją bliźniaczką, a zaraz maleństwo do nas dołączyło. Te przytulnie się na dzień dobry to chyba u nich rodzinne.

- Co tu się dzieję? - Pan palant postanowił zabrać głos.

Podniosła się z kucka i podeszłam do niego z wyciągniętą ręką.

- Swietłana Łukianenko, jestem nową opiekunką do pańskich dzieci.

- I moja przyjaciółką. - krzyknęła zza mnie Rose.

- Przepraszam, ale kto cię zatrudnił? - zapytał dalej trzymając w uścisku moją rękę. Już miałam odpowiedzieć, ale jego bratanica odezwała się pierwsza.

- Ja i bądź dla niej miły wujaszku.

Pan palant jeszcze chwilę trzymał moją dłoń i dokładnie mnie obserwował. W końcu zdecydował się ją puścić i postanowił się przedstawić. Jakby nie było najwyższy czas.

- Eric Thompson.

- Miło mi. - patrzyłam mu w oczy jeszcze chwilę po czym pokręciłam głową, żeby skupić się na czymś innym. - Przygotowaliśmy obiad, więc zapraszam do stołu.

Bliźniaczki od razu do mnie podbiegły i zaczęły ciągnąć mnie w stronę jadalni, a maleńka Lilo podeszła do Erica po to aby ten wziął ją na ręce. Razem wyglądali naprawdę uroczo, w dodatku jak zupełne swoje przeciwieństwa.

Dziewczynki zaciągnęły mnie do stołu i posadził między sobą. Na początku czułam się trochę skrępowana, ale szybko nawiązała z nimi kontakt. Przy jedzeniu raczej tylko połowa obecnych tu rozmawiała, a mianowicie bliźniaczki i Rose. Ja i pan Thompson siedzieliśmy cicho, a Lilo była zajęta jedzeniem. Po pół godzinie uderzenia sztucami o talerze wszyscy byliśmy najedzeni, przynajmniej taką mam nadzieję. Co jakiś czas mogłam wyczuć na sobie palące spojrzenie mężczyzny. Nie powiem odrobinę mnie to krępowało, ale starałam nie zwracać na no większej uwagi.

Ja i Rose wstałyśmy od stołu, żeby pozmywać, a Tessa i Laura od razu nam pomogły. Niestety tak jak się spodziewałam Lilo została ze swoim tatą przy stole. Trochę martwiło mnie, że się tako nie angażuje i jest trochę wycofana z towarzystwa. Jej zachowanie zamiast mnie od niej oddychać jeszcze bardziej mnie do niej przyciągało. Dlatego też gdy tylko odstawiłam naczynia na blat od razy wróciłam do jadalni i ukucnęłam przy krześle dziewczynki. Na moje nieszczęście znajdowało się ono od razu obok krzesła jej tatusia, przez co moja odwaga trochę zmalała, ale nie znikła całkowicie.

- Cześć, Lilo. - wyszeptałam do niej. - Wiesz co? Tak sobie pomyślałam czy może nie chciałabyś nam trochę pomóc. Bo wiesz, twoja pomoc będzie naprawdę niezastąpiona. Co ty na to?

Dziewczynka spojrzała wielkimi niebieskimi oczkami na mnie, a potem na swojego tatę i znów na mnie. Chwilę tak patrzyła nie odzywając się, a ja cały czas uśmiecham się do niej zachęcająco. W końcu wyciągnęła do mnie swoje rączki w takim goście, który sugerował, że chce, abym wzięła ją na rączki. No co miałam innego zrobić? Wzięłam ją na ręce i zaczęłam powoli podnosić się z krzesła. Wolnym krokiem wyszłyśmy z jadalni, a na policzkach maleństwa widniały urocze rumieńce. Dziewczyny stały przy blacie i o czymś rozmawiały prawdopodobnie czekając na nas. Posadziłam Lilo na blacie obok zlewu w bezpiecznej odległości. I zaczęłyśmy zmywać. To ja głównie zmywarka, a Rose pomagała raz mi a raz Lilo, która wycierała naczynia te umyte już przez mnie, za to bliźniaczki roznosiły je do odpowiednik półek. Dzięki takiej współpracy wszytko poszło nam bardzo sprawnie i szybko.

_Santa_

W mediach pokój Swietłany a tutaj jest dziewczynek.

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
SwietłanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz