Część 4

24 1 0
                                    

- Hej – odpowiedziała miło blondyneczka siedząca naprzeciwko mnie.
Dziewczyna z blond włosami to Emy. Chodzimy do jednej klasy. Ogólnie wie o mnie zbyt dużo i to dlatego się przyjaźnimy. Oczywiście żartuję. To moja najlepsza przyjaciółka, wiem, że mogę zaufać jej w stu procentach. Mamy wiele wspólnego i mimo to, że znamy się już bardzo długo, zawsze mamy o czym rozmawiać. Jesteśmy takie wredne, że najczęściej obgadujemy inne laski ze szkoły, ale to szczegół. Z mojego punktu widzenia, my po prostu robimy między sobą krótką wymianę zdań na temat danej osoby. Tak, ta ''regułka'' brzmi o wiele lepiej. Jak już mówiłam, Emy zna mnie na wylot i zawsze wie czego mi trzeba, wie kiedy jestem smutna, przygnębiona, ale także szczęśliwa i rozbawiona do łez, chociaż czasem nie mam ochoty tego pokazywać. Zwyczajnie czasami nie wypada. Kocham ją jak własną siostrę i nie wyobrażam sobie moich dni bez jej obecności.
- Czemu masz taką skwaszoną minę? – zapytała, szepcząc mi do ucha.
- Nic, wszystko w porządku, przecież wiesz... - wykręcałam się.
- Właśnie nie wiem. To znaczy wiem, ale wiem również, że ty nie chcesz mi powiedzieć tego czegoś, czego ja się tylko domyślam, jako twoja najlepsza przyjaciółka, a ja muszę się upewnić czy dobrze myślę na temat twojego niepokojącego wyrazu twarzy – ciągnęła dalej.
- Wiem co sobie myślisz... Przypuszczasz, że kręcę z Michaelem. Tak? – powiedziałam prawie jednym tchem.
- Nieee, skąd, przecież ja nie przypuszczam nic a nic. Ja to wiem! – wykrzyknęła mi prosto w twarz śmiejąc się przy tym – każdy to wie IDIOTKO!  Nawet ty sama, ale nie chcesz się przyznać do tego przed samą sobą.
- Jakby mi się podobał, to bym ci o tym powiedziała – stwierdziłam poważnie.
- No dobrze, jeszcze nie doszła Pani Dix – śmiejąc się posłała mi buziaczka.
- Ohh, ty to jednak jesteś okropna, ale i tak cię kocham – westchnęłam ciężko. Nie rozumiem, dlaczego ja ją tak kocham. Od początku gimnazjum jest dla mnie jak siostra.
Emy przyjaźniła się z Miley, a ja z Susane (tak, wiem dziwnie się złożyło, ale wtedy jej nie znałam, nie wiedziałam jaka jest, co robi z ludźmi, jak bardzo ich zmienia) , kiedy obydwie zostawiły nas na lodzie, los sam chciał, żebyśmy się sobie zwierzyły. Od tamtej pory zostałyśmy najlepszymi przyjaciółkami. Później dołączyła się do nas Lucy, ale ona nie jest dla mnie tak ważna jak Emily. Oczywiście przyjaźnię się z obydwoma, ale to nie ta sama więź.
- Gdzie masz zamiar urządzić urodziny? Zastanawiałaś się nad tym? To przecież twoja szesnastka, nie może być byle gdzie. Prawda? – zadała tyle pytań na raz.
- No właśnie, kochanie, gdzie ty zamierzasz urządzić tą imprezę roku? – zapytała przejęta Lucy.
- Mamy nadzieję, że zaprosisz nas jako pierwsze – odezwała się Emy.
- Słuchajcie, myślałam, żeby urządzić urodziny w rezydencji, w końcu chyba można tak jakoś wszystko pięknie przystroić, poproszę Charlotte (to nasza domowa gosposia), żeby upiekła tort...
- Tak, będzie wspaniale! – pisnęły obydwie.
- Tak myślicie? A mogłabym prosić was o pomoc? – spytałam, pewna ich odpowiedzi.
- Oczywiście, wiesz, że możesz na nas liczyć – powiedziała z pewnym przekonaniem Lucy.
- Pamiętaj, że urodziny już za miesiąc. Mam nadzieję, że zaplanowałaś jakieś konkretne ''podnoszenie ciężarów'' bo jeśli będą twoi rodzice to z imprezy nici... - jak zwykle alkohol na imprezach musi zagrać ważną rolę...
- Spokojnie, wyjeżdżają 2 dni przed moimi urodzinami w jakąś ważną delegację do Włoch, wspominali, że chyba na około dwa tygodnie, może więcej, ale na pewno nie mniej, więc sądzę, że John pójdzie spać do cioci. Razem z Niklem są w tym samym wieku, a ja dopilnuję, żeby ubłagał rodziców, żeby został u nich na co najmniej 2 noce.
- Jejku, kiedy ty to wymyśliłaś? – zapytała z otworzonymi ustami Emy.
- Ma się ten talent – zaśmiałam się – plan obmyśliłam właściwie wczoraj wieczorem, kiedy przypomniało mi się, że urodziny tuż, tuż.

Reszta lekcji minęła normalnie, bez żadnych ochów i achów. Co prawda nadal banda idiotów życzy mi i Mikemu powodzenia, ale staram się, aby nie zwracać na to uwagi.
Wieczorem przyszły do mnie dziewczyny i obmyślałyśmy plan na moje urodziny. Wszystko było rozrysowane na kartce. Cały salon i szeroki korytarz koło schodów były zaplanowane.
Na suficie, gdzie niegdzie będą wisiały złote gwiazdy z małymi dziurkami pozostawionymi na światełka, które będą w środku lampionów. Wszędzie będą rozstawione duże, białe oraz blado różowe świece. Świetnie będą się komponować, bo salon jest w jasnych kolorach. Znajduje się tam głównie biały, szary oraz w małych detalach pomieszczenia ukrywa się mocna czerń oraz poduszki w kolorze pudrowego różu i kości słoniowej. Po środku stoi ogromna sofa w czysto białym kolorze. Z pod niej wystaje jasno szary dywan z długim włosiem. Na dywanie, a tym samym przy wypoczynku stoi niewielki, szklany stolik, na którym rodzice często stawiają kawę. Naprzeciw wszystkiego jest ściana obłożona białym kamieniem, na której wisi telewizor, a po jego obydwu stronach stoją kolumny, których często leci muzyka. Cały salon jest bardzo dobrze oświetlony, ponieważ do pomieszczenia wpada dużo światła, dzięki olbrzymim oknom bez zasłon. Duży, szklany stół, który stał dotychczas w jadalni, na czas imprezy, będzie przeniesiony do ogromnego salonu. Ustawimy to wzdłuż do ściany, aby nie zabierał zbyt dużo miejsca. Najwięcej przestrzeni musi zostać na nasze tańce. W holu koło schodów, prosto z kuchni wjedzie wspaniały tort, a wszyscy zaśpiewają mi sto lat. Nie wierzę, że kończę już 16 lat... to tak szybko zleciało.
- A więc wszystko zaplanowane. Świetnie! Będzie genialnie! – mówiłyśmy jedna przez drugą.
- Dziewczyny, chciałabym wam z góry bardzo, bardzo podziękować, że postanowiłyście mi pomóc z tymi całymi przygotowaniami – powiedziałam i przytuliłam je obydwie.
- To dla nas przyjemność kochanie – powiedziała Emy.
- Dobra, będzie około 100 osób, nie licząc tych co się wproszą, więc tak dodać te wszystkie osoby to wyjdzie około... 120 a może nawet 130 – złapała się za głowę Lucy.
- Dobra, przecież nikogo nie będzie w domu, spokojnie, tort będzie wielki, jedzenia dla wszystkich starczy, nie mamy się o co przejmować – powiedziałam, ale chyba sama w to nie wierzyłam.
-  A zaprosisz tego naszego nowego przystojniaka? – zapytała z ciekawością Emy.
- Nie wiem... - stwierdziłam po namyśle.
- Jak to nie wiesz? Przecież on jest jak VIP, gość honorowy. Takiego kogoś zawsze trzeba mieć na super imprezach roku! Dziewczyno, to twoje urodziny! Chcesz żeby w takim wydarzeniu nie było tutaj Dix'a?
- Wiecie dziewczyny, ja myślę, że on nie jest tego wart... - powiedziałam nieśmiało i zamknęłam oczy czekając na kolejne piski dziewczyn.
- Kobieto!! Czy ty siebie słyszysz? Nie rozumiesz kto to jest? Nie czaisz, że bez względu na to, czy ty tego chcesz, czy nie on musi tutaj być? – krzyczały jedna przez drugą.
- Właśnie tego nie rozumiem. Dlaczego musi tu być? On nie jest jednym kwiatem na świecie... Tego kwiatu jest pół światu, a trzy czwarte chuja warte. I ja właśnie myślę, że on znajduje się w tych 75% tych całych tulipanów i innych gówien.
- Ona jest chyba chora – wybuchneły śmiechem.
- Nie jestem! Dziewczyny to, że ten chłopak jest przystojny, nie znaczy, że każda ma na niego lecieć. Ja nie jestem wszystkie i miałam nadzieję, że wy też nie należycie do tego pojebanego grona lasek, które liczyłyby tylko na wygląd chłopaka. Jak dla mnie, to on jest zwyczajnym łajdakiem, który brałby wszystko co się rusza – powiedziałam wkurzona, a dziewczyny zrobiły wielkie oczy.
- W sumie... - zaczęła Lucy – może i tak, ale na imprezie musisz go mieć – wszystkie wybuchnełyśmy śmiechem.

AnyOneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz