Rozdział 1.

25 2 3
                                    

Tak jak każdego dnia tygodnia, od poniedziałku do piątku, zawsze dzwoni mój budzik o 7.00, tak było i dziś. Zwlekłam się z łóżka w celu wyszykowania się do szkoły. Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej białą koszulkę z napisem Adidas, czarne spodnie z dziurami na kolanach i bieliznę. Położyłam rzeczy na krześle przy biurku i wzięłam się za ścielenie łóżka. Po skończonej czynności, ruszyłam do łazienki biorąc wcześniej wybrany komplet i wykonałam codzienną rutynę. Wchodząc do kuchni od razu usłyszałam

-Dzień dobry kochanie.

-Cześć mamo.

-Witaj skarbie, jak się spało?

-Hej tato! Mhm, dobrze.- powiedziałam przeciągając się z uśmiechem.- Gdzie Ash?

-Wyjechał na półtorej miesiąca. My z resztą też wyjeżdżamy do końca miesiąca, wracamy dopiero z Danielem, możesz zaprosić przyjaciół na noc ale nie spalcie domu, dobrze?- powiedziała mama chichocząc.

-Mamoo, nie mam pięciu lat, umiem zadbać o dom!- jęczałam.

-Tylko żartuje przecież!- zaśmiała się -Jedz śniadanie, nie możesz się spóźnić. Masz na pierwszej lekcji sprawdzian z matematyki, pamiętasz?

-Tak, tak. Pamiętam...

Ashton to mój starszy brat, ma 20 lat, jesteśmy bardzo zżyci, jest mi na prawdę bliski. *media*

***

Po zjedzonym śniadaniu poszłam z powrotem na górę po mój czarny plecak ( także z firmy Adidas ), czarne super star'y i telefon, z tymi rzeczami mogłam w końcu wyjść z domu. Szłam wolnym krokiem na przystanek autobusowy wiedząc, że i tak się nie spóźnię. Nie myliłam się. Podchodząc do ławeczki na przystanku zobaczyłam Bethany, usiadłam więc obok niej.

-Hej Alice!

-Cześć Beth.- przywitałyśmy się.

Zauważmyłam jakąś starszą panią rozglądającą się za wolnym miejscem, razem z Bethany stwierdziłyśmy że ustąpimy jej miejsca. Widząc że wstajemy, podeszła do nas ale nie usiadła.

Po około 10 minutach stwierdziłyśmy że usiądziemy, jeżeli ona nie chce. Gdy usiadłyśmy ona odeszła, mówiąc jaka to dzisiejsza młodzież nie wychowana.

No powiedzcie że starsze osoby nie są irytujące, to osobiście Was zadźgam, obiecuję!

Po chwili nasz autobus przyjechał, wstałyśmy z ławki i ruszyłyśmy w stronę pojazdu. Usiadłyśmy na samym tyle, gdzie już czekali na nas Maichel i Tyson.

-Hej maluchy!- zawołał Ty z uśmiechem na twarzy.

-Elo misie!- zaśmiał się Michel.

-Cześć.- odpowiedziałyśmy z Betch roześmiane i zajęłyśmy dwa wolne miejsca ( chodzi mi tu o takie sześć miejsc obok siebie na samym końcu ~aut. ).

Po kilku minutach rozmowy byliśmy pod szkołą. Cały czas rozmawiając i śmiejąc się, ruszyliśmy w stronę szkoły. Mijaliśmy różne osoby, kilkoro z nich dziwnie na nas patrzyło, trudno!

-Elo teletubisie!- krzykną Max zmierzający w naszą stronę.

Razem z Betchany wybuchnęłyśmy śmiechem.

-Wy macie jakiś układ czy coś?- wydusiłam przez śmiech na co chłopcy posłali mi pytające spojrzenie. -Żaden nie umie się już normalnie przywitać? Jeden maluchy, drugi misie a ten jeszcze jakieś teletubisie!- wszyscy się zaśmialiśmy.

W Sieci Kłamstw...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz