"Podpale dla ciebie miasto, gdy szepniesz mi do ucha i poprosisz bym pokazał ci światło"
~ Tałi
Lilija spokojnie siedziała na łóżku Rose. Nie była pewna czy miała prawo wchodzić do jej dormitorium, ale od czego jest tłumaczenie, że "nie zna zasad w Hogwarcie".
Opuszkami palców pogładziła pościel. Była starannie ułożona, zbyt starannie. Lilija wyczuła w tym napięcie, była pewna że rankiem Rose pościeliła łóżko z surową perfekcją tylko i wyłącznie przez wściekłość.
Drzwi dormitorium gwałtownie trzasnęły. Lilija odwróciła się błyskawicznie, widząc naburmuszoną twarz Rose
W jednej chwili wszystkie zdenerwowane myśli Weasley pojawiły się w umyśle Rosjanki. Poszarpane skrawki wspomnień tego co wydarzyło się wczoraj obijały się o złość i jakąś złudną nadzieję.
-Przykro mi-skwitowała Lilija nadal wpatrując się w Rose.-Trochę zj..zaj-zejbł?-nie była pewna jak się wymawia taki wyraz po angielsku dlatego dodała: - он идиот.
Rose na chwilę znieruchomiała. Lilija mogła w tamtym momencie zobaczyć trzęsące się usta dziewczyny. Tak samo wyraźnie widziała jak mruży oczy - a może po prostu miała opuchnięte od płaczu powieki. Rose zmarszczyła nagle czoło tak jakby..
-Głowa boli cię od płaczu-powiedziała już na głos Lilija.-Musisz się wyspać.
-Tak. Tak wiem-odparła zachrypniętym głosem. Spuściła oczy w dół i przysiadła na łóżku.-Jakiś list do ciebie, nie ma adresata.-powiedział i zanim opadła na łózko podała Rosjance kopertę.-Dobranoc.
Lilija znieruchomiała trzymając kopertę w dłoni. Bardzo powoli obejrzała list z obu stron i kilkukrotnie przeczytała swoje nazwisko, po czym spojrzała na leżącą Rose.
To dziwne, że nie poznała pisma, pomyślała.
Rozpieczętowała kopertę i wyjęła pogiętą kartkę. W kilku miejscach pergamin był poplamiony czymś ni to niebieskim- ni czerwonym.
Droga Lilijo,
Czy wszystko w porządku? U mnie plany idą jak po maśle. Trochę boli, ale.. rozumiem w jakim to było celu.
Martwię się o Rose. Proszę zaopiekuj się nią, niech nie dowie się o wszystkim ostatnia.
Czuję się winna, że nie powiedziałam jej o tylu rzeczach.Nie dostaje ostatnio od nikogo żadnych wiadomości o... sama wiesz o czym- boję się, że o mnie zapomnieli. Piszę, bo może chociaż ty jesteś w stanie mi opowiedzieć o stanie rzeczy?
Całusy,
Lili Luna Potter .
Lilija zatrzymała wzrok na nazwisku. Dłonią wymacała różdżkę wsuniętą za pasek. Spojrzała ostatni raz na kopertę oraz list i szepnęła:
-Incendio.
Spokojnie patrzyła jak papier uniósł się do góry, a płomyczki ognia zaczęły go powolnie zjadać.
***
Carlione bardzo delikatnie gładziła zakończenie szczęki chłopaka. Siedział sztywno, pochylając się nad złotym talerzem. Była pora kolacji i Wielka Sala brzmiała od rozmów i śmiechu.
-Scorp...-zamruczała figlarnie wymawiając "r"- Uśmiechnij się.
Nie odpowiedział. W zamyśleniu obserwował stół Gryffindoru. Parujący kurczak zasłaniał mu fragment stołu, dlatego przesunął się gwałtownie, jednocześnie trącając Caroline w ramię.
-No co ?- spojrzała na niego uśmiechając się uroczo.-Jesteś strasznie markotny.
-Może idź stąd Caroline-odezwał się siedzący obok Scorpius'a Sylvain.-Denerwujesz go. Denerwujesz mnie.
Francuzka zmarszczyła poprawione brązową kredką brwi. Rozejrzała się po stole Slytherinu szukając sprzymierzeńców.
-Scarlett!-zawołała.
Scarlett nawet nie zwróciła na nią uwagi. Spokojnie chwyciła za dzbanek by dolać sobie soku.
Niepocieszona Caroline spojrzała na siedzącego obok niej Zabiniego.Chłopak poczuł na sobie jej wzrok, zamarł na kilka sekund, spojrzała na nią przelotnie, po czym kontynuował jedzenie.
-Dobrze-wstała.-I tak jest u was strasznie nudno! -dodała odwracając się i kierując do stołu Gryffindoru.
-Quelle salope...-westchnął cicho Louis przełykając kęs.
-Elle est ma soeur!-warknął Sylvain.
Louis spojrzał na niego zdenerwowany. Zacisnął mocno szczękę i odwrócił się z powrotem do talerza.
-Je suis desolé-odparł przez zaciśnięte zęby.
-Ja też-powiedział już po angielsku Sylvain.-Masz rację tak na prawdę.
Zapadła cisza. Scorpius nadal wpatrywał sie w stół Gryffinodru. Patrzył jak rude włosy Rose układają sie na jej szacie. Siedziała tyłem, tak że nie był w stanie dostrzec jej wyrazu twarzy. Co chwila odwracała sie do Finnigan'a czy Thomas'a. Nawet obecność James'a bardzo jej nie przeszkadzała.
Dopiero gdy do stolika Gryffindoru podeszła Caroline, Rose znieruchomiała. Scorpius zobaczył skrzywiną twarz Liliji, która z miną odrazy spojrzała na francuzkę i zaklęła po rosyjsku.
Rose gwałtownie wstała, gdy Caroline usiadła przytulając się do ramienia James'a. Podniosły sie jakieś krzyki . Wszystkies stoły odwróciły się w stronę Gryffindoru. Rose znowu wrzasnęła.
Scorpius poczuł jak Albus unosi się z miejsca.
-One zaraz się pobiją Scorp...-mruknął chytając przyjaciela za ramię.-I to wszystko przez ciebie.
Scorpius przełknął głośno ślinę zaciskając dłoń na widelcu.
Rose odwróciła się nagle i zostawiając w tyle Caroline wymaszerwała z Sali.-Ymm...przyjacielu?-Sylvain odwróćił się od zbiegowiska i spojrzał na Scorpius'a.-Czy jest to nie odpowiedni moment żeby ymm..
Scorpius uniósł jedną brew oczekując pytania. Poczuł jak zaschło mu w ustach, więc sięgnął po kielich.
-Żeby spytać się, czy miałbyś coś przeciwko, żebym zaprosił Rose Weasley na bal Bożonarodzeniowy?-dokończył szybko Sylvain.
______________________
Przepraszam za mój francuski, jeżeli ktoś widzi błędy proszę pisać!
CZYTASZ
Nowe Pokolenie Hogwartu | SCOROSE
FanfictionRose Weasley to przeciwieństwo wujka Harry'ego - marzenie o Slytherinie, zabarne jej przez tiarę sprawiło, że nigdy nie rozkwitła do końca. Aż do momentu gdy ktoś zwrócił na nią uwagę. Piękna sprawa, ale należy pamiętać że nikt nie podaje ci dłoni c...