Rozdział 8

1.1K 136 89
                                    

Królewskie siostry przekroczyły próg sali tronowej. Lunę zaskoczył nieco nowy wystrój wnętrza. Na środku pomieszczenia stał okrągły, kamienny stół, a na nim dumnie prezentował się zabytkowy zestaw do herbaty z porcelany, który oczywiście należał do Celestii. Głównie to właśnie ona miała w posiadaniu takie wymyślne rzeczy, których pilnowała jak oka w głowie. Pani Nocy czasem nawet przypuszczała, że takie drobiazgi są dla niej ważniejsze, niż cokolwiek innego. Wciąż dokładnie pamiętała awanturę, kiedy przez przypadek odłamała uszko od jednej z kilkudziesięciu identycznych filiżanek. Za żadne skarby nie chciałaby do tego wracać.

Nagle z zamyślenia wyrwał ją donośny głos jakiegoś gwardzisty:

- Panie Just Tanzanite, prezydencie Tapirus'u, przedstawiam panu Ich Wysokości, Księżniczki Celestię i Lunę! - zawołał, wypinając dumnie pierś do przodu. Widocznie odpowiadała mu powierzona rola. Zresztą, nic dziwnego. Zobaczyć całkiem nowego kucyka to rarytas dla pałacowej straży. Przy patrolowaniu długich korytarzy raczej nic ciekawego nie mogło się dziać.

- Jesteśmy zaszczycone, że odwiedził pan, panie Just Tanzanite, nasz skromny kraj - powiedziała Celestia z godnym uśmiechem. Przeważnie była opanowana i nie pokazywała tak swojego zdenerwowania. Luna czasami nawet jej tego zazdrościła.

Tymczasem beżowy jednorożec z błękitną, rozwichrzoną grzywą, podniósł się z zajmowanego miejsca przy stole i podszedł do władczyń. Pokłonił się im, po czym pocałował je w kopytka. Potem usiedli na zdobionych krzesłach, a służba nalała bursztynowego napoju do cennych, porcelanowych filiżanek i wniosła świeżo upieczone ciasteczka.

- Czemu zawdzięczamy pańską, jakże nagłą, wizytę? - zapytała po chwili Luna, ale poczuła lekkie uderzenie w bok. Spojrzała z niezrozumieniem na alabastrową klacz. - Ej!

- Cśś - wyszeptała Pani Słońca. - Jesteśmy ogromnie rade, że odwiedził pan naszą małą Equestrię. Jednak jedno mnie frustruje. Dlaczego przyjechał pan tak nagle i bez zapowiedzi?

- Otóż, sprawa jest bardzo delikatnej rangi, Wasze Wysokości. Zatem proszę o wyjątkową dyskrecję i pewność, iż nic nie wydostanie się poza mury tej sali - zaczął, rozglądając się uważnie dookoła.

Dopiero teraz Luna zauważyła, że ogier był w młodym wieku. Jego pysk wciąż prezentował się nienagannie, bez ani jednej zmarszczki. Nie był przypadkiem za młody na sprawowanie tak wysokiego urzędu, jak prezydent? A może też został obdarzony darem długowieczności? Po chwili namysłu stwierdziła, że przecież to niemożliwe. On był tylko jednorożcem.

- Prawda, Luno? - Usłyszała przymilny głos Celestii. Wystraszył ją na tyle, że aż wypuściła z objęć magii drogocenną filiżankę. Upadła na stół z głuchym brzdękiem, pozbywając się herbaty ze środka i rozłamując na dwie części.

- Niech to - wyszeptała prawie bezdźwięcznie księżycowa klacz.

Zmarszczyła nos i ukradkiem spojrzała na siostrę. Jednak alabastrowa księżniczka zdawała się tego nie zauważyć albo przynajmniej nie zwracała uwagi na to zajście. Ale Pani Nocy domyślała się, że to nie może znaczyć nic dobrego. Jak tylko prezydent opuści salę tronową, Celestia urządzi jej prawdziwe piekło na ziemi.

Władczyni Słońca odchrząknęła cicho, nie przenosząc wzroku z idealnie gładkiej tafli swojego napoju.

- Prawda, że to nie problem, byś odprawiła stąd służbę i zasunęła zasłony zaraz po sprawdzeniu, czy wszystko jest dokładnie domknięte? - najwyraźniej powtórzyła.

Luna widziała na jej pyszczku pojedyncze drgania. Wiedziała, że z wielkim trudem jej się powstrzymać przed wygarnięciem jej wszystkiego. Atramentowa klacz miała niesamowite szczęście, że właśnie trwało ważne i niezwłoczne spotkanie.

✓ My Little Pony: Na Zawsze Twoja [Fluttercord]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz