Rozdział 1

1.7K 126 19
                                    

    Wielka Sala, jak co roku, po brzegi zapełniona była rozweselonymi uczniami, którzy z radością witali kolejny rok nauki i przygód w Hogwarcie, jak i uradowanymi profesorami, którzy z uwielbieniem wpatrywali się w szczęśliwych wychowanków. Tylko Severus Snape siedział na swoim miejscu z posępną miną, która zwiastowała masę nadchodzących szlabanów i ujemnych punktów. Adepci witali się uściskami, wspominając minione wakacje, które minęły im w zastraszającym tempie. Gdy wszyscy zasiedli do swoich stołów, odezwał się siwobrody staruszek, na którego twarzy gościł szeroki uśmiech, a w błękitnych oczach migotały psotne iskierki:
    – Witajcie, moi mili, na rozpoczęciu kolejnego roku, który, mam nadzieję, będzie pełny dobrych wrażeń i niespodzianek!
    W pomieszczeniu wybuchły gromkie oklaski i okrzyki. Dyrektor uśmiechnął się i gestem nakazał, aby zaprzestali.
    – Chciałbym coś ogłosić! – zagrzmiał, gdy zaległa cisza. – Posadę nauczyciela Obrony przed czarną magią obejmie Thomas Reus¹! Powitajmy go! – oświadczył, kierując wzrok na nowego profesora.
    Wysoki, około dwudziesto-cztero letni, brunet wstał ze swojego miejsca przy stole nauczycielskim i ukłonił się lekko, po czym z powrotem opadł na swoje siedzisko. Uczniowie po raz kolejny zaczęli wiwatować, tym razem na cześć nowego belfra.
    – A teraz, powróćmy do ceremonii przydziału! – oznajmił, a do sali zostali wprowadzeni, przez nauczycielkę Transmutacji, jedenastoletni Hogwartczycy. Przerażone dzieci oglądały się w każdą stronę, podziwiając zaczarowany sufit i architekturę miejsca, w którym się znaleźli. Tuż za nimi kroczył, niezainteresowany ani trochę, kruczowłosy chłopiec. Chłodną postawą odstraszał od siebie uczniaków, lecz jego twarz przyciągała uwagę nawet tych, których mroził spojrzeniem. Szmaragdowe oczy przewiercały każdego na wskroś, budząc lęk w tych, którzy odważyli się w nie spojrzeć, próbując odgadnąć co w duszy gra. Chłopak był wysoki, jednak nie był typowym mięśniakiem. Miał bladą cerę, a przydługa grzywka ułożona była tak, by choć minimalnie zasłonić wyblakłą już bliznę.
    Wszystkie głosy nagle ucichły, oczy zebranych zwróciły się w stronę przybysza. Dumbledore zdawał się być zaskoczony obecnością nastolatka. Nim ktokolwiek zdążył coś powiedzieć, Tiara zerwała się ze stołka i zaczęła swą pieśń:
    Może nie jestem śliczna,
    Może i łach ze mnie stary,
    Lecz choćbyś świat przeszukał,
    Tak mądrej nie znajdziesz tiary.
    Możecie mieć meloniki,
    Możecie nosić panamy,
    Lecz jam jest Tiara Losu,
    Co jeszcze nie jest zbadany.
    Choćbyś swą głowę schował
    Pod pachę albo w piasek,
    I tak poznam kim jesteś,
    Bo dla mnie nie ma masek.
    Śmiało, dzielna młodzieży,
    Na głowy mnie wkładajcie,
    A ja wam zaraz powiem,
    Gdzie odtąd zamieszkacie.
    Może w Gryffindorze,
    Gdzie kwitnie męstwa cnota,
    Gdzie króluje odwaga
    I do wyczynów ochota.
    A może w Hufflepuffie,
    Gdzie sami prawi mieszkają,
    Gdzie wierni i sprawiedliwi
    Hogwarta szkoły są chwałą.
    A może w Ravenclawie''
    Zamieszkać wam wypadnie
    Tam płonie lampa wiedzy,
    Tam mędrcem będziesz    snadnie.
    A jeśli chcecie zdobyć
    Druhów gotowych na wiele,
    To czeka was Slytherin,
    Gdzie cenią sobie fortele.
    Więc bez lęku, do dzieła!
    Na głowy mnie wkładajcie,
    Jam jest Myśląca Tiara,
    Los wam wyznaczę na starcie!²
    Lecz strzeżcie się, droga  młodzieży,
    Zło powróciło na starcie.
    Powrócił ten, którego Wybrańcem zwali,
    Pilnujcie się więc, nim jego urok was dopadnie!
    Gdy kapelusz ucichł, profesorka stanęła obok drewnianego stołka i, uważnie patrząc na tegorocznych protegowanych, zaczęła wyczytywać nazwiska:
   – Bloodmore, Kate!
    Drobna, rudowłosa dziewczynka niepewnym krokiem ruszyła ku podestowi. Tiara, po krótkim namyśle, umieściła ją w Hufflepufie. Przy stole Puchonów wybuchły oklaski, a najstarsi domownicy przyjęli młodszą koleżankę z otwartymi ramionami.
    [...]
    – Schmidt, Juliett!
    – Slytherin!   
    – Schmidt, Christian!
    – Ravenclaw!
    Wzrok kobiety zatrzymał się przy ostatnim nazwisku, pobladła znacznie, lecz migiem opamiętała się i odczytała je:
    – Lancaster, Harrison!
    Młodzian dumnie przeszedł obok czarownicy i założył Tiarę na głowę. Czarodzieje, nieświadomie, wstrzymali oddechy, czekając na wynik. Zielonooki wykrzywił wargi w coś, co wyglądem przypominać miało uśmiech. Kretyni, prychnął w myślach.
    Niezwykle inteligentny umysł mi się trafił! Widzę też dużo sprytu i umiejętności... Będziesz kimś wielkim, chłopcze!
    Usłyszał głos magicznego przedmiotu. Zamrugał kilka razy, strzepując niewidzialne pyłki z rękawa szkolnej szaty.
    – Przejdź do rzeczy! – warknął cicho, aby nikt niepowołany nie zrozumiał.       
    – Jeśli tego właśnie chcesz...
    – Slytherin! – wykrzyknęła Tiara Przydziału.
    Harrison wstał z siedziska i szybko ruszył do stołu Ślizgonów, gdzie wszyscy domownicy rzucali mu zgorszone spojrzenia. Nie zwracając uwagi na otaczające go osoby, zajął miejsce na samym końcu i zagłębił się w lekturze, którą przyniósł ze sobą z pociągu.
   Dumbledore otrząsnął się z szoku, życzył wszystkim smacznego i wrócił do własnych rozmyślań.
    Uczta trwała, a w pomieszczeniu roznosiła się przyjemna dla uszu melodia Hogwarckiego hymnu wraz ze zwrotkami:
     Hogwart, Hogwart, Pieprzo- Wieprzy Hogwart,
Naucz nas choć trochę czegoś!
Czy kto młody z świerzbem  ostrym,
Czy kto stary z łbem łysego,
Możesz wypchać nasze głowy
Farszem czegoś ciekawego,
Bo powietrze je wypełnia,
Muchy zdechłe, kurzu wełna.
Naucz nas, co pożyteczne,
Pamięć wzrusz, co ledwie zipie,
My zaś będziemy wkuwać wiecznie,
Aż się w próchno mózg rozsypie!³
     Gdzieniegdzie można było usłyszeć dziewczęce chichoty, piski uczniów, których dotknęły żarty braci Weasley'ów czy złośliwe docinki nielubiących się Ślizgonów i Gryfonów. Przy stole nauczycielskim trwały żywe dyskusje, ale chwilami przekrzykiwano także przyjmowane zakłady. Profesor Potter, jak zwykle, zaśmiewał się z żartów belfrów Lupina i Blacka, a kasztanowłosa piękność z oburzona miną rozdzielała ich, gdy dowcipkowali sami z siebie.
    – Gdzie jesteś, Harry? – pomyślała brązowooka uczennica Gryffindoru, wycierając spływającą po zaróżowionym policzku łzę. 

__________________________________

¹Reus po łacinie oznacza "Winny".
²Hymn wymyślony przez Tiarę Przydziału podczas pierwszego roku nauki Harry'ego w Hogwarcie.
³Hymn Hogwartu odśpiewywany przez uczniów na rozpoczęciu roku szkolnego, słowa wyświetlane były w powietrzu przez Albusa Dumbledore'a za pomocą jego różdżki.

Mamy pierwszy rozdział opowieści! Cieszymy się, że twór dotarł do tak dużej ilości osób. Prosimy o komentarze, które będą zawierały uzasadnioną krytykę, jak i dobre słowo. Uczymy się dzięki wam, i to dzięki wam mamy uśmiechy na twarzy!
               Pozdrawiamy,
                             Kasia & Julia

Z mroku w światło || H.POpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz